powyżej zastanawiające wiele osób uderzające podobieństwo pomiędzy gigantem XIX-wiecznego francuskiego teatru Paulem Mounetem a Keanu Reeves'em, znanym współcześnie z nie najgorszych ról - według Brianstalina są to dwa przypadki reinkarnacji tej samej duszy; również według Plejaran twarz człowieka wcielenie po wcieleniu generalnie wygląda tak samo, a np. w pierwszych inkarnacjach każdy duch wygląda bardzo podobnie, gdyż podobnie niewiele jeszcze wie i potrafi

Uwaga: jeżeli kogoś poruszyły filmy takie jak "Matrix" albo "Truman Show", to niektóre przedstawione poniżej hipotezy raczej też mogą zafrasować...

 

   Według Stewarta Swerdlowa obecność Gadoidów w naszym Wszechświecie to ...dar, dzięki któremu szeroko rozumiany rodzaj ludzki ma szansę nie skończyć jako kosmiczne pomyje, tzn. zepsute dzieci czy zadowolone z siebie duchowe trylobity; przy czym nie jest jakaś jego twórcza - nawiedzona interpretacja ani autorska hipoteza, tylko po prostu kluczowy punkt rzeczowej, kronikarskiej relacji o historii naszej galaktyki, zdawanej w oparciu o informacje zgromadzone w toku całego niezwykłego życia - naprawdę kiedyś ktoś gdzieś wpadł na taki pomysł, żeby ludziom wszystkich gwiazd sprawić tego typu prezent, tak jakby uzdolnionemu szachiście z prowincji wyszukać odpowiedniego dlań sparingpartnera, coby nie zatrzymał się na zawsze na swym niby-mistrzowskim poziomie. Według tej długofalowej rekonstrukcji dziejów, gdyby nie reptilianie, ludzie po prostu wegetowaliby sobie na zasadzie stagnacji duchowej i cywilizacyjnej, niczym sympatyczne ruchliwe roślinki, pozbawieni motywacji do dalszego rozwoju, samodoskonalenia się i odkrywania prawdziwej natury fizycznej rzeczywistości (że jest ona tylko iluzją, którą możemy przekraczać samą mocą własnej duszy, tak naprawdę tutaj nie należymy, a jedynie czasowo przebywamy "daleko od domu", tj. całkowitej jedności z Boską Świadomością). Pojawienie się agresywnych gadoidów wymusiło na najwyraźniej zanudzających wszechświat rolnikach z konstelacji Lutni i Wegi szerokie otwarcie oczu na otaczające ich uniwersum, jak również na samych siebie - czego i my mamy teraz wyraźny posmak, tzn. jako poszczególne już zorientowane w temacie jednostki (chyba, że komuś to nie przeszkadza, że one chciałyby sobie z nas zrobić fermę kurczaków, nie stara się jakoś 'sporządnieć' i wyewoluować, aby móc się temu skuteczniej przeciwstawić). Otóż to wszystko wymyślili ponoć eony lat temu jacyś "przezroczyści ludzie" (ang. "transparent people"), którzy zobaczyli w przyszłości stan degeneracji ludzkiej kultury, a raczej jej pożałowania godny zastój, coś w stylu spoczęcia na laurach gdzieś w połowie drogi, albo nawet wcześniej, może podobnie jak Odyseusz miał wrócić do domu, a długo wylegiwał się gdzieś na jakiejś sielankowej wyspie. We współpracy z istotami z Syriusza (ang. "Sirian beings") stworzyli zatem agresywną rasę, do cna owładniętą żądzą podboju, tj. właśnie gadoidy, w ten sposób wymuszając na apatycznych ludziach ponowne zakasanie rękawów i pokazanie, na co ich stać, czyli wznowienie wędrówki drogą ewolucji ku horyzontowi ponownego zjednoczenia się z Boską Duszą kosmosu, która cały czas jakby cierpliwie czeka, aż "wrócimy". Przy czym gadoidy najprawdopodobniej też mogą "wygrać" tę próbę sił, a w ten sposób udowodniłyby słuszność własnej filozofii i że od początku miały rację - to jest taki jak gdyby gigantyczny kosmiczny show typu "Rozbitkowie", gdzie zwycięży najtwardszy albo najsprytniejszy, w każdym razie forma życia najlepiej przystosowana do istnienia w fizycznej rzeczywistości - podobno o rozstrzygnięcie tego właśnie chodzi.

   Jednocześnie S. Swerdlow bardzo wyraźnie zaznacza, uwypukla i przy każdej nadarzającej się okazji przypomina, że jeśli nienawidzimy gadoidów, ma to charakter bezpośrednio autodestrukcyjny - wówczas nienawidzimy także samych siebie, gdyż tu na Ziemi chcąc nie chcąc wszyscy posiadamy reptiliańskie DNA, stanowi ono część nas; poza tym wkraczamy wtedy prosto w ich dialektykę, upodabniamy się do nich, oddalając się od naszej ludzkiej natury, której przeznaczeniem i jedynym możliwym w finalnej perspektywie spełnieniem jest bezwarunkowa miłość do wszystkich i wszystkiego, czyli godne odwzajemnienie uczuć kosmosu, Boskiej Świadomości stwórczej czy jakby to kto chciał nazywać, tak naprawdę odnosząc się przy tym również do siebie; z tym, że też byle bez zaślepienia z tą miłością - według Stewarta nawet zabicie napastnika jest uprawnione, jeżeli tylko w ten sposób możemy obronić życie własne albo czyjeś inne; z kolei samobójstwo to według jego onegdaj sztucznie rozszerzonej intuicji coś w rodzaju "kosmicznego przestępstwa" w świetle odwiecznych praw obecnych między wszystkimi gwiazdami. W życiu i na drodze samorozwoju wcale nie chodzi o to, by tłumić i zwalczać w sobie wszystko, co negatywne, zwracając się wyłącznie ku swojej "jasnej stronie" - wręcz przeciwnie, taka droga to naiwna ułuda bez szans na posunięcie się naprzód, ponieważ zarówno w nas, jak i w całym wszechświecie i jego Boskiej Duszy zawsze współistnieją czynniki pozytywne i negatywne, których rozróżnienie zależy zresztą tylko od subiektywnego punktu widzenia, w sumie dość iluzorycznego (to znaczy nie dla nas, ale dla Boskiej Duszy kompletnie - która zresztą wszystkie istnienia ze wszystkich czasów przeżywa jednocześnie, czas to tylko nasze miejscowe złudzenie - trudno to pojąć, ale tak mówi człowiek, dla którego wychodzenie z ciała to coś jak dla nas pójście po bułki do sklepu, a przed laty zatrudniały go nawet amerykańskie drużyny futbolowe w celu wpływania na wynik meczu - co podobno po dziś dzień jest nagminną praktyką w świecie wielkiego "sportu"). Dążyć powinno się raczej do odzwierciedlenia w sobie rozkładu pierwiastków w kosmosie, tj. osiągnięcia wewnętrznej równowagi pomiędzy swoją "jasną" a "ciemną" stroną, bez prób zamiatania którejkolwiek z nich pod dywan (i tak się nie uda, wyjdzie z innego końca, a zresztą tak naprawdę nikt nie ma w duszy żadnego dywanu); warto badać swą negatywną stronę, eksplorować ją i wykorzystywać na szlaku samorozwoju tak samo, jak ową pozytywną połowę - obie właśnie po to są, żeby się z nich uczyć i je rozpracowywać. W ogóle sensem naszej egzystencji, tych wszystkich wcieleń itd., jest doświadczanie przez Boskiego Ducha za naszym pośrednictwem wszelakich możliwych aspektów istnienia, najróżniejszych możliwych przeżyć czy może jakby "pomysłów na bycie" albo "konfiguracji trwania" - idee i uczucia z ciemnych kątów mają taką samą wartość poznawczą, jak te spod pięknego światła; tzn. nie chodziłoby tu o to, by pracowicie czynić złe rzeczy i eksperymentować sobie z nimi do woli, ale żeby nie tłumić swej ciemnej strony, bo i tak się to nie uda, a jedynie może nas zamknąć w skorupie złudzenia, starać się również tę negatywną strefę wyjaśniać, odkrywać i pojmować, nie przypadkiem to także jest część nas. Innymi słowy, nie ma co udawać "świętego", gdyż bynajmniej nie tędy biegnie droga samodoskonalenia się i ewolucji ducha - postępu nie osiąga się, zamykając na coś oczy i udając, że tego nie ma, myślenie życzeniowe a praca nad sobą to dwie zupełnie różne bajki. A tak poza tym, w szerszej perspektywie, to jak powszechnie wiadomo, centralnym przesłaniem większości "przekazów" itp. starych czy nowych religii jest miłość - żeby na tym się skupiać, a reszta już jakoś sama się ułoży. Według Swerdlowa, miłość owszem, tak - ale równie ważna, a może nawet ważniejsza, jest odpowiedzialność, czyli żeby znaleźć w sobie naturalną wewnętrzną odwagę, aby schować do szafy bezbarwny parasol 'bezpiecznej' postawy typu "robię to, co mi powiedzieli, tak samo jak inni, jestem grzeczny i normalny, więc o co ci chodzi..?!", wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, myśli, nawyki i w ogóle życie, nie przepękać go tak, jak nas wyuczyli jacyś 'życzliwi' i napisali w gazetach, że byłoby sprytnie i zdrowo, tylko świadomie rozglądać się wokoło, aby móc zachowywać się mądrze i godnie w samodzielnie dekodowanej sytuacji.

   A poniżej rozmaite interesujące informacje z archiwów działu "Pytania i odpowiedzi" witryny Stewarta i Janet Swerdlowów (dopiero w trakcie opracowywania i porządkowania):

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-12-1    wygląd postaci mistrza Yody z "Gwiezdnych wojen" odpowiada prezencji istot z systemu planetarnego gwiazdy Syriusz B; obiekty manewrujące w pasie Kuipera należą m.in. do insektoidów, wrogo nastawionych do gadoidów

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-11-1   w inwazji na Irak chodziło o "Gwiezdne Wrota" pod Bagdadem; atmosfera Marsa niewiele różni się od ziemskiej, a na jego północnej półkuli nawet przez domowy teleskop można obserwować zieleń w porze "marsjańskiej wiosny"; strona internetowa Stewarta ma coraz więcej odwiedzin z Polski, a on sam był u nas w 2007 r.; pszenica jest już na skalę globalną zmodyfikowana genetycznie i lepiej się nią nie odżywiać, w znacznym stopniu to samo dotyczy również ryżu - należy szukać organicznego; środowisko Billy'ego Meiera już ładnych parę lat temu zostało zinfiltrowane, w związku z czym przekazy są prawdopodobnie modyfikowane

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-10-1   pod szyldem ONZ odbywają się spotkania przedstawicieli rządów i sił zbrojnych wielu krajów, na których dyskutowana jest kwestia ujawnienia opinii publicznej obecności obcych na Ziemi

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-9-1   fluor to środek ogłupiający i otępiający działanie mózgu; z myślą o trudnych czasach ustawianych kryzysów warto gromadzić wyłącznie dobra trwałe, papierowe na nic się nie przydadzą; rozsądnie jest też mieć zapasy wody i jedzenia na min. 2 tygodnie; jeżeli chodzi o kosmitów, to ci "dobrzy" nigdy się do niczego nie mieszają, dlatego wobec wszelakich kontaktów i przekazów ostrożności nigdy za wiele; surowy, naturalny miód to najlepsze pożywienie, które nigdy się nie psuje, w żadnych warunkach, natomiast miód przetwarzany dostępny w sprzedaży komercyjnej jest zabójczy, nie tylko dla pszczół

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-3-1   Chińczycy chcą kontrolować Tybet ze względu na to, co znajduje się pod nim - przejścia do wnętrza Ziemi oraz antyczne skarby; obecnie także soja na całym świecie jest zmodyfikowana genetycznie i lepiej trzymać ją z dala od swojego układu pokarmowego; w Afryce trwa atak biologiczny na rasę czarnoskórą, w przyszłości wyludniony kontynent ma przejść pod jurysdykcję UE; pojazd Aurora jest już przestarzały, w użyciu znajdował się 20 lat temu i potrafił zbliżać się do prędkości światła; woda źródlana zawiera radon, w związku z czym jej picie to coś jak chemioterapia - zdrowa jest tylko woda destylowana; mapy "przyszłych linii brzegowych" to fałszywki, krążą od dekad i wielokrotnie się zmieniały

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-1-1   fluor upośledza działanie szyszynki, tj. tzw. Trzeciego Oka od postrzegania innych wymiarów rzeczywistości

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2002-9-1   kiedy widzisz na niebie chemiczne smugi, dobrze jest zjeść czosnek, warto również mieć wtedy czysty nos; każde ważne nazwisko z Hollywood albo jest sługusem Iluminatów, albo z kimś tego pokroju sypia

   Inne, chwilowo nieuporządkowane info z różnych lat i miesięcy owego nader ciekawego archiwum: nie ma czegoś takiego, jak Centralne Słońce Galaktyki - tam jest czarna dziura, która jest gwiazdą w innym wszechświecie - i na odwrót; przejście do fajniejszego wymiaru w roku 2012 to ściema nagrywana przez Iluminatów, podobnie jak cała filozofia New Age, to wszystko tylko programowanie - w 2012 ma nadejść NWO ; wszystkie przekazy channelingowe pochodzą z satelitów lub (rzadziej) od szemranych bytów z "niższych poziomów astralnych"; gadoidy z konstelacji Draco nigdy nie uczestniczyły w żadnym procesie pokojowym z ludzkimi kolonistami osiedlającymi się na Ziemi - to były rokowania z innymi grupami gadoidów; tworzone w ramach prób pokojowych kolejne rasy hybryd były jedna po drugiej likwidowane przez istoty arbitrażowe w następstwie zgłaszania niezadowolenia przez którąkolwiek ze stron ziemskiego układu sił - to dlatego skamieniałości różnych naszych domniemanych praprzodków o nieco innej budowie czaszek dziwnie nagle się urywają w czasie, a naukowcy zmuszeni są tłumaczyć to "zagadkowym wymieraniem"; seryjne katastrofy sond wysyłanych na Marsa to były po prostu niezłe wyniki systemu obrony przeciwlotniczej gadoidów - dopiero ostatnio pozwalają nam trochę pojeździć łazikami, jako że te maszyny wysyłane są przez struktury już w sumie kontrolowane przez istoty będące hybrydami, tak że zrobiła się nieco jakby bardziej rodzinna atmosfera; nawet Drakonianie nie wiedzą dokładnie, skąd się wzięli w naszej rzeczywistości, ani kiedy zaczęła się ich historia; nie ma się co zamartwiać "co będzie, kiedy stanę oko w oko z gadoidem", ponieważ każdy z nas już niejeden raz w życiu znalazł się w takiej sytuacji, nie potrafiąc zrozumieć, dlaczego od pewnej osoby czuje "coś dziwnego" (one nie posiadają emocji w naszym sensie, toteż ich nie odwzajemniają); aby spotkać się ze smokiem albo demonem, przede wszystkim należy się bać - wtedy zachodzi synchronizacja częstotliwości; "złe rzeczy" przytrafiają się tylko osobom, które mają "złe myśli" - kto generuje same dobre myśli, tego nie spotka nic złego; ziemskie insekty zostały stworzone przez insektoidy podobne z wyglądu do modliszek; delfiny nie są zwierzętami, lecz istotami bardziej inteligentnymi od ludzi, pochodzą z galaktyki Andromedy i kiedyś wyglądały podobnie, jak my, a gdy giną w sieciach bądź na plażach, robią to specjalnie, żeby pokazać nam, co czynimy - w ogóle nie boją się śmierci, bo doskonale rozumieją, że to tylko relaksująca podróż do nowego ciała; Bill Cooper był szczerym i uczciwym człowiekiem (Swerdlow poznał go osobiście), ale pod koniec życia został w nim uaktywniony program, czego nie potrafił sobie uświadomić albo się z tym pogodzić, a tego efektem było zanegowanie przezeń własnego dorobku i zajęcie stanowiska, że cały temat ufo to krajobraz złożony z fałszywek spreparowanych przez służby; Tom Bearden to dezinformator; informacje od Leo Zagamiego są zgodne z prawdą, aczkolwiek dziwne jest, że ktoś postawiony tak wysoko w hierarchii Iluminatów zbuntował się i zaczął o wszystkim mówić publicznie; za wieloma samobójczymi zamachami w Izraelu tak naprawdę stoi Mossad, tzn. używają do tego Palestyńczyków o wypranych mózgach - przypadkowi cywile giną, ale dzięki tym tragediom łatwiej potem przychodzi usprawiedliwiać brutalną politykę Izraela wobec sąsiadujących krajów i grup etnicznych; osoby przejmujące się globalnym ociepleniem mogą odetchnąć z ulgą - obecnie wkraczamy w małą epokę lodowcową, a za kilka dekad w niektórych teraz zasiedlonych miejscach będzie zimno "nie do wytrzymania"; człowiek zdecydowanie potrzebuje w diecie protein z mięsa, zarówno pod względem budowy fizycznej, jak i solidności połączenia dusza-ciało czy tak zwanej "siły ducha", a wegetarianie po latach praktykowania wyglądają, jakby już szykowali się do odejścia z tego świata; Annunaki nie byli wojownikami, tylko raczej takimi naukowcami; wyniszczanie Aborygenów, Indian itp. pradawnych kultur jest celowe i będzie trwało do skutku, to jest metodyczne przedsięwzięcie Iluminatów - wszelkie takie społeczności są przez nich postrzegane jako zagrożenie, ponieważ w ich tradycjach i kulturze do dnia dzisiejszego zachowała się pamięć o wiecznym połączeniu każdego człowieka z Boską Duszą i w Nowym Porządku Świata mogliby tego nauczyć innych, a przecież wszyscy mają być wtedy bezrefleksyjnymi robotami (tzn. będą zawody i kariery tak samo, jak teraz, ale dużo bardziej ryzykownie będzie "schizować" i wierzyć w "spiskowe teorie dziejów"); chemiczne smugi mają wiele zastosowań, np. wywoływanie agresji i niepokojów społecznych, ale przeważnie rozpylanie tych mikstur ma na celu aktywowanie i stymulowanie gadoidziego DNA u osób posiadających je w skali 30-40% całości i z tego powodu postrzeganych przez Iluminatów jako ewentualna przyszła konkurencja w rywalizacji o prymat - którzy w związku z tym za pomocą tych chemikaliów usiłują wyeksponować osoby predysponowane genetycznie w ten sposób, w celu ich neutralizacji w dalszej kolejności; Las Vegas to główne centrum testowania nowych broni biologicznych i wpuszczania najróżniejszych zarazków do obiegu, jako że przybywają tam ludzie z całego świata, którzy następnie rozwożą bakterie i wirusy po najróżniejszych zakątkach globu; w związku z obiektami z pasa Kuipera istnieje możliwość rezygnacji z planu sztucznej inwazji obcych z powodu ...faktycznej inwazji obcych - na chwilę obecną nader trudno o rozeznanie, co jest prawdą, a co elementem mistyfikacji; już 30 lat temu Ziemianie posiadali technologię wyświetlania na ekranie "prosto z mózgu" obrazów widzianych przez człowieka we śnie; wszelkie podróże astralne "poza ciałem" są niebezpieczne; zjawisko 'orbs' (okrągłe obiekty na zwykłych zdjęciach) to istoty zaglądające do nas z innych rzeczywistości, tak samo my byśmy wyglądali zerkając do ich wymiarów; zjawisko 'critters' (fotografowane na niebie ufo przypominające żywe stworzenia) to żyjące w ziemskiej atmosferze na wpół eteryczne stworzenia przypominające gigantyczne ameby - gdyby były normalnie fizyczne, to byłby koniec lotnictwa..; marihuana używana od czasu do czasu pomaga w aktywacji szyszynki, ale trzeba uważać, żeby nie znaleźć się w sytuacji, kiedy już potrzebuje się tej stymulacji, aby "otworzyć własną duszę" - stosowana ciągle powoduje degenerację DNA oraz pozbawienie mózgu możliwości tworzenia nowych połączeń neuronowych; od innych środków pobudzających pamięć, koncentrację itp. bardziej godne polecenia jest mądre odżywianie się, daje też nawet lepsze efekty; do papierosów dodawanych jest ponad 900 substancji toksycznych, zwiększających ryzyko zachorowania na raka itp. - natomiast palenie naturalnego tytoniu nie powoduje uszczerbku na zdrowiu; picie własnego moczu to tragiczny pomysł - gdyby było w nim coś dobrego, organizm by to zatrzymywał, a nie wydalał, to są same toksyny; państwo Swerdlowowie raczej nie wierzą w karmę, tylko że każdy cały czas jest kowalem własnego losu i w każdej chwili może się zmienić od wewnątrz, na co otaczająca go rzeczywistość natychmiast zareaguje niby odbicie w zwierciadle - i nie, że być może, ale na pewno, tak to po prostu jest, a że owo odwieczne prawo wciąż jest na naszej planecie celowo ukrywane przed miliardami, to już zupełnie inna, dłuższa historia i zarazem jak gdyby wyzwanie, przed którym wszyscy stoimy, aby na własną rękę do tego dojść i praktycznie się o tym przekonać - choćby zewsząd wpajano nam, że żadna tego rodzaju zasada wcale a wcale nie funkcjonuje, bynajmniej, według ustaleń naukowców świat jest raczej niesprawiedliwy i przypadkowy - a to właśnie jest bzdura z piekła rodem, nic z tych rzeczy, nawet wszystkie spotykane w życiu osoby trafiają na naszą drogę nie przypadkiem i jako wierne odbicie naszych nastawień, myśli i uczuć, jak również samooceny; inna ważna sprawa: kto nie potrafi kochać siebie, nie jest w stanie pokochać nikogo innego - to akurat może mało odkrywcze, ale nie zaszkodzi przypomnieć, że także według weterana tajnych projektów i świadka wielu straszliwych rzeczy, dokładnie tak to jest z tym życiem, podobnie jak nikogo nie da się napoić z pustej manierki; duszy nie można zniszczyć, jest wieczna; dusze nie mają płci, płeć jest tylko odbiciem tymczasowej polaryzacji niematerialnej świadomości; seksualność to nie to, co się ludziom mówi, wpaja w mediach i kulturze; po śmierci lepiej nie iść do białego światła, tylko do złotego albo fioletowego - białe prowadzi na "niższe poziomy astralne", gdzie egzystują samolubne byty, dla których manipulacja to dosłownie "styl życia", one wybrały sobie taką drogę, nie potrafiąc oprzeć się możliwości zaspokajania do woli własnych egoistycznych potrzeb i popędów, egzystują "dla siebie a nie "dla innych" - która to właśnie dychotomia generalnie odróżnia wypełnianie się natur ludzkiej i gadoidziej (co w tym naszym wariancie przestaje kojarzyć się z poświęceniem, kiedy się wie i potrafi to odczuć, że wszyscy jesteśmy tym samym, zawsze połączeni, cząstkami jednej Boskiej Duszy, z której się wywodzimy i do której kiedyś powrócimy, kiedy już godziwie "wyrobimy tę normę" doświadczeń i przemierzymy pełen przygód szlak samopoznania, "wypełnimy misję" niby nieustraszeni zwiadowcy wysłani w fizyczny świat przez Boską Świadomość, od której zresztą nigdy w ogóle nie byliśmy, nie jesteśmy ani nie będziemy oddzieleni, jakimiś odrębnymi bytami - "Boska Dusza" nie jest nigdzie na zewnątrz, tak tylko zawsze wkręcały wszelakie religie używane do "tłamszenia kurczaczków").

   W kontekście powyższych informacji od Stewarta Swerdlowa, które jako ufolog po trzech semestrach bez ferii oceniam, na ile potrafię, jako optymalnie wiarygodne i nie szkodzi, że mocno różniące się klimatem od sielskiej atmosfery slajdów z rzutnika globalnych mediów - rzecz jasna można się spodziewać, co prawda w bliżej nieokreślonej przyszłości, dość gruntownego przebudowania całej niniejszej witryny pod kątem zamarkowania przyzwoitego dystansu do niektórych z zapałem wcześniej relacjonowanych hipotez itp. chwytliwych pomysłów, jakie w poczuciu wielkiej misji niestrudzenie ujawniałem światu, a teraz jednak coś jakby okazuje się, że sporo się w tym wszystkim przekradło ściem i zwodniczych miraży; no i wykrakałem...

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2007-8-1  poddawanie się działaniu promieni X nigdy nie jest zbyt zdrowe i mammografia nie jest tu wyjątkiem; wszyscy liderzy polityczni na świecie są spolegliwi wobec dyktatu Iluminatów albo są eliminowani; ludzie mogą mieć tylko 2 spirale DNA - 12 nawet nie mogłoby się połączyć; temat kalendarza Majów został podjęty i wyeksponowany przez władze, tak naprawdę dotyczy on wyłącznie aktywności Słońca; zmarłe ukochane zwierzęta domowe są połączone z naszymi świadomościami i zobaczymy je ponownie, czekające na nas

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-6-1   wielki zderzacz hadronów w CERN to szlachetne naukowe przedsięwzięcie obliczone na otwarcie międzywymiarowego portalu do płaszczyzny astralnej reptilian oraz alternatywnych rzeczywistości, w których naziści i gadoidy wygrały; delfiny posiadają kości biodrowe, co wskazuje, że kiedyś chodziły w pozycji wyprostowanej, obecnie są mordowane przez Iluminatów metodą umyślnego emitowania specyficznych częstotliwości dźwiękowych - aby nie dopuścić do przekazania ludziom informacji

http://www.expansions.com/Archives/QA_Archives.cfm?DOP=2008-5-1   nigdy nie należy jeść ryb pochodzących z hodowli, tylko żyjące dziko i złowione na głębokich wodach, z dala od brzegu; czosnek od tysięcy lat jest znany z dobroczynnego wpływu na zdrowie, jedzący go ludzie żyją dłużej i są silniejsi - tymczasem obecnie w czasopismach reklamowanych jako naukowe coraz częściej publikuje się informacje zniechęcające do jego spożywania

 

   Równie ciekawe archiwum sekcji "wiadomości" (na razie próbka):

http://www.expansions.com/News.cfm?DOP=2008-2-1&pnl=1_2   obiekty w pasie Kuipera należą do wielu różnych ras obcych, oprócz insektoidów także istot z Syriusza-A, ale również licznych grup z innych rzeczywistości/wymiarów, z których większość, jeżeli nie wszystkie, są kompletnie nieznane, tzn. nikt z Ziemian jeszcze nigdy się z nimi nie zetknął; ich intencje nie są ani "złe", ani "dobre", tylko prawdopodobnie "mieszane", a wyrażają je ostrzegawczym strzelaniem w Ziemię za pomocą asteroid i meteorytów, którymi umyślnie nieznacznie chybiają

http://www.expansions.com/News.cfm?DOP=2008-7-1&pnl=1_2    zarówno emocje, jak i wzorce myślenia reprezentowane przez ludzkość oddziałują na cykl aktywności Słońca - ostatnio przypomina on "ciszę przed burzą"; niektórzy naukowcy utrzymują, że to normalne i po prostu właśnie obserwujemy to pierwszy raz, podczas gdy inni twierdzą, że "ze Słońcem jest coś nie tak"

 

   Informacje z radiowego wywiadu Stewarta i Janet Swerdlowów dla programu "The Investigators Report" z lata 2008 r.: Jezus miał naprawdę na imię Immanuel, wł. pisownia to byłoby "Jmmanuel" - bez żadnej samogłoski na początku; jego poczęcie polegało na sztucznym zapłodnieniu Marii przez obcych, którymi byli Plejadianie współpracujący z ...gadoidami - również religia miała być hybrydą z "religią" gadoidów i zaistnieć jako Nowa Światowa Religia (dzisiaj historia się powtarza); ukrzyżowanie było jak gdyby kontrolowane czy też "ustawione", dzięki wykorzystaniu pewnych specyfików uzyskano efekt pozornej śmierci; Jmmanuel był mężem Marii Magdaleny, z którą miał trójkę dzieci; po "zmartwychwstaniu" wraz z najstarszym synem uszedł do Kaszmiru, do miasta Serenegar; Maria Magdalena, brat Jmmanuela Józef oraz pozostała dwójka jego dzieci wyemigrowali przez Morze Śródziemne na południe Francji, gdzie po dziś dzień w pewnych wioskach co roku obchodzi się święto jej przybycia, jest też świątynia jej imienia i relikwie, m.in. czaszka emitująca niezwykle silną energię - Watykan zna położenie wszystkich fragmentów szkieletu; tymczasem na Wschodzie wnuczek Jmmanuela zawędrował aż do Japonii, gdzie można znaleźć poświęconą mu świątynię oraz ślady nauk; już Jmmanuel mówił, że każdy może czynić to samo, co on - tzn. "cuda"; dzisiejsi wykształceni ludzie myślą, że są bardzo światli, ale tak naprawdę są "wpuszczeni w maliny" daleko od prawdy - Boska Świadomość/Dusza Kosmosu "myśli" przy użyciu tonów, kolorów i symboli, co stanowi tzw. "język hiperprzestrzeni", który każdy człowiek podświadomie wykorzystuje - tę wiedzę, pod którą podpadałyby również numerologia, astrologia itp., znają i stosują do własnych celów Iluminaci, podczas gdy "swoich poddanych" trzymają od niej jak najdalej, dziś za pomocą ośmieszania, a w poprzednich wiekach kategorycznie zakazując jej praktykowania w Biblii itp.; pomiary energii w Układzie Słonecznym wykazały, że jest jej 20 razy więcej niż powinno być - skłoniło to współczesnych naukowców do przyjęcia założenia, że mamy tu jeszcze ok. 20 oddziałujących na nas symultanicznych rzeczywistości, których nie widzimy, gdyż znajdują się one jak gdyby "na innych częstotliwościach"; szyszynka stanowi coś w rodzaju drzwi pomiędzy światami fizycznym a niematerialnym; doniesienia o ufo nagle zaczęły być relacjonowane w największych, klasycznych, globalnych koncesjonowanych mediach, typu CNN czy BBC - ma to prawdopodobnie związek z planem sfingowanej inwazji obcych, których zapewne nigdy nie zobaczymy nawet jak wyglądali, zanim "nasi zbawcy" gadoidy ich nie "przegonią"; również duża liczba obserwacji "wizerunków Jezusa" na szybach itp. ma związek z planem "Drugiego Nadejścia Chrystusa", który pojawi się po przedstawieniu opinii publicznej gadoidów i wezwie do ustanowienia Nowego Porządku Świata wraz z naszymi nowymi braćmi w chrześcijaństwie - na razie pod tym kątem potwierdzono już autentyczność Całunu Turyńskiego, który zostanie wykorzystany w zamykającym usta sceptykom teście porównawczym DNA (miejmy nadzieję, że rezultat testu będzie można obstawiać u buka..!  ;) Paryż, zanim jeszcze pojawili się Wikingowie, w rzeczywistości został założony przez Egipcjan i nazwany "Pa-isis" na cześć bogini Isis - stąd ezoteryczny rozkład ulic; programowanie mas ludzkich za pomocą tv jest dziś wszechobecne, od programów dla dzieci (np. bajka "Teletubisie") przez wszystkie inne - ale zawsze wokół nas musi być też trochę prawdy, ponieważ Boska Dusza zawsze znajduje się w równowadze - Iluminaci wiedzą, że inaczej ta rzeczywistość "zawaliłaby się"; Wielki Zderzacz Hadronów w CERN pod Genewą ma ustanowić połączenie z alternatywną rzeczywistością, w której Nowy Porządek Świata trzyma się już mocno, aby energie stamtąd przetransferować do naszej rzeczywistości - na tej podstawie można przypuszczać, że planują u nas jakieś większe wydarzenie, skoro potrzebują wielkich ilości tego rodzaju energii.

   Inny wywiad radiowy już samego Swerdlowa dla w/w programu: Stewart w wieku 13 lat został zwerbowany do "Project Montauk", gdzie akurat trwały próby "produkcji" jednostek zdolnych do postrzegania alternatywnych rzeczywistości bez używania sprzętu - skończyło się na tym, że stracił wzrok w następstwie zmodyfikowania funkcjonalności jego mózgu w sposób umożliwiający mu postrzeganie ludzkiej aury, sekwencji DNA oraz pól energetycznych, wobec których fizyczna rzeczywistość stanowi tak naprawdę tylko nakładkę; po wielu latach przeszedł operację chirurgiczną, która odblokowała naturalne połączenie między oczami a mózgiem; cała znana dziś masom historia jest sfałszowana, od wieków była modyfikowana i kształtowana pod kątem interesów rządzących rodów, tak by poddani "nie szukali dziury w całym" i wszystko im pasowało, że są wolni, aby niczego nie mieli prawa podejrzewać, że istnieje siła kontrolująca historię, grupa dynastii połączona wspólnymi interesami, ideologią oraz korzeniami - "niedocenianym" przez kronikarzy dziejów faktem jest, że na południu Francji istniało niegdyś hebrajskie królestwo, gdzie potomkowie Marii Magdaleny wymieszali się z przybyłymi z gór Kaukazu Kazarami, dając początek dynastii Merowingów, z której wywodzi się wszystkie 13 rodzin Iluminatów; symbolem Kazarów był smok, natomiast symbolem francuskich potomków Jmmanuela lew - z ich połączenia powstał lew o dość strasznej, smoczej twarzy, symbol rozpowszechniony na przestrzeni następnych wieków po całej Europie; na czele Iluminatów od 800 lat stoi zawsze głowa rodu Rothschildów, osoba znana jako "Pindar", czyli "penis Ozyrysa" - kult falliczny to podstawa ich gadoidziej religii; ale od jakiegoś czasu Windsorowie się wyłamują i chcą wykreować Pindara w swoich szeregach, co widać po zamieszaniu z Unią Europejską, a w ostatniej dekadzie XX wieku przebudzili się również przyczajeni dotąd Romanowowie, którzy starają się odtworzyć potęgę Rosji według nowego modelu, socjalistyczno-dyktatorskiego w miejsce dawnego komunistycznego (kiedy np. Sarkozy i Putin w krótkim odstępie czasu obydwaj dali się sfotografować z nagim torsem, był to według Swerdlowa staromodny pokaz siły w wykonaniu reprezentantów tych konkurujących za kulisami sił - w tym wypadku Rothschildów i Romanowów); w starożytności, po zagładzie Atlantydy i Lemurii, na Ziemi było tyle różnych obcych wpływów, że pewne grupy postanowiły stworzyć nową religię, aby jakoś to opanować i przejąć kontrolę nad całym tym cyrkiem - było to wspólne przedsięwzięcie Plejadian, gadoidów i Szarych, zmaterializowane w sztucznie stworzonym zarodku, później znanym pod imieniem Jmmanuel; grób Jmmanuela po dziś dzień znajduje się w Serenegar w Kaszmirze, nie jest ukryty, opiekuje się nim osoba pochodzenia żydowskiego, według inskrypcji zmarł w wieku 117 lat; Maria Magdalena musiała wraz z dziećmi emigrować ze względu na zagrożenie ze strony ...apostołów - antagonizmy były bardzo ostre, szybko rozgorzała tam walka polityczna bez przebierania w środkach; miasteczko Rennes le Chateu zostało zbudowane nad systemem jaskiń, gdzie się wówczas schronili; syn oraz brat Jmmanuela udali się następnie do Anglii, gdzie dali początek legendom a'la Camelot, czarodzieje, magia itp.; Kazarowie byli potomkami Sumerów; sumeryjska para bogów Nimrod i Semiramis na rzeźbach przedstawiana była jako ludzie z pewnymi gadzimi cechami - ponieważ to właśnie były pierwsze hybrydy; w sumeryjskiej tradycji magiczną liczbą była trójka - po dziś dzień królowa Anglii albo Bushowie np. podczas inauguracji wykonują gest z trzema uniesionymi palcami, to nie jest "stary teksański gest" ani "coś dziwnego, nieważnego", czynią to również aktorzy Hollywood, politycy oraz wojskowi z różnych krajów świata, wszyscy powiązani z ukrytą rządzącą elitą - chodzi w tym o kult "boga o trzech rogach", wywodzący się ze starożytnego Sumeru (podobnie jak rządzące rody), silnie obecny w religii naszych gadzinowatych przyjaciół; Biblia powstała jako synteza nowej promowanej religii z kultami pogańskimi, tak żeby Poganie czuli się w miarę swojsko, np. dalej obchodząc święta w te same dni roku; Biblia nie jest dziełem ludzi, czego dowodzi obecność kodów możliwych do odczytania wyłącznie za pomocą komputerów, w dodatku składających się z symboli "języka hiperprzestrzeni"; kiedy "Jezus" powróci, zostanie uwiarygodniony porównawczym testem  DNA z Całunem Turyńskim i ogłosi "niniejszym ustanawiam Nowy Porządek Świata, moje Święte Królestwo" (jak zapowiedziano w Biblii) - kto wtedy odważy się podnieść głowę wśród tłumu i powiedzieć "nie, Jezus, nie masz racji"..?; księżna Diana wywodziła się z jednej z rodzin tworzących wspierający Iluminatów "Komitet 300" i została wybrana ze względu na przewagę ludzkiego DNA, w celu przywrócenia dynastii królewskiej zachwianych proporcji 50/50 - po wyprodukowaniu następców tronu została rytualnie złożona w ofierze; Camilla Parker Bowles według certyfikatu urodzenia ma na imię Camillo i jest mężczyzną, co wyjaśniałoby uczucie księcia Karola; to nie jest tak, że kiedy zmienisz swój sposób myślenia, to świat wokół Ciebie jako odbicie może też się zmieni - tak się musi stać, na pewno, "tak to jest", tak samo jak lustro nie może odbijać smutnej twarzy, kiedy się uśmiechniesz; na tej zasadzie ludzie całą swoją mocą psychiczną mogliby w mgnieniu oka pozbyć się tych wszystkich negatywnych narzutek historycznych - tak naprawdę to nasze wzorce myślenia powodują obecność ciemiężycieli i nawet jeżeli pokonamy ich fizycznie, czołgami lub kamieniami itp., a nie zmienimy nastawienia psychicznego ani przyzwyczajenia do robienia z siebie "niewinnych, poszkodowanych ofiar", to znajdą się następni "oprawcy", pojawią na pewno, niczym odbicie grymasu w lustrze - stwarzanie rzeczywistości myślami działa tak samo w pozytywną, jak i negatywną stronę.

   Jeszcze inny wywiad radiowy S. Swerdlowa dla tego samego programu (którego prowadzący przed laty powołał go do życia aby udowodnić światu, że ...Biblia jest prawdziwa i to faktycznie "słowo Boga" - był przodującym chrześcijańsko-konserwatywnym analitykiem, dopóki po 11 IX 2001 coś mu nie przestało pasować): technologie wykorzystywane w "Project Montauk" pochodziły od obcych z Syriusza-A, najbardziej zaawansowanej rasy kontaktującej się z ziemskimi władzami (jak twierdzili, również technologie mieszkańców Atlantydy pochodziły od nich); Trójkąt Bermudzki to pole energetyczne stanowiące pozostałość po tunelu międzywymiarowym stworzonym przez Atlantów jako coś w rodzaju podjazdu dla ich gości przybywających z kosmosu, jeszcze po drugiej stronie globu przebija się jako Morze Diabelskie, również znane z zaginięć obiektów - urządzenie pogrzebane na dnie oceanu czasami jeszcze "styka"; większość ludzi z gwiazd nie uważa mieszkańców Ziemi za "w pełni ludzi"; gadoidy z konstelacji Draco zostały tam w jakimś celu umieszczone lub stworzone przez przezroczystych ludzi (ang. 'clear people'), nie są naturalnym elementem naszej rzeczywistości; ich atak na konstelację Lutni był totalnym szokiem dla prawie już eterycznych istot, które nie posiadały żadnych broni; 70% populacji Drogi Mlecznej wywodzi się od ludzi, 25% od gadoidów, 5% to inne formy m.in. insektoidalne; podczas formowania się planet w ruchu wirowym siła odśrodkowa powoduje tworzenie się wewnątrz pustej przestrzeni i wyrzucanie materiału przez otwory powstające wówczas na biegunach, a kiedy obydwie powierzchnie z czasem stygną, gorąca materia zostaje uwięziona wewnątrz i dalej znajduje ujście jedynie w procesach wulkanicznych, na każdej planecie najbardziej intensywnych na wysokości geograficznej 19,5 stopnia - innymi słowy, większość planet jest pusta w środku; w charakterze napędu swoich lodowych komet-pocisków gadoidy używają małych czarnych dziur, które umieszczają przed nimi; w biblijnej Księdze Rodzaju, a przynajmniej w jej hebrajskim oryginale, dokładnie wszystkie odniesienia do Boga są w liczbie mnogiej, np. "na nasze podobieństwo" - ponieważ historia ta opowiada tak naprawdę o projekcie genetycznej hybrydyzacji, który był próbą ugruntowania pokoju pomiędzy Atlantydą a Lemurią, pomysłem mediatorów z galaktyki Andromedy zakładającym, że stworzenie gatunku łączącego w sobie cechy obydwu ras uspokoi wojenną zawieruchę; religia to jedno z pierwszych przedsięwzięć kontroli umysłów - podczas gdy Bóg nie wyznaje żadnej religii, bo każda byłaby ograniczeniem i każda stanowi przeszkodę w kontakcie z Boską Świadomością, który jest nam dany naturalnie, a rozmaite religie jedynie go zakłócają; globalną stolicą Nowego Światowego Porządku ma zostać Nowy Jork - gmach ONZ już stoi; w wyniku procesu hybrydyzacji ludzie posiadają jednocześnie nawzajem sprzeczne sekwencje DNA - jesteśmy wewnętrznie skonfliktowani "od podstaw"; krew zawierająca miedź jest bardziej wydajna i z reguły pozwala na znacznie dłuższe życie.

   Ciekawostka dla osób znających język angielski - kilkuminutowy filmik nakręcony domową kamerą internetową, na którym anonimowy młody człowiek wyraża swoje uznanie dla dorobku S. Swerdlowa - tutaj.

   Krótki fragment wideo promujący prelekcje Stewarta nie udostępnione do darmowego rozpowszechniania: od tysięcy lat nauki o ruchu wirowym ludzkich czakr są zwodnicze i spreparowane, ponieważ ruch wirowy powoduje powstawanie otworów, także w polu energetycznym człowieka (aurze) - innymi słowy dziur, przez które potem "można się do niego dobrać". Wirowanie czakr należałoby wizualizować sobie jako ich ruch okrężny wokół ciała w poziomie, a same czakry jako kolory, w których nasza sylwetka jest zanurzona. Osobiście póki co nie praktykuję tego typu sztuczek, może jestem zaprogramowany na mądralę zasiedziałego przed ekranem monitora - ale dla zainteresowanych & odważnych & pracowitych & osób w ogóle zdolnych się skupić i wyciszyć - staram się te niuanse możliwie wiernie i obiektywnie relacjonować; choć w materiałach na witrynie expansions.com jest tego dużo więcej, niż można by sądzić po niniejszym wybiórczym streszczeniu/tłumaczeniu, w którym generalnie pomijam tego typu porady - z ciekawszych/najważniejszych rzeczy wypadałoby pewnie tylko wspomnieć, że wymierne działanie ochronne ma według S. Swerdlowa wizualizowanie sobie siebie, innej osoby czy "planety minus czynniki negatywne" - w każdym razie czegoś, co chcemy chronić - wewnątrz bąbla wypełnionego kolorem fioletowym (nie mylić z purpurowym); z kolei kolor różowy odpowiada miłości - wyobraź sobie siebie w takiej otoczce, jeżeli świat narzeka ci, że nikogo nie kochasz; ale może najcenniejsza, o ile prawdziwa, wskazówka Stewarta dotyczy wizualizacji absolutnej ochrony, która może uratować życie nawet w sytuacji apokaliptycznego trzęsienia ziemi, o czym przekonywał nawet prowadzącego "Coast to Coast" podczas audycji na żywo - polega to na wyobrażaniu sobie siebie lub osoby, której chcemy zapewnić bezpieczeństwo, np. podczas medytacji, wewnątrz dość skomplikowanej figury geometrycznej, którą można mam nadzieję zobaczyć na marginesie niniejszego akapitu lub w razie czego tutaj, a chodzi o fioletowy czworościan foremny wewnątrz fioletowego ośmiościanu foremnego. Trochę to głupie, że jakieś trójkąciki wyobrażane sobie w głowie mogłyby zapewnić nam bezpieczeństwo w wartkim strumieniu niebezpiecznych fizycznych zdarzeń - ale jeżeli nasza rzeczywistość faktycznie jest tak naprawdę wirtualna, to pamięć i postacie tego "świata gry" pewnie są w jakiś sposób zakodowane i raczej niewykluczone jest stosowanie przez system rozmaitych oznaczeń wyręczających konieczność ciągłego powtarzania obliczeń "bilansu uczynków" - np. że dana postać doświadcza stale tego czy tamtego, ma taką czy inną przyporządkowaną przez system po ostatniej komputacji punktów "lekcję" czy emocjonalną barwę przytrafiających się zdarzeń, albo jest chwilowo nietykalna i symbolem tego w języku hiperprzestrzeni jest właśnie specyficzna figura geometryczna w określonym kolorze - tak jak w grze komputerowej byłaby to pewnie wartość określonego bajtu, np. 157; no i może oni tam w tych tajnych projektach "zhakowali" ten niematerialny kod fizycznej rzeczywistości, albo paru szczegółów na jego temat dowiedzieli się od obcych w ten czy inny sposób - no i teraz można tak sobie "oszukiwać", jeśli "znasz te kody", ponieważ nasze myśli i wyobrażenia robią jeszcze karierę w strumieniu danych przetwarzanych przez inteligencję kosmosu i jakoś tam na pewno są z nami połączone, a zatem również owe symbole/kolory stanowiące ich przedmiot. Ja tam nie wiem, może ten dziwny, pełen ostrych kątów kod-symbol to jest akurat na przeczyszczenie albo poślizgiwanie na schodach, może to dezinformacja - więc póki co na sobie tego nie ćwiczę, zwłaszcza że nie budzę się co rano z poczuciem zagrożenia ani obserwując na ścianie wesoły taniec czerwonych światełek laserowych celowników - ale Stewart Swerdlow faktycznie żyje i ma się dobrze, choć dużo podróżuje od lat nadając o tym samym, co Phil Schneider i Serge Monast - więc może to jednak jest skuteczne i w razie czego przyda się wypróbować..?

   Radiowy wywiad S. Swerdlowa dla wesołej czarnoskórej prowadzącej: to nie przypadek, że się tu znaleźliśmy, że żyjemy właśnie w takich czasach i miejscu - sami podjęliśmy taką decyzję, aby tutaj "przybyć", z takich czy innych powodów; cały czas jesteśmy podatni na wpływy alternatywnych rzeczywistości. Inny wywiad  w tym samym programie: rodzice Stewarta zaprzeczają, że pozwalali wojsku wykorzystywać go jako dziecko w eksperymentach, ale kiedy on sam ich o to wypytuje, jego mamie czasem wymknie się riposta w rodzaju "to nie było co tydzień..!"; śmierć Johna F. Kennedy'ego Juniora (syna JFK, który wedle wszelkiego prawdopodobieństwa zostałby senatorem ze stanu Nowy Jork, a jego niezwykła popularność rodziła spekulacje o jeszcze wyższym fotelu) była podobnie jak katastrofy innych samolotów w tym rejonie - m.in. linii lotniczych TWA, egipskich oraz Swissair - efektem nowych zastosowań bazy w Montauk, polegających na manipulowaniu pogodą i testowaniu nowych broni; dziwna okoliczność dotycząca tej sprawy polegała na tym, że ciało Kennedy'ego Juniora wyciągnięto z wraku, poddano autopsji na pokładzie okrętu, następnie od razu skremowano i z powrotem "oddano morzu" - nigdy nie powróciło na ląd, tak jakby próbowano coś ukryć i nikt niepowołany nie mógł go zobaczyć; marynarze, którzy przeżyli "Eksperyment Filadelfia", zostali odosobnieni w zamkniętym ośrodku w stanie Nevada, gdzie do końca życia byli poddawani badaniom i obserwacji (struktura molekularna cząsteczek ich ciał uległa zmianom), a ich rodziny powiadomiono, że zginęli; w programie "Montauk" ustalono, że istnieje coś w rodzaju "kosmicznego zabezpieczenia" przed modyfikacją przeszłości lub przyszłości - przesuwając się w czasie i zmieniając coś, tworzy się jedynie nową linię czasu, coś jakby rozgałęzienie, czy może raczej jest to "przestawienie zwrotnicy prawdopodobieństwa" na inną, już istniejącą w nieskończoności wariantów sekwencję wydarzeń; trzeba bardzo uważać na to, co się myśli, ponieważ gdzieś w jakiejś alternatywnej rzeczywistości to dzieje się naprawdę, tzn. inne, równoległe wersje nas czynią to, o czym w tym wymiarze tylko myślimy (np. żeby komuś zrobić coś niemiłego); nie ma czegoś takiego, jak "boska interwencja", ponieważ "boska dusza" jest neutralna i "zdaje sobie sprawę", że wszystko ma gdzieś swoje miejsce, tzn. musi się kiedyś gdzieś wydarzyć i właśnie dlatego następuje; podróżowanie w czasie i podróżowanie w przestrzeni międzygwiezdnej odbywa się tak samo, przy wykorzystaniu faktu, że każdy punkt w czasoprzestrzeni posiada unikalne koordynaty częstotliwości wibracyjnej - dostrajając do nich osobę, powoduje się natychmiastowe powstanie połączenia - "korytarza"; "widzenie na odległość" (ang. 'remote viewing') to temat zastępczy wysunięty przez władze, zagmatwana sprawa służąca głównie zmyleniu tropów i odwróceniu uwagi od tego, co naprawdę dzieje się w ramach tajnych projektów i eksperymentów - jakkolwiek coś w tym jest i istnieją takie techniki, ale morze dostępnych na ten temat informacji jest bardzo mętne; jedzenie w sklepach generalnie nie ma wartości odżywczych, które organizm mógłby przyswajać - dlatego ciągle jesteśmy głodni.

   Informacje z pierwszej części cyklu wykładów Stewarta pt. "Język hiperprzestrzeni" (ang. "Language of Hyperspace"): w Montauk przydzielono mu zadanie mentalnego podróżowania do hiperprzestrzeni w celu ustalenia znaczenia symboli używanych przez obcych - większość ras utrzymujących kontakty z rządem USA nie używała języka podobnego do naszego, lecz składającego się z symboli, tonów i kolorów; hiperprzestrzeń to nie do końca to samo, co w "Star Treku", gdzie notorycznie "skakali w hiperprzestrzeń" - jeżeli każdą z wielu różnych istniejących rzeczywistości fizycznych wyobrazimy sobie jako zawartość jajka, to płaszczyzny astralne byłyby ich skorupkami, ograniczającymi i spajającymi fizyczny świat - natomiast hiperprzestrzenią będzie wszystko to, co znajduje się poza skorupkami jajek, coś w rodzaju kleju trzymającego to wszytko razem - marka kleju nazywa się "Boska Dusza" i jest to niezwykły klej, dzięki któremu wszystko istnieje, inteligentny i operujący za pomocą archetypów kolorów, tonów i symboli; cała rzeczywistość fizyczna to tylko coś w rodzaju "głupich myśli", które "nie mieszczą się w głowie" i dlatego emanują na zewnątrz, to zamrożona energia w dość nienaturalnym dla siebie stanie; egzystujemy we wszystkich tych sferach jednocześnie, stąd bierze się też magiczny urok liczby 3 oraz trójfazowość powszechna w przyrodzie; w języku hiperprzestrzeni trójkąt jest symbolem kreacyjnej perfekcji, często spotykanym w logach korporacji; w rządowej terminologii słowa "obcy" i "pozaziemski" mają różne znaczenie - "obcy" (ang. "alien") odnosi się do istot pochodzących z innych planet w tym samym fizycznym wszechświecie, natomiast "pozaziemski" (ang. "extraterrestrial" - "E.T.") do istot pochodzących niekoniecznie z tej rzeczywistości, zdolnych do opuszczania jej i powracania w nią wedle własnego widzimisię, do jednoczesnej egzystencji zarówno w wymiarze fizycznym, jak i niematerialnym - podobnie jak elektron może być tak materią, jak i energią; płaszczyzna "pozaziemska" stanowi jak gdyby granicę pomiędzy światem fizycznym a niefizycznym, a w Biblii odniesienia do tej sfery znajdują się tam, gdzie mowa o stanie "wypadnięcia z łaski" - trafiają tam istoty/cząsteczki Boskiej Świadomości, które zaczęły sobie spekulować "może jestem kimś lepszym, niż Bóg", "może nie potrzebuję Boga", "może Bóg mnie nie chce" itp. - popadły w negatywne myślenie, czego efektem było natychmiastowe wytworzenie owej bardziej gęstej i bardziej fizycznej sfery, wyemanowanie jej z poprzednich, pierwotnych wobec niej i wszystkiego innego sfer - Boskiej Duszy (1), jej "zastanawiania się nad sobą" (2) oraz "uświadamiania sobie tego zastanawiania" (3); myślenie bez odpowiedzialności powoduje natychmiastową eksternalizację - materializację; następny energetyczny poziom pod "E.T." ("pozaziemskim") to już "nasz", gdzie egzystujemy wraz z innymi obcymi; te poziomy są uszeregowane nie tylko pod tym względem, że każdy stwarza następny, ale również pod kątem inteligencji - "pod nami" są zwierzęta oraz insekty, a pod nimi rośliny; na każdym poziomie występują cechy poprzednich, gdyż stanowią one jak gdyby kolejne, coraz mniej doskonałe odbicia; każdy poziom zarazem podtrzymuje ten, który go wytworzył, np. my zjadamy poprzednich i modlimy się do następnych; niektóre grupy obcych/E.T. "podrasowują" zwierzęta i insekty do naszego poziomu, przy czym zachowują one swój wygląd; pod poziomem roślin są jeszcze poziomy minerałów, a następnie cząsteczek, z których zbudowane są atomy; pod tą ostatnią "płaszczyzną" znajduje się już tylko wymiar czystej energii, czyli z powrotem "Boska Dusza" - hierarchia nie kończy się jak drabinka, ale zapętla; wygląda jak okrąg - a jeżeli chodzi o okręgi, to nie ma znaczenia, w którym jego punkcie jesteś; w języku hiperprzestrzeni okrąg jest symbolem przestrzeni, środowiska, istnienia; poziomy energetyczne od "naszego" w dół składają się na świat fizyczny, te powyżej poziomu "pozaziemskiego" to świat niefizyczny; "pozaziemski" to granica - coś jak miedza; w obrębie Boskiej Świadomości wszystkie światy fizyczne mają się do niefizycznych jak pojedyncza molekuła włókna do całej reszty wielkiego dywanu; nie istnieje coś takiego, jak chaos - to tylko kwestia zbyt wąskiej i ograniczonej perspektywy, nie pozwalającej na dostrzeżenie zarysów większego porządku - tak samo dla mrówki wędrującej po dywanie zmieniające się kolory wzorów byłyby totalnie chaotyczne; lewa półkula mózgowa operuje na fizycznej rzeczywistości, natomiast prawa jest odpowiedzialna za wymiary niefizyczne; dokładnie pomiędzy nimi znajduje się szyszynka, w samym centrum głowy; cały wszechświat i nasze ciała są hologramami, dlatego np. możliwe jest klonowanie przy użyciu dowolnego pojedynczego fragmentu DNA, z którego da się odtworzyć całość - tak samo każdy fragment hologramu zawiera fraktalnie zakodowany obraz całości; w 1899 r. Nikola Tesla skonstruował urządzenie pozwalające na przewidywanie wyładowań atmosferycznych w rejonach oddalonych o setki mil, było to coś w rodzaju radaru Dopplerowskiego - za pomocą tego sprzętu zaczął odbierać transmisje oraz kody języka hiperprzestrzeni, które uznał za przejawy działalności obcej rasy usiłującej kontrolować Ziemię - co ogłosił publicznie i pisały o tym gazety, a spotkało się to z wyśmiewaniem oraz zainteresowaniem ze strony rządu, natomiast jego samego nauczyło na przyszłość zachowywać pewne przemyślenia dla siebie; obecnie większość technologii stosowanych do masowej kontroli umysłów za pomocą satelitów, nadajników mikrofal, przekaźników energetycznych itp. bazuje na wynalazkach Tesli - urządzenia te generują fale synchroniczne względem elektromagnetycznych fal ludzkich myśli, jak gdyby "małpują je", w związku z czym ludzie nie odróżniają tych wpływów od swoich własnych myśli.

 

   Uwaga: układ akapitów powyżej jest tak naprawdę totalnie chaotyczny i tylko upozorowany na mniej więcej uporządkowany. Poniżej rezygnuję już z wysiłków stwarzania tego rodzaju złudzenia, aby nie wstrzymywać dłużej relacjonowania kolejnych informacji tylko z tego powodu, że trudno jest odgadnąć jakąś metodę ich sensownego i zarazem schludnego pod względem redakcyjnym codziennego dodawania w odpowiednie miejsca (dotychczas streszczałem głównie to, czego dowiedziałem się już wcześniej, zanim uruchomiłem tę witrynę; teraz już raczej tylko dodaję na bieżąco nowe szczegóły, w miarę poznawania ich podczas nurkowania w poszczególne źródła). Jednocześnie rzecz jasna zamierzam systematycznie pracować nad poprawianiem porządku na niniejszej podstronie, w związku z czym od czasu do czasu niektóre akapity mogą wykonywać pewne głęboko przemyślane manewry, np. łączyć się lub rozdzielać, albo wręcz rozpryskiwać czy w wyjątkowo uzasadnionych przypadkach, zmieniać kolejność; dopisywanie do akapitów kolejnych informacji nie będzie wiązało się z przenoszeniem ich na koniec tekstu, ale zazwyczaj chodzi tu o pojedyncze zdania (a gdyby nawet pojawiło się coś większego, to jakoś to zaczaruję, żeby bez sprawdzania metodą przewijania ciężko było przegapić). Korzystając z okazji, pozdrawiam wszystkich, którzy tu sobie czytają te różne ciekawe informacje, prawdziwe lub nie, ale w większości chyba tak, w każdym razie bardziej niż newsy przetwarzane jako pasza dla tłumów - albo 2 + 2 = 3,17..?

   Info od Ala Bieleka z wywiadu z 1991 r. (tekst - j. ang.): na informacje od Toma Beardena trzeba uważać, ponieważ przemieszane są one z dezinformacją; z prelekcji A. Bieleka z 13 stycznia 1990 r. na konferencji ufologicznej w Dallas (tekst - j. ang.): od ponad wieku lub półtora wieku - gdyż zaczęło się to jeszcze w XIX stuleciu - istnieją dwa tory rozwoju technologicznego, z których jeden jest kompletnie ukryty przed opinią publiczną i kontrolowany przez wąskie elity, właśnie dzięki temu utrzymujące uprzywilejowaną pozycję; innym powodem ukrywania tych cywilizacyjnych zdobyczy w rodzaju alternatywnych źródeł energii jest niebezpieczeństwo załamania się ekonomii opartej na tradycyjnych surowcach i rozwiązaniach, gdyby technologie te zostały ujawnione zbyt nagle.

   Uzupełnienie informacji z prelekcji Alexa Colliera z 2008 roku: choć Andromedanie są przed nami 10 tys. lat technologicznie i ok. 50 tys. lat duchowo, nadal popełniają błędy i miewają problemy we własnym społeczeństwie - nie należy więc traktować ich jak bogów, podobnie jak żadnych innych wyżej rozwiniętych istot z kosmosu - to takie same dusze jak nasze, tylko na innym etapie; to tak jakbyśmy wielbili siebie z przyszłości czy rozpływali w zachwycie w obecności naszych dzisiejszych sąsiadów starszych o kilkaset tysięcy czy ileś tam milionów lat. My trwamy w trzeciej gęstości, Andromedanie w piątej, a według ich nauczycieli z dziewiątej gęstości, wiele dusz na Ziemi i 21 innych gwałtownie ewoluujących światach to byty, które przeszły już całą drogę ewolucji duchowej i były na jedenastym poziomie gęstości zwanym "Petale" lub "założyciele" (ang. "founders") - to one stworzyły tunele podprzestrzenne (ang. "wormhole") i cały nasz holograficzny wszechświat, ale ponieważ wszechświat ten jak gdyby "utknął" czy "wpadł w zaspę", tzn. zatrzymał się w procesie rozwoju duchowego, zdecydowały się opuścić wieczność i powrócić w wymiar czasu, zapomnieć kim są, by postarać się jakoś naprawić i rozplątać to od środka. Andromedanie posiadają jasnoniebieską skórę, a w ich rasie występują trzy rodzaje płci: żeńska, męska i obojnacza.

   Informacje z wywiadu z Billym Meierem , opublikowanego w lutym roku 1989, streszczone w ciekawym autorskim pisemku ufologicznym "Alien Digest ": (s. 23-24) jednym z celów misji Plejadian jest ostrzeżenie Ziemian przed barbarzyńskimi istotami z kosmosu, planującymi podbój naszej planety, które niejeden raz niszczyły już całe globy; życie ludzkie jest dla nich warte tyle, co nic - aczkolwiek mieszkańcy innych światów tak samo muszą się ich obawiać; wszystkie kraje na Ziemi powinny się zjednoczyć, aby możliwie skutecznie przeciwstawić się temu zagrożeniu (przyp. autora cytowanego artykułu - czyżby chodziło o "New World Order" i jeden globalny rząd..?); tylko ok. 1 na każde 5 tys. rzekomych kontaktów Ziemian z kosmitami lub bytami z innych wymiarów to przypadek autentyczny - znane nieprawdziwe informacje dotyczą np. "grupy z Ummo" albo "Ashtara Sherana" - ten ostatni wprawdzie faktycznie przebywał kiedyś na Ziemi, ale dał się poznać jako kryminalista, w związku z czym został odosobniony w innym wymiarze gdzieś na tyle daleko, że ani on, ani nikt z jego ludzi nie ma możliwości komunikacji z mieszkańcami naszej planety.

   W przygotowaniu "recenzja" ostatniej książki Stewarta Swerdlowa "Blue Blood, True Blood" ("Błękitna krew, prawdziwa krew") - której fragmenty i ciekawą przedmowę (w j. ang.) można przeczytać tutaj.

   Nieunikniona uwaga odnośnie niezliczonych elementów zbioru informacji pochodzących od Stewarta Swerdlowa: choć przyjaciel Phila Schneidera Al Bielek oraz inni uczestnicy "Project Montauk" Preston Nichols i Duncan Cameron potwierdzają jego uczestnictwo w tym tajnym wojskowym programie, co zasadniczo funduje jego wiarygodność, jednak z drugiej strony on sam często trwoni ją w nietrudny do prześledzenia sposób, sypiąc niesprawdzającymi się przepowiedniami dotyczącymi dat inwazji na Bliskim Wschodzie, wyników wyborów prezydenckich w USA, apokaliptycznych trzęsień ziemi czy znamiennych wydarzeń na skalę globalną. Wprawdzie ogólnie to wszystko, co on od początku lat 90-tych rok po roku zapowiada i stara się nagłaśniać, faktycznie powoli się sprawdza i urealnia w krajobrazie medialnych doniesień - ale raczej nie według podawanego przezeń kalendarza, tylko tak jakby może 2-3 razy wolniej; z tym, że nawet Phil Schneider "miał tak samo", spodziewał się np. stanu wojennego w USA jeszcze przed końcem lat 90-tych. W każdym razie dla mnie takim wyraźnym znakiem, żeby każdej interpretacji autorstwa S. Swerdlowa nie przyjmować zbyt pokornie i bezkrytycznie, jest jego niedawne stwierdzenie  w sekcji odpowiedzi na maile jego witryny internetowej - że wszystkie gry komputerowe zawierają elementy programujące psychikę graczy. Akurat sam kiedyś zrobiłem dwie gry komputerowe i niczego takiego tam nie wkodowałem, a poza tym jeszcze półtora roku temu gościłem w prężnej zachodniej firmie produkującej gry wideo i rozmawiałem tam z normalnymi, wyluzowanymi fajnymi ludźmi takimi jak my, tyle że mają trochę więcej kasy - no i nie zauważyłem na korytarzu żadnych przemykających chyłkiem szpiegów tajnych ezoterycznych stowarzyszeń... Owszem np. plansze tytułowe wyświetlane podczas wczytywania przez grę "America's Army" robią dziwne wrażenie i w tym akurat coś może być, zwłaszcza że gra jest darmowa i sfinansowana przez wojsko USA - ale ogólnie zdaje się generalnie gry są takie same jak dawniej, 10 - 15 lat temu, w sensie że np. ścigasz się samochodem albo zabijasz wszystkich, śmiało biegając po terenie. Tak że tu moim zdaniem Stewart nie ma racji i pewnie tak samo jest też w wielu innych przypadkach, zwłaszcza że niejeden raz chyba każdemu tak się wydawało, kto przedzierał się przez te jego wiadomości uzyskane w latach pracy dla rządu i służb przemieszane z mogącymi przyprawić o zazdrość samego Nostradamusa śmiałymi przepowiedniami wojen i katastrof oraz godnymi Dalajlamy-supertelepaty objaśnieniami wydarzeń relacjonowanych przez media na antypodach. Cóż, każdy ma swoje wady; ale tak naprawdę w sumie nie wiadomo, ile ten gość ma racji, więc chyba raczej też nie ma za bardzo co krytykować; a jeżeli się sprawdzi z tą sfingowaną inwazją obcych do 2012 r., to pewnie nawet wypadało będzie skasować niniejszy akapit. Podsumowując, być może nienarodzeni jeszcze w tej chwili przyszli historycy naszej pełnej ciekawych dziwactw epoki, którzy miejmy nadzieję będą potem kiedyś mieli okazję uważnie to wszystko prześledzić i przeanalizować, kto dokładnie jak w którą stronę ciągnął tłumy swoimi słowami i hipotezami, osądzą w końcu zgodnie i trafnie, że S. Swerdlow to był taki człowiek, który faktycznie wiedział dużo więcej od większości osób mu współczesnych i to na prawie każdy temat - ale właśnie dlatego potem mu się wydawało, że wie już w ogóle wszystko o plus minus każdej sprawie w dowolnym zakątku świata, a jego moralnym obowiązkiem jest dzielenie się tymi informacjami ze zwykłymi ludźmi, pozbawionymi szans na samodzielne rozpatrywanie wydarzeń we właściwym kontekście i poruszeniu przyczynowo-skutkowym. Ja tam go lubię i wyczuwam, że ma dobre intencje, no i że wiele w swoim życiu przecierpiał - nie trzeba być wielkim psychologiem ani wnikliwym obserwatorem & znawcą ludzi, żeby to dostrzec. Ale kiedy Stewart przepowiada co wydarzy się np. za rok, jest dla mnie jasne, że to może nastąpić równie dobrze jutro, za pięć lat albo wcale - ale jeżeli wydarzy się za rok, to też bynajmniej nie będę zaskoczony i nie zacznę nagle dopiero wtedy bardziej interesować się tym źródłem informacji. Tymczasem jak na razie jakiś gość relacjonuje, że po zastosowaniu wobec nagrań Swerdlowa technik odczytywania "mowy odwrotnej" wychodzi z tego, że Stewart wciąż znajduje się w znacznym stopniu pod wpływem "kontroli umysłu" - czego on sam zresztą nigdy nie ukrywał i zawsze zaznaczał, że cały czas pracuje nad usunięciem własnego programowania i że jest to wysiłek, który będzie trwał całe życie.

 

   Wywiady przeprowadzone w ramach "Project Camelot" można by z grubsza podzielić na te bardziej interesujące i te mniej fascynujące. Jednym z tych raczej ciekawszych jest chyba rozmowa z dr Billem Deagle, której chociaż fragmenty być może przetłumaczy wkrótce jakaś "niewidzialna ręka", a na razie streszczenie kilku najważniejszych informacji: według dr Deagle "zmienianie kształtów" (ang. "shape-shifting") tak naprawdę nie odbywa się na poziomie fizycznym, ponieważ wtedy doszłoby do natychmiastowego spalenia molekuł poddawanych transformacji, lecz polega na tym, że osoby będące tego świadkami widzą wtedy tak naprawdę istotę przebywającą w innym świecie, w innym wymiarze, po prostu w przypływie zdolności postrzegania pozafizycznego oglądają quasi-demoniczny byt z innej rzeczywistości, pasożytujący na danej osobie, np. Hillary Clinton - która według dr Deagle jest najbardziej złą osobą, jaką kiedykolwiek spotkał, i najczęściej "wyświetlającą się" jako właśnie taki demon. Inne informacje: masakra w Columbine była sprawką władz/służb, poza tym kilkoro uczniów zginęło od kul S.W.A.T. (antyterrorystów) - był tam jako lekarz, badał ciała. Jeśli chodzi o irański program nuklearny, to niedawno (24 VI 2008 r.) byliśmy na krawędzi globalnej wojny nuklearnej, kiedy Amerykanie pozwolili 100 izraelskim myśliwcom na ćwiczenia w przestrzeni powietrznej Iraku, a śledzący sytuację z satelitów Rosjanie rozpoczęli transmisję kodów do ataku nuklearnego dla łodzi podwodnych i wysłali swoje bombowce atomowe w kierunku USA - świat dzieliły minuty od wybuchu jądrowej konfrontacji. Inna ciekawa historyjka, jaka przydarzyła się doktorowi Deagle, polegała na tym, że pewnej nocy obudził się w swoim łóżku w swojej sypialni w swoim domu, a tam stał sobie jakiś człowiek i wpatrywał się w niego. "Kim jesteś, co tu robisz..?" - zapytał Bill. "Jestem baron Guido Rothschild, Pindar. Chcę, żebyś został moim następcą. Zbadaliśmy twoje DNA, wiemy o tobie wszystko i sądzimy, że jesteś idealnym kandydatem." Kiedy dr Deagle odmówił, dziwny gość odrzekł "W takim razie dotknę serca twojej córki." "- Ale ja nie mam córki, moja żona nie jest w ciąży..!" "- Ha ha ha ha...." - i zniknął tam, gdzie stał, niczym duch; wkrótce urodziła się córeczka dr Deagle, już w brzuchu mamy pozbawiona fragmentu serca, tak jakby miała tylko jedną komorę - dziś ma zespół Downa, ale w ogóle jej przyjście na świat i przeżycie tego lekarze określają jako cud, zresztą tak samo przepowiadał doktorowi Deagle "głos w głowie", który powiedział mu też wiele innych rzeczy, np. żeby zadzwonił do "Project Camelot". Zdaniem dr Deagle bez sensu są domysły, że światem rządzą np. Iluminaci albo Jezuici, masoneria czy Watykan, hybrydy bądź Templariusze, tamci czy jeszcze inni owacy - ponieważ na wszystkich poziomach niejawności, tajnych projektów, sekretnych przedsięwzięć i ukrytych struktur egzystuje wiele rywalizujących między sobą grup - i tak naprawdę nikt nie sprawuje kontroli nad całą planetą ani nie jest tego blisko. Niemniej jednak to jeszcze nie znaczy, że możemy spać spokojnie - w największych miastach USA po cichu zdezaktywowano już dwie nuklearne bomby walizkowe, a rozlokowano ich jeszcze dwadzieścia po głównych aglomeracjach - kiedy zaczną to uruchamiać, na liście do spopielenia pierwsze jest Los Angeles, a drugie Chicago. Chemiczne smugi to rozpylanie w górnych wartstwach atmosfery mieszanki bromu oraz paru innych pierwiastków, dzięki czemu możliwe staje się zaglądanie w przyszłość przy użyciu specjalnej technologii - wysyłany puls odbija się od podrasowanej bromem warstwy atmosfery i przekazuje obraz powierzchni z niedalekiej przyszłości, coś z jakąś fizyką kwantową. Rządy zaprzyjaźnionych państw mogą wypożyczać od USA urządzenia jednorazowego użytku podobne do kuli z filmu "Interstate 60" - odpowiadają "tak" lub "nie", ale tylko na jedno pytanie, a próby ich "rozbrojenia" skutkują uruchomieniem mechanizmu autodestrukcji i eksplozją, z czym wiązał się rzekomy "zamach terrorystyczny" w hotelu w Bombaju przed paroma laty. Jeżeli dojdzie do ataku Izraela na Iran, radioaktywna chmura przejdzie przez Arabię Saudyjską i dalej na wschód, a Cieśnina Ormuz zostanie zablokowana, wskutek czego Japonia i Chiny zostaną pozbawione ropy naftowej (to głównie kraje azjatyckie stamtąd transportują), co spowoduje globalną zapaść ekonomiczną i znaczny wzrost cen żywności; wzrost cen żywności nastąpi również po dalszych zmianach w cyrkulacji prądów Oceanu Atlantyckiego (możliwe już w 2009 r.), które spowodują susze i powodzie, skutkujące zniszczeniem połowy plonów; innymi słowy, zapasy żywności to obecnie bardzo mądra inwestycja. Jeśli chodzi o różnorakie wizje z przyszłości, to o.k., dr Deagle sam miewał je już jako dziesięciolatek, kiedy jakiś opiekun zabierał go w podróże astralne po orbicie, a może to były prawdziwe, i np. pokazywał fajerwerki nad całym terytorium USA - ale to nie były fajerwerki, jak początkowo pomyślał mały Bill - oraz właśnie blokadę Cieśniny Ormuz przez armady okrętów wojennych; jednak według niego trzeba pamiętać, że przyszłość jest płynna, nie wyryta w kamieniu, a to właśnie jest naszym polem do popisu, żeby zdecydować, czy te możliwe warianty przyszłości się ziszczą - dokładnie o to chodzi jej pokazywaniu niektórym z ludzi, jak zresztą również w podpatrywaniu jej przez władze przy użyciu najnowszych niejawnych technologii; według dr Deagle wszystkie możliwe wydarzenia władze sprawdziły już w symulacjach komputerowych przy użyciu niewyobrażalnie skomplikowanych programów i potężnych komputerów, wykonywano nawet wirtualne modele fizycznej Ziemi ze wszystkimi faktycznie znajdującymi się na jej powierzchi budynkami i wszelakimi detalami - każdy rodzaj naturalnej czy nienaturalnej katastrofy, podobnie jak scenariusz działań wojennych, można zaprogramować jako symulację i z dużą dozą prawdopodobieństwa prześledzić dalszy przebieg wypadków, który obliczy komputer n-tej generacji (potrafili to robić już w latach 70-tych).

   Ale jeszcze ciekawszy jest jednak ten Brianstalin, osoba której istnienie i osiągnięcia wciąż (choć trzeba przyznać, że zdaje się dopiero rok temu ujawnił się w necie) pozostają praktycznie zupełnie nieobecne w kręgach "poszukiwaczy prawdy" itp. internetowych serwisów czy witryn pełnych zarówno dobrych intencji, jak i DVD dostępnych w sprzedaży droga wysyłkową (co moim zdaniem wcale nie musi sobie przeczyć, bo gdyby każdy miał prowadzić niezależno-niekoncesjonowaną działalność informacyjną całkowicie gratis, to każdy musiałby się utrzymywać z czegoś innego w typie normalnej pracy, a więc każdy musiałby kilkadziesiąt godzin w tygodniu i plus minus połowę energii poświęcać na coś mało doniosłego, a pomagać milionom otwierać oczy dopiero w czasie wolnym "po godzinach"; skoro koncesjonowane agencje prasowe i media biorą kasę za swoją działalność, to dlaczego niezależne i niekoncesjonowane nie miałyby prawa - czemu tylko w nie strzela się takimi zarzutami i miałyby niby być bardziej zatapialne pod tym kątem..? Ja też tu kiedyś zacznę coś zarabiać, mam nadzieję, i dzięki temu będę mógł poświęcać na to więcej czasu, kupić sobie więcej książek i DVD, dzięki którym podawane przeze mnie informacje będą dokładniejsze i pełniejsze - może nawet dałoby się skoczyć do Stanów [brr...] i przeprowadzić wywiad z Alem Bielekiem, zadając kilka pytań, na które dotychczas nie odpowiadał..;)  W każdym razie ten Brianstalin, który podobno uczył się m.in. od samego Dalajlamy, tym różni się od innych "mistrzów-czytaczy poprzednich wcieleń", że zamiast mówić "ten człowiek był w poprzednim wcieleniu osobą taką to a taką, proszę oto porównanie fotografii i portretu, podobieństwo jest uderzające, czyż nie..?" - jego specjalność, jakby "firmowe zagranie", to namierzanie całych grup dusz, które na przestrzeni wieków razem inkarnują się to tu, to ówdzie, np. raz na angielskim dworze królewskim, potem całą ekipą w Hollywood - zawsze żądni sławy, władzy i pieniędzy, etc. - w każdym razie, coś takiego chyba o wiele trudniej jest sfałszować bądź upozorować, żeby zgadzały się fotografie i podobizny całych grup powiązanych ludzi z różnych epok, no nie..? Za wiarygodnością Brianstalina moim zdaniem przemawia także fakt, że niektóre jego odczyty wydają się totalnie nieprawdopodobne, śmieszne czy szokujące, podobnie jak np. relacje Ala Bieleka - również tu sprawa jest dla mnie jasna, że gdyby ten gość chciał oszukiwać, to raczej spreparowałby trzy razy bardziej strawne materiały, a nie takie "absolutnie nie do uwierzenia" w stylu "filozofom się nie śniło" czy "dziwniejsze niż fikcja"... No więc według Brianstalina osoby takie jak David Icke popełniają błąd polegający na propagowaniu krajobrazu sytuacji w stylu "oni są źli, a my jesteśmy ci dobrzy". Tymczasem Kroniki Akaszy świadczą jakoby, że nikt na Ziemi nie jest niewinny, w przeciwnym razie odrodziłby się na bardziej cywilizowanej planecie - wszyscy w poprzednich wcieleniach byliśmy mniej lub raczej bardziej związani z Iluminatami i satanistycznymi kultami, a to że teraz zagraża nam "New World Order" stanowi karmiczną konsekwencję naszych własnych uczynków z minionych inkarnacji, kiedy to my byliśmy przekonani o własnej wyższości i że "motłochem trzeba sterować". Trwamy więc jakoby w takim cyklu - karmicznej pułapce, gdzie wciąż z kimś walczymy, a tak naprawdę złościmy się na nas samych z innych wcieleń, gardzimy innymi wydaniami samych siebie. (Tym bardziej wydaje mi się to trafne, że mnie też nieraz coś jakoś tak majaczyło, jeszcze zanim przeczytałem o tym w komentarzach "Gary'egoSe7en" do niniejszego filmiku - myślę, że wielu osobom pojawiały się w głowach tego typu spekulacje.)  Co w takim razie powinniśmy robić? Rozwijać się duchowo, ostrożnie podnosić energię Kundalini w górę czakr aż do Trzeciego Oka, które się wtedy otwiera i pozwala nam np. przypominać sobie własne poprzednie życia, nie podróżować astralnie i unikać wszelakich aniołów, życzliwych kosmitów, nauczycieli duchowych itp. pozytywnych przekazów, które tak naprawdę są tylko pięknymi bajeczkami mającymi utrzymywać nas w naszym więzieniu kłamstw (np. Alex Collier według Brianstalina był w poprzednim wcieleniu współpracownikiem Hitlera, a obecnie załapał się na program kontroli umysłów obliczony na zmianę sposobu myślenia 10% światowej populacji) - zamiast czytać rzekomo mądre książki, już lepiej po prostu wejść do jaskini i tam sobie medytować, pamiętając, że także podczas medytacji, podobnie jak w trakcie seansu hipnozy czy transu channelingowego, jesteśmy narażeni na wpływy zwodniczych istot astralnych przedstawiających się jako "świetlani nauczyciele" itp. - zwłaszcza, jeżeli w poprzednich wcieleniach próbowaliśmy bawić się w "czarną magię" czy coś w tym stylu - w takim przypadku w światach astralnych możemy nadal mieć liczne grono "fanów" szukających z nami kontaktu... Jakiś gość napisał do 'Gary'egoSe7en': "przygotujmy się na głód i survival, bo oni chcą wykosić 90% światowej populacji..." itp. - odpowiedź: "w swojej świadomości musisz to negować tak długo, dopóki nie jesteś zielony na twarzy..!" Według Brianstalina światem nie rządzi Jezus ani Budda, ani żadna dusza w tym stylu, nie dlatego że w tym wcieleniu rozjechał go tramwaj czy bo tak po prostu wiatr wieje nam w oczy, mamy pecha itd., jesteśmy niewinnymi ofiarami przykrej sytuacji - wręcz przeciwnie, jesteśmy jej współsprawcami, światem nie rządzi Budda ani Jezus bo po prostu na to nie zasłużyliśmy, nasza karma jest inna i dlatego jest tak, jak jest - dzisiaj owszem, staramy się i walczymy ze złymi siłami, poświęcamy na to niektórzy prawie cały wolny czas - ale kiedyś, może i wiele wcieleń temu, byliśmy po drugiej stronie barykady i pławiliśmy się w luksusie, rozkoszy i władzy, czerpiąc przyjemność z każdej tego minuty - i bardzo nam to odpowiadało; a teraz cały czas płacimy za to "karmiczny rachunek", zależy kto ile osób skrzywdził kiedy był jakim królem lub innym kimś na tyle wpływowym, żeby mu odbiło choć w sumie nie był taki zły. Cały problem polega na tym, że nie pamiętamy poprzednich wcieleń, wskutek czego ciągle błądzimy po omacku i wciąż popełniamy te same błędy. Jest jeszcze taka sprawa, że kiedyś na naszą planetę przybywali tzw. "bogowie", czyli mieszkańcy innych planet, którzy chodzili tu potem między nami i załatwiali swoje sprawy, toczyli między sobą wojny, ginęli a my dostawaliśmy odłamkami, wiążąc ich karmę. Potem odradzali się między nami, nie całkiem to sobie uświadamiając, zwłaszcza w dzisiejszym świecie, w którym psychiczne centra ludzkiego organizmu są celowo chemicznie wyłączane. Niektórzy z nas to właśnie takie dusze - "bogów", którzy często potem reinkarnowali się jako królowie albo faraonowie, w co zresztą wszyscy podówczas wierzyli. Bardzo ciekawy artykuł (j.ang.) dotyczący Brianstalina można przeczytać tutaj - i to wcale nie kolejne reinkarnacyjne odczyty są w nim najciekawsze, ale inne informacje, cytaty z książek itp. zdania skłaniające do myślenia. Odnośnie filozofii 'GarySe7en' ma do powiedzenia tyle, że "myślenie konceptualne tworzy raczej nową iluzję niż odkrywa prawdę, tak że tzw. filozofię można spokojnie wrzucić do toalety i spuścić wodę". Według niego kierując się w życiu wyłącznie rozumem i racjonalnym, logicznym myśleniem, nie unikniemy cierpienia i nie przebijemy się przez iluzję, na którą składają się wszystkie nasze życia w reinkarnacyjnym cyklu - z którego tak niełatwo jest wybrnąć. Nasze życia są tak naprawdę "snami wewnątrz snu", a otaczający nas materialny wszechświat jest realny i jego fizyczność ogranicza nas tak bardzo, jak realny i ograniczający dla wirtualnych botów jest wirtualny świat, w którym sobie żyją i kombinują, nie podejrzewając, że to wszystko nie dzieje się naprawdę; to inny świat jest prawdziwy - ten, w którym zakotwiczone są nasze dusze. Dlaczego więc mało kto zdaje sobie z tego sprawę, czemu miliardy błądzą od pokoleń? Otóż wg Brianstalina w sferze astralnej Ziemi bytują istoty, które wybrały "służenie sobie" zamiast "służby dla innych", charakteryzującej byty którym chciało się ewoluować dalej, do źródeł. Te byty wpływały na kształty obrane przez wielkie religie i po dziś dzień systematycznie angażują się w działania dezinformacyjne na skalę masową lub w wymiarze indywidualnym - ponieważ utrzymywanie ludzi w niewiedzy leży w ich żywotnym interesie, gdyż inaczej trudno byłoby im tak na nas pasożytować, wykorzystując nasze codzienne błędy. Niczym w starych legendach o diabłach i demonach, potrafią zaofiarować wiele, przy tym kreując się na nie wiadomo kogo, a generalnie zazwyczaj wykorzystując czyjeś pragnienie sławy i "bycia kimś", nabrania znaczenia; jednak o czym mówią już "bajania"(?) przodków, na dogadywaniu się z nimi koniec końców nie wychodzi się dobrze. To te istoty manipulują ziemskimi elitami, manipulującym z kolei szerokimi masami z przekonaniem, że są nie wiadomo jak sprytni i lepsi. Jednak przy tym wszystkim Brianstalin zaznacza, że uwikłanie w quasi-satanistyczne klimaty oraz inne ezoteryczne rytuały, jak również indywidualne śrubowanie rekordów egoizmu, to normalne etapy w rozwoju duszy, przez które przechodzi każda. Ażeby przejrzeć przez iluzję i wydostać się z cyklu iluzorycznych reinkarnacji, trzeba osiągnąć poziom świadomości wyższy niż posiadali Jezus albo Budda; powodzenia (choć jeżeli ktoś w tej sytuacji się zniechęci i już nawet nie będzie próbował, pewnie i tak nigdy mu się nie powiedzie). Skoro już mowa o postaciach religijnych, według tego źródła wszystkie systemy wierzeń stanowią nieprzenikalne bariery dla prawdy. ("Dlaczego wierzymy w to, co wierzymy..? Kto zaszczepił te idee w naszych głowach..? Kto tak naprawdę korzysta na tej całej masowej kontroli umysłów..?" - wg Brianstalina optymalną metodą dochodzenia do odpowiedzi na te pytania jest rozwój mentalny w kierunku wyższej świadomości.) Jeżeli chodzi o ogólny bieg ludzkiego życia, wg tej wersji slogany o tym, że każdy kreuje własną rzeczywistość, to po prostu takie slogany; każdy raczej dostaje w wydarzeniach zapłatę za swoje poprzednie "dokonania", a jednocześnie i tak po prostu powtarza dalej te same błędy i wikła się w takie same "własne sidła", co w poprzednich życiach; chyba, że danej osobie tym razem w końcu udało się jakoś wyewoluować - wówczas następnym razem odrodzi się na mniej porąbanej planecie.

   To co mówi Brianstalin, czy raczej jego rzecznik GarySe7en, współgra zdaje się nieźle z informacjami znanymi jako "Revelations of an Elite Family Insider", które wcześniej jakby "ocenzurowałem" i pominąłem w niniejszym opracowaniu, ponieważ zawierały dość ostrą krytykę łatwowierności Davida Icke'a plus twierdzenia, że wielu świadków "zmieniania postaci", którzy się z nim skontaktowali, zostało podstawionych na trasie jego podróży. Informacje te pochodzą od osoby przedstawiającej się jako członek rodziny, której nazwisko rzadko występuje na kartach historii - podobnie jak wszystkich innych rodów, które w rzeczywistości od tysięcy lat kontrolują sobie naszą planetę, w przeciwieństwie do nazwisk znanych "zwolennikom teorii spiskowych" należących do rodów, których członkowie od wieków są tylko wykonawcami poleceń i wytycznych; "oni grają na flecie czy lutni, ale kto inny pisze symfonie i komponuje melodie" - analogia podawana przez "insidera" (po naszemu 'człowieka z wewnątrz'). Otóż według tych informacji wszyscy ludzie dobrej woli i szlachetnych intencji, którzy starają się zaalarmować innych o planach zaprowadzenia "Nowego Porządku Świata", tak naprawdę tylko go przyspieszają i zwiększają szanse, że nadejdzie - działa tu mechanizm wizualizacji, działa tak samo jak w przypadku każdej innej sprawy. Ziemia jest swego rodzaju więzieniem dla "niebezpiecznych dusz" (w skrócie interpretując, on jakby starał się to chyba zasugerować w bardziej zawoalowany sposób), a Iluminaci też tu "siedzą", ale są często są jakby w pewnym sensie trochę lepsi czy mniej zakłamani i dlatego funkcjonują jednocześnie jako "nadzorcy" pozostałych więźniów - wiedzą, co jest grane i o co napawdę chodzi tu na tym ziemskim padole, ale nie powiedzą "uwaga, słuchajcie wszyscy, siedzimy tu w więzieniu, bo dosyć popaprane z nas dusze, niezależnie co kto o sobie myśli - musicie robić tak i tak, żeby się wyzwolić" - ponieważ chodzi o to, tzn. takie są zasady, żeby każdy sam na to wpadł, osiągnął to samodzielnie idąc własną drogą - a wszystko, co potrzebne, jest jakoby powszechnie dostępne, tzn. wszelakie informacje i niezbędne wskazówki, pozostaje tylko trochę się postarać; a może nieco więcej niż trochę. Jednocześnie gość zaznaczał, że reinkarnowanie się w szeregach jednego z "rodów panujących" wcale nie musi oznaczać, że ktoś jest bardziej rozwiniętą duszą czy coś w tym stylu - tu wchodzą w grę również inne uwarunkowania, m.in. genetyczne i rodzinne. Według niego składanie ludzkich ofiar podczas tzw. "satanistycznych" rytuałów, systematycznie urządzanych w pewnych kręgach związanych z elitami, jest raczej uzasadnione - ponieważ dzięki tym wydarzeniom możliwa jest komunikacja z istotami bytującymi w innych płaszczyznach, których rady mogą potem pozwolić uniknąć np. przelewu większych ilości krwi. Każdy człowiek na Ziemi, tzn. każda dusza, gdyby rozwinął swoją moc i wyewoluował "jak się patrzy", mógłby samą siłą woli pokonać całe zło na Ziemi i nie tylko. Nie wszystkie "rody panujące" są tak samo "dobre" i niektórym odpowiada ta istniejąca sytuacja, w której sprawują władzę - osoba ujawniająca te informacje ostatnie posty na forum, gdzie to wszystko się wydarzyło, rzekomo "musiała już pisać szybko", może tak jakby bo za dużo ujawniła już prawdy; człowiek ten stwierdził też, że nie je "90% tego, co wy jecie" - ma własną fermę, kury i inne zwierzęta, warzywa itp. - podobnie jak wszystkie inne rody, nie kupują nic w sklepach tylko mają własne, zupełnie inne linie zaopatrzenia w nieskażone "ogłupiaczami" artykuły spożywcze. "Insider" stwierdził też stanowczo, że nigdy nie będzie miał dzieci - sugerując zastanowienie się nad faktem, że pierwszą rzeczą, jaką robi dziecko po przyjściu na świat, jest wybuchnięcie płaczem; według niego dusza w noworodku pamięta jeszcze wtedy, co się dzieje, skąd przybyła i dokąd trafiła, rozumie że "to znowu się stało"...

 

   Inny wątek - z informacji podanych przez Ala Bieleka w niniejszym radiowym wywiadzie: programowanie umysłów w Montauk odbywało się z wykorzystaniem dorobku Wilhelma Reicha. Plejadianie, którzy pomogli nazistom w pracach nad konstrukcją latającego spodka, należeli do tzw. grupy z Aldebarana, nielicznej i niezależnej od rady współtworzonej przez większość zamieszkanych planet konstelacji Plejad. Kiedyś liczniejsi, w zamierzchłej przeszłości przyczynili się do powstania rasy aryjskiej, a kiedy w XX wieku prezydent Roosevelt w imieniu USA odrzucił ich propozycję współpracy, zrozumieli że wybuchnie wielka wojna światowa i podróżując w czasie w przyszłość, odkryli ogromne spustoszenia w aryjskiej populacji - dlatego w 1935 r. umyślnie rozbili jeden ze spodków w Bawarii, aby zwiększyć szanse Niemców, z którymi zawarli też umowę, że nie będą zaostrzać polityki odnośnie osób pochodzenia żydowskiego - potem gdy naziści przestali przestrzegać tego porozumienia, Plejaranie dali im fałszywe rady, które pomieszały im szyki i badania. Szefem rady Iluminatów, według przyjaciela Ala który uczestniczył w jej posiedzeniu, jest mierzący 9 stóp Drakonianin; oni planują w skali setek lat, są bardzo inteligentni, stoją nad bankierami, II wojna światowa była np. tylko posunięciem w grze, której końcowym wynikiem ma być przekształcenie Ziemi w małą maszynkę do podbijania kosmicznych okolic - my jesteśmy arsenałem, który chcą wykorzystać; obecnie wpływają na całość ziemskiej populacji za pomocą technik kontroli umysłu, wywodzących świadomość na manowce programów tv itp.

 

  Uwaga na temat wyrażonej przez Phila Schneidera opinii, że generalnie trwa inwazja obcych na Ziemię: jak to możliwe, że nikt nie słyszał ani nie widział choćby fragmentów epizodów tej epickiej kolonizacji, nikt spośród miliardów ludzi tworzących, nazwijmy to w ten sposób, globalną szeroką opinię publiczną - przecież nie wszyscy dziennikarze na świecie wiedzą, że za pieniądze uczestniczą w kantowaniu wielu osób naraz, niektórzy myślą że naprawdę żyją w wolnym świecie, o którym mówią i piszą oni i ich koledzy, w którym poszanowane jest elementarne prawo każdego nowo narodzonego człowieka do życia w świadomości tego, skąd się tu wziął, co nas otacza i jak - chociaż mniej więcej - naprawdę wyglądała historia naszej planety, jak kształtuje się jej teraźniejszość i np. kto ponosi za to polityczną odpowiedzialność, a może nie ponosi. Jak to możliwe, że trwa pewnego rodzaju inwazja czy próba wrogiego przejęcia, a my, miliardy ludzi, niczego o tym nie wiemy, żadna ze stron nie woła nas na pomoc ani nawet nigdy nie spyta o poradę..? Długo nie mogłem tego pojąć, ale w końcu chyba co nieco zaczęło mi świtać na ten temat. Załóżmy, że według nieżyczliwych nam obcych nasza świadomość ich istnienia, bliskiej obecności, "chrapki na nas", czy w ogóle że 'ecie pecie, ale na pewno nie jesteśmy sami we wszechświecie' - zwiększyłaby naszą czujność, statystyczną gotowość obronną jednostek, wykluczyłaby też możliwość przejęcia planety w optymalny sposób, tj. niezauważalny dla szerokich mas jej mieszkańców. Z kolei wyobraźmy sobie nasze władze i tych wszystkich porządnych ludzi, którzy wypłynęli do góry we współczesnych strukturach, gotowych brać na siebie odpowiedzialność za podjęcie decyzji o ujawnieniu informacji, które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa doprowadzą do mniejszego lub większego chaosu i ogólnoświatowych zawirowań, nie mówiąc o pozrzucaniu ich samych ze stołków w myśl haseł "to dlaczego tyle czasu nic nie mówiliście..!?" - czy to pomogłoby w odpieraniu inwazji, utrzymywaniu tajnych międzynarodowych sił, sprzętu i zaopatrzenia, które są do tego potrzebne..? A więc jest możliwe, że to dzieje się teraz i jednocześnie zupełnie o tym "cicho sza" na wszystkich częstotliwościach dostępnych cywilom - ponieważ obydwie strony chcą wygrać w jak najlepszym stylu i celują w wariant najbardziej dla siebie komfortowy, w którym miliony spracowanych ludzi nadal wieczorami piją piwko i śmieją się, jak jest fajnie, a oni sami to już w ogóle są najlepsi i znają się na wszystkim - i dlatego dzień za dniem muszą to udowadniać.

 

 

   Poniżej remix informacji od Plejaran z kontaktów Billy'ego Meiera, za Randolphem Wintersem (który nawet mieszkał przez pewien czas tam u Billy'ego w Szwajcarii, był członkiem wieloosobowej koedukacyjnej grupy złożonej m.in. ze sceptyków, którzy przyjechali niegdyś tylko na moment, żeby zwymyślać gospodarza od oszustów, po serii artykułów o jego przypadku i wykonanych przezeń zdjęciach spodków, jakie zaczęły się ukazywać w zachodniej prasie na przełomie lat '70 i '80 - gość potem się z tego wypisał i komentował później z przymrużeniem oka, że dużo było kwasów pomiędzy różnymi członkami grupy zazdrosnymi o "miejsce przy Billym", jakiekolwiek wzmianki o sobie z ust Plejaran, poza tym momentami trudno się było połapać, kto do kogo "czuje miętę" i z kim chce pracować nad przyrostem naturalnym...)

- religie są niezbyt korzystne, ponieważ ograniczają wolną wolę jednostki, która powinna sama uczyć się praw wszelkiego stworzenia, krocząc własną drogą; taką możliwość blokuje np. chrześcijaństwo, które bardzo zmieniło prawdę od czasów Immanuela

- poważne niebezpieczeństwo dla Ziemian wynika ze zbyt szybkiego rozwoju technologicznego, m.in. podróży kosmicznych, podczas gdy rozwój duchowy idzie nam tak powoli, że możemy się wpakować w konkretne tarapaty np. po nawiązaniu kontaktów z innymi cywilizacjami, kiedy nie będziemy umieli się zachować i wszyscy zobaczą, że np. zaczynamy "nawracać" mieszkańców jakiejś planety na własne religie - stąd już tylko krok, żeby ktoś uznał nas za "zarazę"...

- statystycznie przeciętny wiek mieszkańca Ziemi jako formy duchowej wynosi ...ponad sto milionów lat; tym naprawdę jesteśmy - formami duchowymi przechodzącymi przez serię materializacji; osiągnięcie poziomu podstawowej świadomości i racjonalnego myślenia zabiera formie duchowej 10 - 20 milionów lat; ciekawy komentarz R. Wintersa do tej informacji: "tak więc początkowo nie uczymy się zbyt szybko; w sumie można to zrozumieć, jeśli rozejrzeć się po ludziach wokoło - nie wydają się załapywać zbyt wiele, jeżeli chodzi o ewolucję duchową"

- ukończenie etapu, w którym do egzystencji potrzebuje się ciała fizycznego, zabiera miliardy lat, normalnie ok. 70

- mieszkańcy Ziemi genetycznie pochodzą z konstelacji Lutni, gdzie dziś nie ma już życia

- pas asteroid w Układzie Słonecznym był kiedyś planetą o nazwie Melona, pomiędzy Ziemią a Marsem, której mieszkańcy (pochodzący z gwiazdozbioru Lutni) lubili wojnę i w końcu wysadzili ją w powietrze, przy okazji powodując zagładę życia na Marsie, którego orbitę katastrofa przesunęła bliżej Słońca

- za zamachem na Johna F. Kennedy'ego stała sekretna podgrupa w C.I.A. i tak samo było w przypadku zabójstwa jego brata, Roberta F. Kennedy'ego, gdy kandydował

- w najpopularniejszym komercyjnym systemie operacyjnym znajdują się "tylne drzwi" umożliwiające hakerski dostęp do komputera pracownikom pewnych amerykańskich służb

- w roku 2012 można się spodziewać nietuzinkowego apogeum katastrof naturalnych, takich jak powodzie i susze, huragany oraz trzęsienia Ziemi, itp.; Słońce zrobi się trochę niespokojne i na całej kuli ziemskiej mogą występować burze elektromagnetyczne oraz wynikające z nich rozległe awarie sieci energetycznych; będzie działo się też sporo innych ciekawych rzeczy; jednak nie ma co przesadzać z końcem świata, bo go nie będzie, a prawdopodobieństwo przebiegunowania jest bardzo znikome; nie wszystkie informacje na ten temat warto rozpowszechniać, ponieważ katastrofalne ewentualności mogą w ludzkich umysłach zacząć przemieniać się w samospełniające się przepowiednie; owszem, nastąpią zmiany klimatyczne, klęski plonów i niedobory żywności w wielu rejonach, ale według Plejaran, siejąc na ten temat panikę, można zmienić przyszłość raczej na gorsze [źródło]

- w roku 2006 na Marsa przybyli obcy z Syriusza - było to coś w rodzaju policyjnego pościgu, ponieważ trafili tam po śladach innych obcych z Syriusza, którzy wcześniej urządzili sobie tam szemraną bazę w strukturach pozostałych po dawnych kolonizatorach planety; stamtąd dokonywali wrogich manipulacji na Ziemi, dopóki nie zostali w końcu namierzeni i ujęci przez siły bezpieczeństwa własnej cywilizacji; następnie wszystkie budowle i monumenty kiedykolwiek wzniesione na Marsie przez jakichkolwiek ludzi zostały usunięte - cywilizacja z Syriusza ma takie prawo, że kiedy gdzieś zostaje popełnione przestępstwo, to o ile nie ma tam populacji, usuwają wszystko, co jest dziełem człowieka [źródło]

- "katastrofa tunguska" z czerwca 1908 r. polegała na autodestrukcji pojazdu kosmicznego należącego do ludzi przybyłych z odległych światów nazywanych przez nich Bardan (Bardan 1, 2 i 3), położonych w gromadzie galaktyk nazywanej przez ziemskich astronomów Coma; ich wielki statek znalazł się na Ziemi w wyniku błędu koordynatów, uszkodzony nie mógł jej opuścić, a jego załoga nie mogła liczyć na pomoc ze swojego macierzystego świata, ponieważ w ogóle nie wolno im było znaleźć się na Ziemi; w tej sytuacji ukryli pojazd na Syberii i oddali rozrywkom typu seks z mieszkańcami Ziemi, także z dala od tamtego miejsca; w rezultacie nabawili się chorób wenerycznych, które zmutowały w ich nieco odmiennych organizmach i zdziesiątkowały załogę; pozostali przy życiu skonstruowali bombę atomową, unieśli pojazd w powietrze i wywołali detonację, zamieniając się wraz ze swoim statkiem w pył i kurz - śmierć ponieśli wszyscy członkowie załogi, których liczba wynosiła w tamtym momencie 4387 (Plejaranie to wszystko obserwowali, ale nie mogli pomóc ze względu na prawa/zasady). Czyli z tego by wynikało, jeśli zaufać wersji Plejaran, że nie można się odrodzić na innej planecie, niż się umarło - że tych 4387 kosmitów reinkarnuje się odtąd na Ziemi, pewnie nieraz zastanawiając się: "czemu jestem inny/-a niż wszyscy..?" [źródło]

 

*** 31 X 2009 ***  Naprawdę szczerze przepraszam za coraz większy chaos panujący na tej stronie, polegający na przemieszaniu tematów, wątków i akapitów - ale co innego byłoby, gdybym np. w XIX wieku po rejsie dookoła świata opisywał już na spokojnie, na lądzie, jak to wszystko po kolei było, a co innego kiedy wciąż pojawiają się nowe informacje i zmieniają priorytety, zapatrywania w kwestii które są ważne, a które coraz bardziej wyglądają na ściemy itp. Może nie od razu ani nie wkrótce, ale kiedyś wypełnię obietnicę uporządkowania tego wszystkiego i udostępnienia w poręcznej formie.

   Tymczasem nowe ciekawe informacje pojawiają się w niedawnym wywiadzie dr Stevena Greera dla "Project Camelot". Podsumowując swoje 19-letnie doświadczenie w kontaktach z pracownikami tajnych projektów stwierdza on tam (ok. 18 min.), że według przekazywanych mu przez wiele osób informacji, Szarzy i Reptilianie (Gadoidy) generalnie nie są istotami pozaziemskimi, ale biorobotami stworzonymi przez ludzi (ang. PLF - Programmable Life Forms). Przy czym większość osób stykających się z nimi podczas pracy w tajnych projektach nie zdaje sobie z tego sprawy. W tym wszystkim chodzi zaś o zbudowanie strachu opinii publicznej przed tymi "wrogami", wywołanie negatywnego nastawienia do gości z kosmosu i ustawienie "wojny", która pomoże rozwiązać problem przeludnienia i przyda się pewnym grupom również do innych celów. Jeżeli to prawda, to Phil Schneider, Al Bielek, Stewart Swerdlow itp. nie do końca zdawali sobie sprawę z tego, co widzą na własne oczy (a już Alex Collier został kompletnie wkręcony). Pasowałoby to do wersji Plejaran przekazanej Billy'emu Meierowi - wręcz "jak ulał"; również Brianstalin pewnie by temu przyklasnął. Zatem być może Księżyc jednak nie jest obcą bazą, tylko po prostu kawałkiem jakiejś pradawnej planety, zaplątanym na orbitę okołoziemską..? Dr Greer wspomina także o technologii umożliwiającej dostęp zmysłów - nawet osoby, która wcale tego nie chce i/lub o tym nie wie - do tzw. "niższego astralu", gdzie egzystują sobie pewne byty, znane w tradycji jako demony itp. - dzisiejsza (a nawet "wczorajsza") technologia według jego źródeł pozwala nie tylko na postrzeganie tych istot, ale nawet na ich materializowanie w naszej fizycznej rzeczywistości, tzn. na oblekanie ich w prawdziwe trójwymiarowe ciało, mięso i kości. Nietrudno skojarzyć, że tłumaczyłoby to wiele rzeczy, o których mówił David Icke. Poza tym, jak relacjonuje dr Greer, wiadomo mu o przypadku finansowania przez kogoś "z jednej z rodzin" badaczy zjawiska abdukcji (uprowadzeń przez obcych) - według niego intencje wyglądają tu w ten sposób, żeby ugruntować strach szerokiej publiki przed przybyszami z kosmosu i odpowiednio urobić ludzi psychicznie przed sfingowaną "wojną" - po której jeszcze ma zostać odegrany "powrót Jezusa" itp. [Przypomnijmy, że również Barry King - były pracownik ochrony w tajnej podziemnej bazie na terenie Wlk. Brytanii - opowiadał, że widział rosłego Reptilianina z ogonem, ale z tego, co udało mu się ustalić, to była sztuczna istota stworzona przez ludzi - choć wyglądała jak rasowy kosmita; także GarySe7en sceptycznie wypowiadał się o alarmujących doniesieniach, że Gadoidy jedzą ludzi w najlepsze.]

   Przeczytawszy powyższy akapit, ktoś podobnie nie od dziś zgłębiający te tematy i próbujący upowszechniać różne wiadomości, nie zawsze wesołe, może pomyśleć (o autorze tych słów): "oho, chyba jednak w końcu gościu zaczął iść na łatwiznę, już znużyła go dolina o Reptilianach i zagrożeniu ze strony ich i Szarych, teraz zachciało mu się uwierzyć w pozytywną bajeczkę, że oni w ogóle nie istnieją i jest fajnie, nie ma się czym stresować - a przecież wiadomo, że największym sukcesem diabła jest przekonać ludzi, że nie istnieje; ja tam będę twardy/-a i nadal wytrwam w odwadze wierzenia w Gadoidy i innych "złych obcych", nie pękam, nie idę na łatwiznę, nie przechodzę do obozu nawiedzonych wymiękaczy". Na tę okoliczność pozwolę sobie na nieco osobiste wyznanie: nieraz miałem spory rachunek za prąd, bo bałem się w nocy spać po ciemku, tak się pękałem tych Drakonian i innych takich, że wyświetlą się w nocy w moim pokoju. Wiele miesięcy chodziłem też z miną nietęgą, myśląc o złowrogiej potędze Szarych, sprawujących cybernetyczną kontrolę nad znacznym odsetkiem światowych decydentów. I nigdy nie wymiękłem, nie zacząłem sam siebie ściemniać "ojej, a może to nie jest prawda, może wcale nie jest aż tak źle, przecież trzeba być dobrej myśli..." Dopiero w obliczu kolejny raz pojawiających się informacji, że może to wszystko wielka mistyfikacja - i to pochodzących od osoby wielokrotnie dłużej siedzącej w tym tematach - wyjeżdżam z prezentacją powyższej hipotezy, którą dotąd raczej omijałem, uznając za próbę odwrócenia uwagi, a trochę na zasadzie "fajnie, ale lepiej dmuchać na zimne". Mam wiele wad i na pewno wyraźnie widać to w wielu miejscach na niniejszej witrynie, sam czasem wstydzę się czytać te swoje wypociny, bo nie brak miejsc, gdy aż kłuje w oczy, jak nie udało mi się "zniknąć" ze swoją osobowością i potrzebami ego - ale co do tej jednej rzeczy zapewniam i daję słowo honoru, że nie zabrakło mi odwagi i to nie było tak, że zwyczajnie zmęczył mnie strach i życie wśród obaw / przykrych myśli / smutnych wizji. Po prostu zawsze starałem się możliwie obiektywnie prezentować różne wersje i hipotezy, wiadomo że z akcentem na te, które akurat wydawały mi się najbardziej prawdopodobne - i dalej próbuję to robić, niczego nowego nie wymyśliłem i nie zmieniam taktyki. Pozdrawiam wszystkich rodzimych ufologów, z których 90% uzna mnie pewnie teraz za wykolejeńca, ewentualnie perfidnego dezinformatora lub agenta - ale po prostu nie od dziś staram się postępować przede wszystkim zgodnie z własnym sumieniem, nawet jeżeli wszyscy maszerują inną drogą; i zawsze potem się okazywało, że dobrze robiłem, więc i teraz jestem dobrej myśli.  ;)

   Wracając do dr Greera - na starość coś chyba najwyraźniej zaczął ciekawie nawijać, bo wcześniej zdaje się raczej przynudzał podczas swych nieco pompatycznych wystąpień - trochę prawdy jednak w tym jest, że "obcy" to obcy, ponieważ do stworzenia wspomnianych biorobotów wykorzystano ...tkanki prawdziwych istot pozaziemskich z katastrofy pod Roswell (sklonowano je). Według niego obecnie ponad 90% ruchu ufologicznego podąża szlakiem zaplanowanym w połowie XX wieku przez decydentów planujących "III wojnę światową" (czy raczej międzyświatową).

   Ponieważ coraz więcej wydaje się wskazywać na to, że najmądrzej byłoby wrócić do wersji rzeczywistości przedstawionej Billy'emu Meierowi przez Plejaran, przypomnijmy jeszcze raz kilka ich kluczowych stwierdzeń/informacji:

- Iluminaci to grupa o znaczeniu lokalnym, nie globalnym

- Szarzy faktycznie przybyli z systemu Zeta Reticuli, ale przeprowadzili tylko trochę uprowadzeń, po czym temat ten został sztucznie rozdmuchany

- Ziemi faktycznie zagraża inwazja z kosmosu, ale w wykonaniu zdegenerowanych ludzi z gwiazd, którzy zniewolili już niejedną planetę

- co jakiś czas nasz świat odwiedzają barbarzyńskie istoty reprezentujące inne formy życia, które porywają przedstawicieli naszego gatunku i uprowadzają ich na swoje planety lub przeprowadzają eksperymenty

- plus minus największymi problemami Ziemian są obecnie przeludnienie i myślenie religijne, które jest błędne i prowadzi na manowce, obojętnie jaką religię się wyznaje; jeżeli ludzkość nie obudzi się na prawdę i nie wkroczy na ścieżkę prawdziwego rozwoju duchowego, naszemu światu grozi upadek i pogrążenie się w moralnej ciemności

- wszelkie myśli, na które pozwalamy sobie w naszych głowach, promieniują daleko poza czaszkę, a następnie (co najmniej po kilku dniach) wracają do nas odbite przez kosmos w kształtach spotykających nas wydarzeń, nieco zmienione czy jakby "poprawione"

- pod koniec II wojny światowej pewna ilość nazistów faktycznie zdołała ewakuować się w okolice Antarktydy i zaprzyjaźnionych krajów Ameryki Południowej; po czym odlecieli w kosmos, uprzednio zmieniwszy trochę ideologię

- Stalin został otruty przez swoje otoczenie; podobnie kilku papieży z II poł. XX wieku: Jan XXIII, Paweł VI (zastąpiony następnie sobowtórem) i Jan Paweł I

- jeżeli dojdzie do wybuchu III wojny światowej (obecnie prawdopodobieństwo zmalało), ogromne spustoszenie siać będą ludzie-maszyny walczący dla USA (uprzednio odpowiednio przygotowane osoby, zabijające w nieświadomym hipnotycznym transie); użyte mogą zostać również bronie zapalające atmosferę; Europa ulegnie podtopieniu i zostanie podbita (Włochy, Wlk. Brytania) - najpierw ze Wschodu, a następnie znajdzie się pod panowaniem fundamentalistów islamskich; we Francji wybuchnie wojna domowa wywołana przez mniejszości etniczne; o Polsce akurat nic nie mówili, jako jednym z nielicznych krajów - tak jakby nas miała ominąć większość tych atrakcji

- około roku 2030 w Ziemię uderzy Czerwony Meteor, co spowoduje katastrofę na skalę globalną

- już co najmniej od lat 70-tych wokół Marsa orbitowały amerykańskie pojazdy załogowe, o których nie wiedziała opinia publiczna

- Atlantyda i Mu istniały naprawdę, mieszkali tam ludzie, którzy przybyli z gwiazd; nie byli jednak aniołami, a na zakończenie działań wojennych ocaleli z pogromu naukowcy Mu skierowali nad Atlantydę asteroidę tak wielką, że rozpadłszy się na kawałki nadal niosła energię ponad 32 tys. bomb wodorowych - pękła skorupa ziemska, a fale sięgnęły 2300 m, podczas gdy niebo zasnuło się pyłem na 40 lat; mimo to z Atlantydy jeszcze coś zostało - wyspy Azory pośrodku Atlantyku; działo się to ok. 11,5 tys. lat temu, potem przetrwała jeszcze miniaturowa Atlantyda na Morzu Śródziemnym (archipelag Santorini) - mniejsza kolonia tej samej społeczności [źródło]

- istnieją miriady miriad wszechświatów, więcej niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić; nasz jest tylko kropelką wśród niezmierzonych oceanów; ale to jeszcze nic - cała fizyczna rzeczywistość jest tylko drobinką, śladowym ułamkiem tego, co istnieje - większość tego, co trwa, ma charakter niematerialny, duchowy, doskonalszy od czegokolwiek, co jesteśmy w stanie dosięgnąć zmysłami i opisać w uczonych książkach

- dusze ludzkie dążą do doskonałości, reinkarnacja po reinkarnacji z wolna wracają do źródła i zjednoczenia z Kreacją, co jest tysiące razy przyjemniejsze niż orgazm (można tego na chwilę doświadczyć podczas podróży międzygwiezdnej, dalekiego "skoku", kiedy dochodzi do krótkotrwałej dematerializacji); dusze zwierząt nie ewoluują, tylko jak gdyby po prostu "wypełniają swoją naturę"

- panikowanie w sprawie "chemtrails" to przesada; podobnie żywność GMO itp. - nie jest aż tak źle, jak czasem podejrzewają osoby próbujące tropić kłamstwa władz

- oprócz mocarstw takich jak USA, Rosja, Chiny itp., jedną z głównych światowych sił, odpowiedzialną za wiele wojen i ludobójstwa, z czego ludzie nie zdają sobie sprawy, jest sitwa połączonych interesów hierarchów z Watykanu i globalnych ortodoksyjnych syjonistów - oni udają, że wiele ich różni, podczas gdy tak naprawdę od dawna ze sobą współpracują

- olbrzymia większość osób utrzymujących, że skontaktowały się z nimi istoty pozaziemskie, to przypadki nieautentyczne; choć zdarzają się również prawdziwi kontaktowcy, często wybrani przez jakieś pojedyncze istoty/byty, które nieco "przejazdem" czy "z ciekawości" mieszają się w ziemskie sprawy i próbują pomóc, po czym zazwyczaj się zniechęcają i rezygnują, wracając do swoich światów; w licznych przypadkach ludzie ci wszakże decydują się nie pojawiać na scenie publicznej, obawiając się reakcji otoczenia

- "channeling" to ściema; podobnie "kryształowe czaszki"

- wysłanie w kosmos rakiety z płytką opisującą położenie naszej planety było ryzykownym pomysłem

- jedzenie mięsa jest jak najbardziej wskazane i konieczne dla zachowania pełni zdrowia; nasi naukowcy wkrótce mogliby wynaleźć swego rodzaju rośliny dające mięso, dzięki czemu nie trzeba by zabijać zwierząt - tak właśnie rozwiązują to Plejaranie

- osoba znana jako Jezus Chrystus istniała naprawdę, ale miała na imię Immanuel; zostały po nim pisma, które odkopano w XX w. i częściowo odtworzono jako "Talmud of Immanuel"; w jego czasach używanie jego prawdziwego imienia wiązało się z odpowiedzialnością karną, dlatego już jego brat posługiwał się "kryptonimem", który po pięciu wiekach kompletnie zatarł pamięć o prawdziwym imieniu; fraza "Yezues Christos" pochodzi ze starożytnej greki i oznacza "pomazaniec - syn Zeusa", co pierwotnie odnosiło się do Dionizosa

- w 2279 r. n.e. lepiej nie kupować akcji firm ubezpieczeniowych, ponieważ powróci wtedy kometa powodująca potopy ewentualnie powodzie, ta sama która niegdyś skróciła dobę na Ziemi z 40 do 24 godzin; jej przejście zawsze kosztowało życie wielu istot żywych, powodowało zmiany w topografii łańcuchów górskich i wielkie erupcje lawy; ale też tej "Komecie-Niszczycielowi" (ang. "Destroyer Comet") zawdzięczamy nasz Księżyc; z kolei Wenus zawdzięcza jej obecną orbitę; wcześniej Wenus była księżycem Urana, a Ziemia drugą planetą od Słońca

 

   Przerywnik: Stewart Swerdlow zawsze zaznaczał, że przekazana mu wersja pradawnej historii Ziemi i kosmosu (feat. 'reptilians' as 'Mu' civilization) to po prostu wersja przekazywana przez tajne służby USA pracownikom tajnych wojskowych projektów; również Al Bielek nigdy nie twierdził inaczej, ani nikt z jego otoczenia.  Z drugiej strony faktycznie jednak mamy na Dalekim Wschodzie potężny Kult Smoka i wszechobecną ukrytą symbolikę węża czy pentagramu, obecną w naszej architekturze od tysięcy lat, w naszych oczach już chyba cicho szydzącą ze "wszechwiedzącej" paplaniny współczesnych naukowców, którzy rzekomo wszystko dostrzegają, a nie wiedzą tego o czym nas wiedzą już tysiące. Właściwie to nawet dzisiaj jadąc rowerem widziałem na dachu stacji benzynowej sporych rozmiarów logo "Alfa Romeo", gdzie dokładnie widać było bezradną ludzką sylwetkę w paszczy zielonego węża. Ale, nieco z powrotem z pierwszej strony, też nie można do końca wykluczyć, że częściowo taka symbolika została w dniach dzisiejszych rozdmuchana, w ramach ogólnego PR-u czarnej operacji...  A może te odwieczne węże i pentagramy to symbole związane z demonami - których obecność w "niższym astralu" potwierdzają GarySe7en/Brianstalin/Elite Family Insider/Stewart Swerdlow etc., a i Plejaranie mówili Billy'emu, że w okolicach Ziemi zawsze kręci się pełno istot, które chciałyby wykorzystywać szaleństwa ludzkiego ego i manipulować nami w zamian za złudzenia i fałszywe odczucia, które są w stanie w nas wywoływać, o ile wejdziemy z nimi w styczność.  Zresztą GarySe7en pisze wprost, że "Reptilianie" to po prostu nowa nazwa, jaką w dzisiejszych czasach ludzie zaczęli określać demony, które były tu od zawsze - a może odkąd my tu jesteśmy; bytują w "niższym astralu", skąd nas kuszą - a nierzadko sami się prosimy; według "Family Insidera" powinniśmy jednak być im za to ...wdzięczni, gdyż np. to dzięki nim możemy częściej uczyć się na własnych błędach; po prostu taka jest ich rola w 'ekosystemie' i moglibyśmy je za to szanować; pomyślmy, gdyby Tobie albo komuś z osób, które najbardziej lubisz, przydarzyło się takie życie od kolebki do grobu, że nigdy by się nie zdarzyło zrobić nic złego, odezwać z niskich pobudek ani dowiedzieć się, co to jest poczucie wstydu - trochę sucha faza, no nie..? Według "Insidera" one przychodzą nawet wtedy, kiedy za bardzo się śmiejemy albo gdy odczuwamy podniecenie erotyczne - pisał, że wtedy zawsze raczej woli się skupić, nad czymś skoncentrować i popracować - tak jakby może żeby niepotrzebnie nie schodzić z "wiecznej drogi"...

   A patrząc w jeszcze nieco inny sposób na tę ogólną kwestię sugerowanej inwazji-rekonkwisty w wykonaniu niesympatycznych smoków/reptilian/gadoidów: a może to przekręt fraktalnie podobny do megaokrutnych ćwiczeń z 11 września - tamto jakoś przeszło, to teraz czas na scenariusz o rozmachu globalnym, skoro próba generalna wypaliła i wszyscy wiedzą, jak było, przynajmniej w świecie wielkich mediów i polityki, ale mało kto mówi o tym przed kamerami, tylko każdy bierze kasę i idzie do domu. Więc tak samo jak do 11 września potrzebne było wykreowanie jakichś terrorystów, ich złowrogich osobowości i szaleńczej ideologii o zabarwieniu okrutno-bezlitosnym - podobnie w sztucznej inwazji obcych ani rusz bez skomplikowanych psychicznie istot o wielkich zębach, przerażających samym swym wyglądem i gardzących ludzkim życiem, fanatycznie oddanych ekspansywnej walce nakazywanej im przez agresywną ideologię..? Podobieństwa gadoidów z terrorystami: zabijają dzieci, dorosłych, nienawidzą nas; są źli; cały czas próbują nas atakować, są powody żeby się ich bać, a nierzadko po prostu trzeba się przed nimi bronić; ich obecność i okresy hiperaktywności to czynniki sprzyjające zjawiskom prawnego uszczuplania swobód obywatelskich i praw jednostki; wynik ogólny w głowie: strach, strach, strach, a jego przyczyną wróg, przeciwko któremu wypadałoby zewrzeć szeregi - "spójrz, znowu zjedli Stefanka..." Oczywiście to nie przesądza sprawy, ale jednak jest trochę podobieństw - że też wcześniej tak długo nie umiałem tego zauważyć. [Może za bardzo myślałem sobie: "skoro zabili Phila Schneidera, to na pewno wszystko co mówił było prawdą". Bez sensu i nielogiczne, jedno nie wynika z drugiego: przecież on też mógł mieć od kogoś jakieś nie do końca sprawdzone informacje, może też niejeden raz w życiu na coś się nabrał, jak każdy. Może wtedy pod Dulce specjalnie napuścili ich na Szarych, bioroboty albo prawdziwych, żeby właśnie ludzie mieli takie przykre wspomnienia i w szeregach tysięcy pracowników tajnych projektów poszła fama, że obcy to niezłe #$%&!* ..?]

   Dla równowagi dodajmy, że niemniej spójna wydaje się hipoteza, że to gadoidy rozgłaszają plotki o tym, że ich nie ma, a raczej że istnieją tylko jako sprzętowo zmaterializowane demony lub najczęściej po prostu skomplikowane bioroboty, sztuczne formy żywe, produkowane przez ludzi. Gdybyśmy jako kosmiczni ludzie-psychole chcieli podbić i kontrolować jakąś planetę krasnali, też nie zaszkodziłoby nam propagowanie opinii, że wysocy ludzie to wielka mistyfikacja i wojskowa prowokacja szemranych kręgów zakopanych pod centrami władzy Planety Krasnali.

   Nie wiemy, jaka jest prawda, argumenty znajdą się na podparcie obu teorii - ale może warto w ogóle zastanawiać się, która z opcji lepiej odzwierciedla rzeczywistość, wałęsać się na tym poziomie ze swoimi rozważaniami, być "świadomym Polakiem" ;) za okupacji była za to zsyłka do obozu) - zamiast spekulować w głowie o tym, komu powiedzie się w wieczornej edycji "Jacy oni są fałszywi" albo "Gwiazdy tańczą na nerwach", pół godziny dziennie modnić się i pielęgnować zadając sobie pytanie "czy wyglądam już wystarczająco ładnie" itd. zbierać na nowy samochód, przez całe życie nie wiedząc o istnieniu wiecznej drogi i że właśnie pokonujemy kolejny jej etap, np. bez ikry marudząc po peletonie i ciesząc się nie wiadomo z czego.

 

   Wracając do przekazu Plejaran:

- naszą przyszłość tworzymy sami we własnej podświadomości, gdzie powstają dokładne plany na kilka następnych dni; nie zdajemy sobie z tego sprawy, "świadomość dowiaduje się później"

- ok. 10% przypadków nagłej niespodziewanej śmierci, np. w wyniku wypadku, kończy się w ten sposób, że duch zamiast przejść na "drugą stronę" nie orientuje się, że umarł, po czym wchodzi do innego ciała i nierzadko powoduje u danej osoby objawy choroby psychicznej; taką sytuację można odkryć podczas hipnozy, napotykając na inną osobowość - istnieją udokumentowane medycznie przypadki, gdy dopiero przeprowadzona podczas hipnozy szczera rozmowa ze zbłąkanym duchem okazywała się przełomem w leczeniu chorego

- Plejaranie zastrzegli Billy'emu, że nie mówią mu o wszystkich sprawach politycznych i sekretach rządowych, m.in. z myślą o jego bezpieczeństwie, a generalnie w każdej sferze tematów przedstawiają tylko określone aspekty, trochę na zasadzie "nie za wiele naraz" czy "ile potrzeba na ten moment" - była nawet mowa o "połowie prawdy"

- w roku 1995 wszyscy Plejaranie opuścili Ziemię i zatarli ślady po swoich bazach; pozostawili pewną ilość sprzętu monitorującego, m.in. dyski telemetryczne [źródło]

 

    [ Zawsze sobie myślałem (generalnie cały czas próbując jakoś pogodzić w głowie Billy Meiera i Phila Schneidera) jakoś tak: "Może Plejaranie nie mówili Billy'emu wprost o tych groźnych stworach, żeby go nie narażać? Żeby nie irytować służb krajów współpracujących z tymi zawsze chętnymi do kontaktów istotami..? A może nie poruszali takich negatywnych wątków w myśl strategii tego rodzaju, żeby przede wszystkim udostępnić to, co najważniejsze, tj. przesłanie duchowe, a nie obciążać na dzień dobry całego przekazu silnym negatywnym ładunkiem, mroczną "drugą połową prawdy"..? Dopiero teraz pomyślałem o tym w nieco inny sposób, dokładniej następujący: "Może gdyby Ziemią od tysięcy lat rządziły supersprytne gady i/lub ich połowiczni genetyczni spadkobiercy, Plejaranie jednak kiedyś wspomnieliby o takim szczególe..?"   Z drugiej strony, Plejaran nie ma już u nas od 14 lat - więc kto wie, może trochę jednak się pozmieniało, np. w kwestii postępów infiltracji Szarych czy osiągnięć innych sił działających w samolubnej intencji. Phil opisywał sytuację już po odlocie Plejaran, o którym zresztą wiedział, choć zginął od razu w pierwszych dniach następnego roku. Ogólnie te dwie wersje światoobrazu nie do końca dają się pogodzić, ale też nie są za bardzo rozbieżne - i myślę, że w obydwu sporo jest prawdy, a pewnie też zdarzyło się trochę przypadków zbyt łagodnego postawienia sprawy albo zbyt pesymistycznego postrzegania okrytych tajemnicą okoliczności.

   Według czynników zbliżonych do Billy'ego, prawda wyglądałaby zatem w ten sposób, że informacje przekazywane przez Alexa Colliera i Barbarę Marciniak nie są wybitnie wiarygodne - choć oczywiście nie może tu być mowy o świadomym wprowadzaniu w błąd, raczej o ukrytej manipulacji i subtelnej modyfikacji prawdy pod kątem przyswajalności dla osób już zaznajomionych ze sporymi fragmentami ukrytej rzeczywistości; o wielu innych źródłach nie ma zaś nawet co wspominać - choć nie będziemy ich tu wymieniać, żeby nikogo nie urazić, no i żeby przypadkiem nie pomówić jakiegoś akurat wiarygodnego kanału - bo przecież do końca nie wiemy, jak to jest. Natomiast Stewart Swerdlow chyba okazywałby się osobą, która wiele przeszła podczas daleko posuniętych tajnych eksperymentów na ludziach, ale udało mu się z tego wybrnąć i tylko popełnia ten błąd, że za bardzo wierzy, że zna prawdziwą historię Ziemi i paru kosmicznych cywilizacji - podczas gdy tak naprawdę wie tylko tyle, ile wiedzieli wojskowi instruktorzy. A chyba gdybyśmy to my odpalali megaplan sfingowania inwazji obcych, to nie zależałoby nam szczególnie na tym, żeby wszyscy pracownicy wszystkich tajnych projektów doskonale wiedzieli, że to ściema i oni w ogóle nie istnieją - a tym bardziej osoby zbliżone do królików doświadczalnych. Być może też Stewart nadal w pewnym stopniu znajduje się pod jakiegoś rodzaju wpływem swoich dawnych pracodawców/oprawców - choć jak na marionetkę w przedsięwzięciu nakręcania paniki przed lipnym atakiem z kosmosu, trochę często w ogóle wspomina o planie sztucznej inwazji i że naprawdę zamierzają to zrobić.

   Tak czy siak, nie ma co przesądzać, a wręcz dość nieroztropnie byłoby tak robić. W końcu nawet w Biblii padają słowa: "Bądźcie mądrzy jak Węże"...]

 

- jeszcze w okolicach lat 70-tych Plejaranie mówili Billy'emu, że powodem ich misji na Ziemi jest fakt, że nasza planeta zmierza w kierunku autodestrukcji, o ile nie nastąpi gruntowna zmiana myślenia jej mieszkańców

- najsilniejszym centrum negatywnego myślenia na kuli ziemskiej jest miasto Rzym; w przyszłości może to przyspieszyć erupcję Wezuwiusza, która z kolei ma poprzedzać serię globalnych katastrof i III wojnę światową w niczym nie łagodniejszą, niż można sobie wyobrazić - użycie broni zapalających atmosferę, jądrowych i biologicznych; ale to jest na zasadzie przepowiedni, a nie zapowiedzi jak Czerwony Meteor, który na pewno nadlatuje - czyli ten scenariusz może się odegrać, ale nie musi, o ile ludzie się opamiętają - i po to właśnie udostępnia się im takie proroctwa - zapiski z przyszłości; według informacji od Plejaran z przełomu lat 80-tych i 90-tych (przepowiednie pochodzą z poprzednich dekad, lat 1967-81), światowi liderzy jako tako się opamiętali i prawdopodobieństwo wybuchu III wojny istotnie zmalało

- po śmierci duch trafia na "drugą stronę", gdzie także się uczy i dopiero gdy "odrobi lekcję", powraca w ciele nowo narodzonej osoby; przeciętnie po "tamtej stronie" spędza się 152 lata, ale obecnie w "nowej erze" wszystko się zmienia i z powodu ogromnego przeludnienia wraca się "przed czasem", np. po 10, 30 albo 70 latach

- Plejaranie nie mają pieniędzy, pracują 2 godziny dziennie gdziekolwiek akurat chcą, po czym "podbijają kartę" i mogą potem spędzać czas w dowolny sposób, swobodnie korzystając ze wszystkiego

- mają duże miasta, ale nie takie duże jak nasze; ich miasta przypominają kwadraty; w każdym budynku mieszka jedna rodzina, która nigdy nie jest większa niż 5 osób - rodzice i max. troje dzieci; mają coś jak małżeństwa, tyle że 1 mężczyzna może mieć od 1 do 4 żon (co zdaje się nawiązuje do jednego z praw stworzenia, które według nich traktuje o powinności niemonotonnego spółkowania w intencji miksowania genów - a relacjonując to konkretnie i w imię sprawy narażając się feministkom wszechobecnym wśród fajnych lasek, jest to jeden z nakazów kreacji, mówiący wprost o tym, że mężczyzna powinien spółkować z jak największą liczbą partnerek)

- ich długość życia wynosi ok. 1000 lat, ale wynika nie tyle z osiągnięć medycyny, co z poziomu ewolucji duchowej statystycznego mieszkańca

- homoseksualność może wynikać z niezdecydowania ducha, czy chce reinkarnować się jako mężczyzna, czy jako kobieta; chodziłoby tu o podświadome wahanie na przestrzeni poprzedniego życia; jednak nie zawsze to jest przyczyną - czasami ma to podłoże psychologiczne, a sytuacja może się zmienić w pewnym punkcie życia

- wyzwolenie się z cyklu reinkarnacji, życia i śmierci, tj. przejście do fazy ciała duchowego ("świetlistego") zajmuje ok. 60-80 miliardów lat i miliony/miliardy inkarnacji

- Plejaranie nie mieli nic wspólnego z Atlantydą; była to kolonia ludzi z gwiazdozbioru Lutni i Wegi; Mu było stolicą przeciwników Atlantydy, dziś jest tam chińska pustynia; nie wszyscy ludzie z tamtej cywilizacji wymarli - żyją jeszcze w podziemnych miastach w Himalajach i Indiach; ich skóra jest niebieska

 

*** 10.11.09 ***

   Głównym źródłem wymienianych powyżej oraz poniżej informacji od Plejaran jest 16 anglojęzycznych kaset nagranych w 1992 r. przez Randolpha Wintersa, który przedstawia to w bardzo fajny sposób, "na luzie", z dowcipem i tylko momentami może za bardzo "po łebkach", choć to i tak razem jest 12 godzin - materiał ten obejmuje m.in. wywiad z Billym oraz wartkie streszczenie najważniejszych informacji przekazanych mu przez Plejadian; pierwszą część można odsłuchać tutaj.

- w kosmosie istnieją ponad 42 miliony rozmaitych ludzkich ras; 340-350 kolorów skóry (Billy nie pamiętał dokładnie); ale tylko nieliczni z nich odwiedzają Ziemię

- z monitoringu Plejaran wynika, że rocznie mamy trzy tysiące wejść w atmosferę Ziemi w wykonaniu ufo - w większości są to eksploratorzy i te same, powtarzające się rasy; innymi słowy nie jest tego aż tak dużo, jak mogłoby się czasem wydawać w obliczu nieustannych doniesień o różnych niezidentyfikowanych obiektach widywanych na całym świecie, a już w USA praktycznie codziennie

- Indianie amerykańscy to jedna z trzech ras obecnych na Ziemi pierwotnie

- Plejady, które widzimy na niebie, są zbyt młode, żeby gościć życie - planety są zbyt młode; nie ma tam nikogo, żadnego człowieka; Plejaranie pochodzą z Plejar znajdujących się we wszechświecie przesuniętym wobec naszego o ułamek sekundy; ich ciała są zbudowane z delikatniejszej materii i nie mogliby się z nami przywitać uściskiem dłoni - byłoby to dla nich niebezpieczne, mogą najwyżej przechodzić blisko nas 

- 24 tys. osób na Ziemi jest w kontakcie z Plejaranami i otrzymuje od nich informacje na zasadzie impulsów, ale żadna z tych osób sobie tego nie uświadamia

- impulsy otrzymuje się również z Kronik Akaszy, wtedy wie się różne rzeczy, nie wiedząc skąd; chodzi tu jakby o automatyczny dostęp do naszej wiedzy i mądrości z poprzednich wcieleń - Kroniki Akaszy zapisują wszystkie myśli, uczucia i słowa każdego człowieka na planecie; nieliczni ludzie potrafią czytać z nich także rejestry innych osób, duchowo pokrewnych im wibracyjnie - tzn. korzystać z ich mądrości lub umiejętności, podobnie jak z własnego dorobku poprzednich żyć

- postępów na drodze duchowej i szlaku rozwoju świadomości dokonuje się tylko dzięki medytacji; chodzi tu jednak nie tyle o nadwyrężanie stawów w następstwie długotrwałego przesiadywania w pozycji kwiatu lotosu, co po prostu o częste refleksje nad własnym życiem, światem wokół itp. - najlepiej w wyciszeniu i skupiając się nawet mniej na tym, co na zewnątrz, a koncentrując wysiłki i dociekania na sięganiu wzrokiem coraz głębiej wewnątrz siebie, gdzie kiedyś znajdziemy wszystkie odpowiedzi, bo one od zawsze tam są

- ang. "fine matter world", czyli świat "delikatnej materii", o którym ciągle mówią Plejaranie (że tam odpoczywają dusze po śmierci, żyją istoty które nie potrzebują już ciał do zbierania doświadczeń, tam też na moment przenosi się załoga wraz z całym statkiem kosmicznym, jeżeli wykonują bardzo daleki skok przez przestrzeń, zamiast podróżować miliony lat) - to mniej więcej to samo, co niekiedy określa się też jako hiperprzestrzeń albo wymiar czasu zero

- u Plejaran wszystkich traktuje się równo, kobiety i mężczyzn, a także osoby posiadające największą wiedzę i najwyższy poziom rozwoju duchowego - nie uważa się ich za lepszych ludzi, tylko za osoby po prostu cieszące się korzyściami dłuższego istnienia jako dusza, mogące wykorzystywać doświadczenia większej liczby przeszłych żyć i tylko dlatego mądrzejsze, bardziej rozwinięte

- do kontaktów z Plejaranami młodego Billy'ego przygotowywali Timmerowie, ludzie z innego wszechświata (DAL) - bardziej zaawansowani od Plejaran technologicznie, ale mniej duchowo; konkretnie były to kontakty z sympatyczną blondynką o imieniu Asket, która z całego życia pamięta niemal wszystkie słowa i myśli - nie tylko swoje, ale też rozmówców; przedstawiciele jej rasy wykorzystują procentowo wielokrotnie więcej potencjału mózgu niż my, stąd te możliwości; w każdym razie ciekawa sprawa z nimi polega na tym, że mówią "Cześć"/"Dzień dobry" w taki sposób, że po prostu telepatycznie zalewają witaną osobę wszystkimi swoimi pozytywnymi uczuciami wobec niej żywionymi

- wszechświat równoległy istnieje, a wszystkie planety, budynki i ludzie mają tam swoje odbicia; różnica polega jedynie na niewielkim przesunięciu w czasie

- Ziemia jest jedynym miejscem we wszechświecie, jakie znają Plejaranie, w którym religie zdobyły tak wielkie znaczenie, że dla normalnego człowieka są już w tym momencie raczej przeszkodą w "wyczuciu" prawdy i samodzielnym zorientowaniu się, o co chodzi z tym całym życiem i istnieniem

- Plejaranie znają taniec, podobnie jak rasy zamieszkujące wszystkie inne znane im światy, ponieważ to naturalne połączenie rytmu z ruchami ciała; jednak jeżeli chodzi o Plejaran, to u nich tańczą tylko kobiety, mężczyźni nie - jako że wielu mężczyzn, którzy za szybko się odrodzili/reinkarnowali, ma w sobie jak gdyby ukryte wątki kobiece, które nie są do końca na miejscu i mogłyby stanowić swego rodzaju problem dla ich tożsamości, gdyby się uwypukliły - a temu właśnie mógłby sprzyjać taniec

- duch potrzebuje pokarmu, a tym pokarmem jest dla niego poznawanie prawdy, wiedza i mądrość, które płyną z doświadczeń - dlatego istotne jest, żeby je zbierać, podążać za iskierkami ciekawości

 

 [ Generalnie informacje w tej części niniejszej podstrony bardzo przypominają początek podstrony "Przekaz" - jednak tym razem są relacjonowane nieco dokładniej i z baczną uwagą, żeby uniknąć jakichkolwiek pomyłek czy najdrobniejszych przeinaczeń. Jeszcze jeden przerywnik: Plejadianie sceptycznie wypowiadają się o "Eksperymencie Filadelfia", tzn. według nich nic takiego nigdy nie wydarzyło się w żadnej stoczni na świecie - o ile można wierzyć internetowemu Wiki poświęconemu Billy'emu Meierowi, bo też do końca nie sposób wykluczyć, że ktoś życzliwy przy tym manipuluje i czasami Plejaranie wcale nie mówili tak, jak tam jest napisane, że oświadczali. W każdym razie, jeżeli faktycznie nie było żadnego takiego eksperymentu, to pozostaje jedynie takie wytłumaczenie, że Al Bielek jest ofiarą zaawansowanych eksperymentów z reżyserowaniem pamięci i wgrywaniem wspomnień - skądinąd on sam jest świadomy istnienia takiej technologii, o czym sam mówił, opowiadając jak wynikło to z rozwijania osiągnięć Wilhelma Reicha; poza tym część jego historii to przecież całkowite wymazanie pamięci, po którym zapomniał kim był - a może sam do końca po dziś dzień nie jest pewien, które wspomnienia są bardziej prawdziwe..? Kto niby mógłby pokusić się o chociażby szacunkową ocenę prawdopodobieństwa takiej ewentualności... O co zaś mogłoby w tym chodzić - chyba o nic innego, jak o przestraszenie całego świata, że USA od pół wieku posiadają niesamowite technologie, więc lepiej z nimi nie zaczynać i się nie stawiać. Z drugiej strony, jako już nie takie żółtodzioby w zachłystywaniu się poszczególnymi źródłami na temat ufo, nie powinniśmy chyba nagle zakładać, że wszystko, co relacjonuje Billy Meier, to na pewno 101% prawda, a Plejaranie mają krystalicznie czyste intencje i są poza wszelkimi podejrzeniami, nawet kiedy sugerują, że to nie angielski, a język niemiecki powinien stać się globalnym środkiem komunikacji, ponieważ w tym języku najbardziej precyzyjnie można wyrażać różne metafizyczne zagadnienia i pojęcia, a poza tym wywodzi się on z języka pradawnych przybyszy z gwiazd. Osobiście znam trochę język niemiecki, ale go nie lubię i na dłuższą metę denerwuje mnie jego brzmienie, wręcz powoduje lekkie pogorszenie samopoczucia - stąd np. moja nieśmiała podejrzliwość w tej kwestii; poza tym nas Ziemian stać chyba przecież na jakiś nasz własny niepowtarzalny język, w którym będziemy wszystko wyrażać tak wesoło, pozytywnie i z humorem, że za kilka tysięcy lat prześcigniemy Plejaran w ewolucyjnym wyścigu kultur, a potem to oni będą się od nas uczyć "jak żyć"; co nam będą narzucali jakiś język z gwiazd - i do tego brzmiący jak niemiecki, który chyba nie do końca pasuje fonetycznie do naszej pięknej planety. Nie sprawdziła się również przepowiednia Plejaran dotycząca Jana Pawła II - że zostanie uśmiercony wkrótce po objęciu pontyfikatu; choć bardzo groźny zamach faktycznie nastąpił, więc tak zupełnie się nie pomylili. Ale generalnie przypadek Billy'ego Meiera ma niewiele słabych punktów, choć przez dziesiątki lat składające się nań materiały urosły w olbrzymie ilości zdjęć, nagrań wideo latających spodków, próbki minerałów nieznanych naszym laboratoriom i przede wszystkim grube tomy wiadomości z kontaktów, w których nikt jeszcze nie znalazł ani jednej podejrzanej sprzeczności; a Billy w wywiadach odpowiada zawsze bez zastanowienia, swoim śmiesznym angielskim, nie wymijając żadnych pytań jak niektórzy inni "kontaktowcy". Autentyczność tego przypadku potwierdzali też pracownicy tajnych wojskowych projektów, jak chociażby Phil Schneider - zwykle wymieniając go jako jedyny wiarygodny przypadek kontaktu na całej planecie, to znaczy nie wspominali nigdy o żadnym innym wartościowym źródle tego typu - ani Al Bielek, ani Stewart Swerdlow; ten ostatni najbardziej różni się w swojej wersji historii od tego, co przekazał Billy, przede wszystkim przekonaniem, że rywalizujące z Atlantydą imperium Mu (Lemurię) zamieszkiwane było przez gadoidy, a nie inną społeczność ludzi z gwiazd - ale kto wie, może w przyszłości okaże się, że to jednak Stewart miał rację, a kosmicznie inteligentne smoki szykują się do odwiedzenia naszej planety gwiezdną eskadrą bojową, czyli tak jak mówił Alex Collier - poza tym obydwaj oni zgadzają się co do faktu postępującej infiltracji najważniejszych na Ziemi struktur władzy przez czynniki pozaziemskie - tyle, że wg Stewarta i Davida Icke chodziłoby tu raczej o wrogą ludzkiej wolności operację rozpoczętą wiele tysięcy lat temu w starożytnych królestwach, od których zaczyna się historia naszej obecnej cywilizacji technicznej, sekretne przedsięwzięcie od mileniów kontynuowane przez przedstawicieli określonych rodów, reprezentujących  specyficzne linie genetyczne, rozwijane z powodzeniem i nie mieszczącym się nam w głowach sprytem dzięki domieszce krwi przybyszy ze starszych gwiazd i wykorzystywaniu wiedzy potajemnie zachowanej z czasów ich pobytu na Ziemi - tak że obecnie praktycznie już kontrolują nasz świat, a my się śmiejemy, kiedy ktoś o tym mówi; natomiast według Alexa Colliera, Drakonianie to owszem główny problem, jeżeli tu do nas dolecą przedarłszy się przez blokady zorganizowane jakoby przez sprzyjające nam rasy, ale na tę chwilę na Ziemi powinniśmy strzec się przede wszystkim Szarych, którzy wszczepiają implanty tak ludziom z najwyższych kręgów władzy, jak i tysiącom zwykłych Ziemian, z których chcą sobie zrobić zdalnie sterowaną armię. Tymczasem według Plejaran owszem, konfrontacja z siłami inwazyjnymi z kosmosu jest dla mieszkańców Ziemi nieuchronna, ale choć początkowo określili tych przyszłych agresorów enigmatycznie jako "barbarzyńskie istoty", to przy innej okazji ukonkretnili to do "zdegenerowanych ludzi z kosmosu"; poza tym o wojowniczych międzyplanetarnych gadach nigdy nie wspominali i choć nie mówili też, że takich nie ma, ani że w swoim przekazie przedstawiają pełny obraz sytuacji, to potem wprost jako śmieszną i niedorzeczną ocenili hipotezę obecności na Ziemi "zmieniaczy kształtów", tj. istot potrafiących zmieniać postać fizyczną z ludzkiej na gadzią i z powrotem - choć akurat ten fragment przesłania Plejaran pochodzi z może nieco mniej wiarygodnej relacji z rzekomej telepatycznej rozmowy z Billym, dotyczącej komunikacji jakoby zaistniałej już długo po odlocie Plejaran z Ziemi, znanej mi tylko i wyłącznie z Internetu, z większego zbioru podobnych opracowań, odnośnie których w wielu przypadkach/tekstach można odnieść wrażenie, że w porównaniu z tematami poruszanymi w poprzednich dekadach, dużo częściej padają w nich lekceważące słowa o znanych nazwiskach i wątkach ze sfery ukrywanych zagadnień, w której współcześnie próbują się rozeznać osoby nie ufające już koncesjonowanym mediom. Może więc to jest tylko dezinformacja, tzn. pewna ilość dostępnych w sieci streszczeń z kontaktów Billy'ego to rozmyślnie spreparowane fałszywki wymierzone w czołowe tematy i autorytety strefy ukrywanych informacji. A może to czysta prawda, wiele rzeczy faktycznie zostało niesamowicie rozdmuchanych na zasadzie pesymistycznych domysłów i mechanizmu oceniania informacji opartego m.in. na myśleniu "jeżeli to straszne, to musi to być prawda"; a David Icke rzeczywiście padł ofiarą takiej manipulacji, jak sugerował to "Elite Family Insider": że kiedy zaczął odkrywać różne ukrywane zasady naszej rzeczywistości i popularyzować owe istotne prawdy, od wieków utrzymywane w ścisłej tajemnicy przed szerokimi masami, gdyż umożliwiające każdemu pojedynczemu człowiekowi pojęcie własnej wyjątkowości, skali potęgi swych myśli, faktycznego zasięgu emisji uczuć, znaczenia czynów, kosmicznego sensu swej egzystencji jako energii w otoczeniu energii udającej materię, możliwej do przekroczenia iluzoryczności fizycznej poszewki świata, wagi zdrowego odżywiania i faktu dodawania do publicznej żywności i wody substancji hamujących rozwój potencjału psycho-intelektualnego - stał się niewygodny dla kręgów zainteresowanych zachowaniem tej ezoterycznej wiedzy dla swych elitarnych kręgów i zaczęto intensywnie podsuwać mu świadków "zmieniania postaci", co wprawdzie początkowo go nie przekonywało, ale po pewnym czasie jego umysł ugiął się pod natłokiem dziesiątek relacji i uwierzył w to na zasadzie "skoro jest aż tak wielu świadków, to coś musi w tym być" - czy raczej nie potrafił logicznie odrzucić takiego uporczywie nasuwającego się wniosku; włączenie do własnego przekazu opowieści o pół-ludziach / pół-gadach, zdolnych do błyskawicznej fizycznej zmiany postaci, zaważyło zaś na ogólnym postrzeganiu jego postaci w oczach wielu osób, które być może, gdyby nie ta śmiała hipoteza, zainteresowałoby się tym, co ma do powiedzenia. W tym momencie wypada mi chyba jednak dodać od siebie, że również mnie dwukrotnie w ciągu życia, na długo zanim zacząłem interesować się ufo, zdarzyło się widzieć coś dziwnego, w charakterze niepokojąco nieznanej i niezrozumiałej tekstury o kształtach popiersia albo samej głowy - w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą widziałem sylwetkę człowieka. Oczywiście nie mogąc sobie tego w żaden sposób wytłumaczyć ani racjonalnie przyswoić, zapominałem o tym szybko, dochodząc do wniosku, że musiało to być złudzenie i po prostu coś głupiego przywidziało mi się ze zmęczenia. Dopiero wiele lat później, poznając sylwetkę i hipotezy Davida Icke'a, przy wątku o żyjących między nami "zmieniaczach kształtów" przypomniały mi się tamte dwa przeżycia, czy raczej niepowtarzalne wrażenia optyczne - z których właściwie to jednego nie jestem do końca pewien, bo to było w ruchu i kątem oka tylko przez ułamek sekundy, ale za to drugiego wręcz przeciwnie, ponieważ scena trwała znacznie dłużej i rozgrywała się w zamkniętym pomieszczeniu na niewielkim dystansie, a to jak migał mi wtedy obraz, niczym w tv gdyby przełączać pomiędzy dwoma kanałami, pasowałoby zdaje się idealnie do wytłumaczeń Icke'a, że czasami jesteśmy zdolni do dekodowania rzeczywistości w innym paśmie - tak właśnie coś mi się chyba wtedy jakieś pasma przełączały, bo gapiłem się ze zdziwieniem, raz widząc naprzeciwko siebie zakłopotanego człowieka, raz coś w stylu potwora z kosmosu czy może raczej bytującego w innym wymiarze demona, pasożytniczo żywiącego się emocjami obserwowanej przeze mnie osoby - jak teraz próbuję to sobie w nowy sposób tłumaczyć, skoro nieco zwątpiłem w wersję o "shape-shifterach", którą wcześniej m.in. przez tamte przeżycia preferowałem jako jedyne znane mi wytłumaczenie nie przystających do naukowego obrazu świata zjawisk, w autentyczność których w innym wypadku nie uwierzyłbym do końca pewnie nawet, gdyby opowiadał mi to najlepszy przyjaciel.

   Wracając do tematu, generalnie sporo wskazuje na to, że casus Billy'ego Meiera to w XX wieku jedyny lub jeden z zaledwie kilku autentycznych przypadków fizycznych kontaktów Ziemianina z misjonarzami z innej planety; choć żeby być dokładnym, należałoby wspomnieć o przybyszach z Zeta Reticuli, którzy właśnie według Plejaran uprowadzili parę osób na seanse eksperymentalno-badawcze; oraz o Viktorze Schaubergerze i Danielu Fry'u, których sami Plejaranie wspominali jako inne swoje autentyczne kontakty - tyle, że chyba nie fizyczne, skoro Billy wyjaśniał, odpowiadając na pytanie "dlaczego właśnie on", że tylko on jeden spośród wszystkich ludzi na Ziemi może fizycznie przebywać między Plejaranami, nie stanowiąc zagrożenia dla znacznie delikatniejszej materii ich ciał - co wynika z jego poziomu ewolucji duchowej; ale jak to konkretnie się przekłada i szczegółowo działa, na jakiej zasadzie, już nie dopowiedział - może, bo przynajmniej w 1989 r., gdy nagrywano akurat tamten wywiad, budowanie zdań w języku angielskim nie zawsze przychodziło mu z łatwością, a może ponieważ goście co i rusz tak dynamicznie zasypywali go pytaniami, że non stop w każdym omawianym wątku poruszany i otwierany był nowy temat, nie mniej ciekawy, tak że stale jeden niedokończony wątek przemieniał się w drugi, a każdy kolejny wszystkim uczestnikom rozmowy wydawał się nader istotny; jak może zresztą faktycznie było.

   Inny łagodny znak zapytania: Plejaranie mówili Billy'emu nie raz, że jest najbardziej rozwiniętym duchem na Ziemi, którzy przybył z dalekich głębin wszechświata i jako dusza jest starszy nawet od poszczególnych Plejaran, czyli tak naprawdę wyżej od nich rozwinięty, mimo że na Ziemi nie jest w stanie w pełni rozbłysnąć, skoro jednak wychowywał się tutaj i poziomem świadomej wiedzy siłą rzeczy bliżej mu do Ziemian; aby przybyć na Ziemię na kilka pracowitych reinkarnacji, według Plejaran jego duch wrócił pod prąd szlaku duchowej ewolucji z poziomu zjednoczenia z wyższą świadomością, po czym w ramach wypełniania misji popularyzowania prawdy o regułach kosmosu, inkarnował się m.in. jako Eliasz, Izajasz, Immanuel znany później jako Jezus Chrystus, oraz Mahomet - a ludzie za każdym razem inaczej zniekształcali jego nauki i robili sobie z nich drabinki do własnych karier, fortun i wpływów. Jednakże z drugiej strony, według Plejaran tylko cztery osoby na Ziemi są wystarczająco rozwinięte, że mogłyby komunikować się z duchami zmarłych przebywającymi "po tamtej stronie" - gdyby nie rozumiały doskonale, że to byłoby niewłaściwe; podczas gdy Billy tego nie potrafi, choć rzekomo jest najbardziej zaawansowanym duchowo bytem na Ziemi - jest to więc pewna niejasność, chociaż nie jakaś kategoryczna. Z kolei według paru osób z otoczenia Billy'ego, pewnego razu zaistniał praktyczny problem, jak przenieść superciężką kuchenkę - a Billy poprosił o trochę spokoju i uporał się z tym zadaniem przy użyciu zdolności telekinetycznych, w ogóle bez dotykania przedmiotu, unosząc go w górę i przemieszczając siłą woli; ale to był jedyny taki przypadek, więc nie należy zaraz wyciągać wniosków, że takie sztuczki to dla niego normalka - jednak jeżeli to prawda, to na pewno o czymś by to świadczyło; oczywiście istnieje jeszcze wytłumaczenie tej relacji zakładające możliwość zahipnotyzowania obserwatorów - kiedyś głośno było o takich przypadkach, gdy sprytni sztukmistrze z początków XX wieku zadziwiali zapraszanych na pokazy uczonych, demonstrując wprawianie przedmiotów w stan lewitacji, po czym sprawa wyjaśniła się w taki sposób, że w rzeczywistości gości ukradkiem wprawiano w hipnotyczny trans, w którym widzieli po prostu to, co im zasugerowano. Tak że próbując podsumować ten bogaty kolaż argumentów za i przeciw, z których kolejne wymieniać można by jeszcze długo, moim zdaniem w oparciu o ogół przesłanek da się logicznie podeprzeć wniosek, że Billy Meier to przypadek, w którym niewątpliwie coś jest - tylko nie wiadomo dokładnie, co: sama prawda, najbardziej wartościowa i dlatego słusznie dokładnie, podwójnie tu relacjonowana - a może trochę prawdy, a trochę przemilczeń i ostrożnego dozowania faktów, nierzadko wygładzonych lub zmodyfikowanych z takich czy innych powodów, których póki co nie jesteśmy w stanie się domyślić.

   Ciekawym argumentem za prawdziwością przesłania Plejaran wydaje mi się z kolei fakt, że kiedy zaczynasz w to wierzyć i jakby żyć według tego, w Twoim życiu następuje wyraźna i niemożliwa do niezauważenia poprawa, przejście jak gdyby w trochę bardziej pozytywne pasmo, w którym wszystko w życiu łatwiej Ci się układa i rozwiązania bieżących życiowych utrapień w zasadzie same się pojawiają - osobiście znam tylko swój przypadek, bo znajomi za bardzo nie chcieli słuchać dłuższych opowieści o kosmitach... No a potem, kiedy odszedłem dość daleko od generalnie pozytywnie nastawiających do życia wiadomości od Plejaran - w myśl hasła: "Phil Schneider zginął, próbując zaalarmować świat o negatywnych rzeczach i złowrogich planach - jako choć czasem porządny człowiek powinienem podążyć tym tropem, żeby go chociaż trochę pomścić, wywlekając na światło dzienne te wszystkie ponure tajemnice, fakty o groźnych stworach itp. codzienne zbrodnie, o jakich większość ludzi nie za bardzo ma się jak dowiedzieć, skoro nie każdy zna język angielski, umie wprawnie korzystać z Internetu i dysponuje takimi interwałami wolnego czasu, żeby choć jeden raz w życiu z nudów odpalić w wyszukiwarce frazę "ufo", kliknąć w akurat coś warte łącze i śmiać się na tyle serdecznie, żeby zagłębić się w temat chociaż na początkową głębokość" - wówczas przestało mi się w życiu już tak pozytywnie / samo z siebie układać, kiedy ujmując rzecz z grubsza, plus minus pełną parą "pojechałem w te gadoidy" i inne tematy tak nieprzyjemne i zasmucające, że bez humoru w ogóle nie byłoby sensu o tym pisać, bo nikt normalny nie dałby rady bez końca przedzierać się przez zdania monotonnie obrazujące ciężki klimat. Może to dlatego szczęście i nieproszone powodzenie trochę wygasły w odcinkach moich dni, że wcale nie czyniłem dobrze ani wielce szlachetnie, informując o Gadoidach internautów przeróżnych ścieżek i portali - ponieważ w rzeczywistości to było tak (jak teraz podejrzewam), że zapamiętale nienawidząc własnego strachu, nie potrafiłem oceniać informacji obiektywnie i "na spokojnie", zbyt często automatycznie uznając za prawdziwe niemal wszystkie takie, których wymowa budziła we mnie lęk proszący się o przezwyciężenie, co zawsze natychmiast robiłem, po czym chyba trochę udowadniałem to sobie, rozpowszechniając owe rzekomo niebezpieczne i ściśle tajne wiadomości - nawet gdy np. Alex Collier w paru momentach wydawał mi się dziwnie nieprzekonujący. Dopiero niedawno się zreflektowałem i zacząłem trochę żałować, że aż tak ostro "nakręcałem schizę" o złowrogich gadoidach / reptilianach / Drakonianach, prawdopodobnie będąc za bardzo skupionym na tym, żeby udowodnić sobie, że niczego się nie boję i nigdy nie zlęknę w deptaniu po piętach złu, choćby nie wiem jak strasznemu i dysponującemu potężną międzygwiezdną flotą bojową - podczas gdy powinienem mniej myśleć o sobie, kim jestem bądź kim okazuję się na tle danych okoliczności, a bardziej skupiać na obiektywnej ocenie i neutralnej emocjonalnie analizie, co z tego wszystkiego w ogóle pachnie jak prawda i dobrze pasuje do reszty, oraz np. impulsów intuicji - nie przyznając żadnych dodatkowych punktów różnorakim wersjom i źródłom tylko za to, że do ich zgłębiania i nagłaśniania potrzeba silnych nerwów oraz gotowości do ewentualnych poświęceń, charakteryzującej jak wiadomo bohaterów...]

   Kwestia właściwego określania przybyszy, którzy nawiązali kontakt z Billym Meierem: początkowo przedstawiali się jako Plejadianie, przynajmniej tak wynikało z upowszechnianych informacji; w 1995 roku "na do widzenia" powiedzieli jednak Billy'emu, że tak naprawdę nazywają się Plejaranie, a w obiegu chcieli widzieć najpierw tę nieco zmodyfikowaną/ sfałszowaną nazwę, żeby łatwiej było potem zainteresowanym Ziemianom zorientować się, o co chodzi z osobami, które na przestrzeni dekad famy przypadku Billy'ego Meiera nagle również usłyszały głos 'Plejadian' w swoich głowach, a po dziś dzień w różnych krajach ich książki dziwnie łatwiej kupić przetłumaczone na swój język, niż oryginalne materiały z kontaktów B. Meiera - ale pewnie po prostu tak się złożyło; w tych ładnie wydanych pozycjach znajdziemy zaś wersję jak gdyby podobną, ale już  np. z wyraźną reptiliańską nakładką i kilkoma innym wątkami popularnymi wśród szerokiej rzeszy nie do końca przekonujących źródeł; tymczasem według relacji Michaela Horna z 2007 roku, większość zapisów z kontaktów Meiera wciąż nie doczekała się przekładu nawet na angielski - przynajmniej w publicznej sferze wydawniczej. I to w sytuacji, gdy wymierzone w dziesiątki przedstawianych dowodów fotograficznych, filmowych i materialnych, rekordowo liczne, nieustające na przestrzeni dekad próby zdyskredytowania tego przypadku jako oszustwa - generalnie znalazły wspólny mianownik w uderzającym braku rezultatów, często przynoszącym wstyd różnorakim "magazynom sceptyków", które wcześniej szumnie zapowiedziały czytelnikom, że raz dwa zdemaskują tę sprawę - bo jeżeli ktoś mówi, że rozmawiał z kosmitami, to przecież na pewno jakaś bzdura i każdy, kto ma zdrowy rozsądek, z góry o tym wie (życie w kosmosie może istnieje, ale na pewno tu nie przylatują - ...?) Jako takim chwilowym rozgłosem cieszyło się np. rzekomo odkryte fałszerstwo w fotografiach - po czym okazało się, że to były zdjęcia stanowiące właśnie czyjeś próby imitacji fotek Billy'ego. Osobiście, rozważając zostanie fanatykiem tego przypadku, jestem gotów, ale jednak póki co się wstrzymuję i unikalnie niecierpliwie czekam, co na temat Billy'ego i Plejaran będzie miał do powiedzenia Brianstalin - pojawiła się ultraciekawa zapowiedź, że omówi to szczegółowo w swojej książce; a według Gary'egoSe7en ma na ten temat do powiedzenia całkiem sporo, w sensie chyba że to jakaś grubsza sprawa; trudno się czegoś domyślać i wróżyć z lakonicznych zapowiedzi, ale kto wie, czy za jakiś czas z tego właśnie źródła nie wypłyną jakieś niełatwe rewelacje wytykające pułapki ludzkiego ego oraz przypadki świadomego lub nie wykorzystywania dobrotliwych Ziemian przez równie pełnych szlachetnych intencji przybyszy, wychowanych jednak w odległej ideologii innego wszechświata. Ale nie spekulujmy bezpodstawnie - kto wie, może Brianstalin tym razem wyjątkowo oznajmi, że Billy jest w pełni o.k. i cała sprawa według Kronik Akaszy pozostaje krystalicznie czysta; choć trudno się tego spodziewać, skoro akurat Brianstalin właśnie zawsze wskazuje na czyjeś niedoskonałości, zbyt szumne mniemanie o sobie i rozdźwięk pomiędzy dobrymi intencjami a praktycznymi skutkami działań, zawsze nieświadomie podszytych osobistymi emocjami - których wcielenie po wcieleniu ludzie wciąż nie potrafią opanowywać, ucząc się hamowania egoistycznych popędów generowanych na złudzeniu odseparowania jednostkowej świadomości, odcinania zachciankom ego komunikacji ze sferą podejmowania decyzji i dokonywania czynów, tak by ich opłakane efekty dla innych nie kodowały nam negatywnej karmy na kolejne wcielenia, w których być może nam samym przyjdzie odczuwać podobne skutki na własnej skórze, może o ile nic innego nie skłoni nas do odpowiedniej refleksji; jednocześnie jednak te rachunki za poprzednie wcielenia płaci się niejako tylko przy okazji, w momencie dopuszczenia do startu z następną inkarnacją przede wszystkim otrzymując kolejną szansę poczynienia budzących podziw postępów na drodze do gwiazd - bo to tam, według Plejaran, koniec końców trafiamy po przejściu wszystkich leveli rozwoju intelektualno-duchowego w światach fizycznych i niematerialnych (ich wszystkich wymiarach, szczebel po szczeblu) - na końcu nie jest się już tylko sobą, ale zbiorową świadomością (Petale), w którą zespoliły się dusze kończące przedostatni poziom ewolucji ludzkiej duszy. Normalnie w naszym codziennym życiu współczesnych Ziemian fajne są takie sytuacje, kiedy na chwilę "dobrze się rozumiemy", wszyscy wiemy o co chodzi, w doborowym gronie wieloletnich przyjaciół na luzie migamy sobie po oczach porozumiewawczo wesołymi spojrzeniami, a na dodatek akurat w danej chwili zdajemy sobie wszyscy plus minus jednocześnie sprawę, że łączy nas w danym momencie jedna myśl, ta sama we wszystkich głowach, jakby wszyscy śmiejemy się z tego samego, choć nikt nie wypowie tego sensu na głos, tylko każdy z dyskretnym uśmiechem patrzy po innych; a po kilku sekundach wznawiamy rozmowę, kontynuując przegląd tematów i często nawet nie zdając sobie sprawy, że właśnie doświadczyliśmy telepatii - co wiedziałby każdy szympans, a nie wie człowiek który dał sobie wmówić, że świat jest taki, jak podaje się w środkach masowego przekazu i skoro naukowcy nic nie wiedzą o telepatii, to pewnie nie ma takiego czegoś i śmiesznie byłoby o tym mówić - to znaczy ten, kto by pierwszy wypowiedział to słowo na głos, byłby troszeczkę śmieszny...  Są również chyba normą codzienną w życiu każdego człowieka takie telepatyczne sytuacje dwuosobowe, kiedy np. w ułamku sekundy rozumiesz się z najlepszym kumplem, albo miga ci jakieś światło w oczach dziewczyny, do której się uśmiechasz, pewnie też świecąc wówczas źrenicami. To też są miłe momenty, kiedy na chwilę chociaż w jednej myśli lub uczuciu łączymy się z czyjąś świadomością, stykamy z drugą psychiką, tak że to czujemy. No więc jeżeli taka jednosekundowa wymiana prądów jaźni to jedna z głównych kategorii najmilszych chwil, jakie po  latach w naszych wspomnieniach wciąż jeszcze trwają jak żywe - to dopiero musi być fajny klimat, kiedy stając się bytem klasy Petale, już na stałe łączysz się z innymi jaźniami, niby puzzlami w rozsypanej niegdyś układance, tworząc wielordzeniową świadomość, którą może nareszcie pojmiesz to, co dotąd jakoś nie mogło zmieścić się w twojej głowie - np. zagadki początku i kresów czasoprzestrzeni... Ciekawe, z kim się wtedy połączysz i "telepatycznie zamieszkasz pod jednym dachem": kto wie, może z osobami, które teraz obecnie najbardziej lubisz akurat w tym życiu - nie byłoby najgorzej... A prawdopodobnie to będzie jeszcze lepiej, skoro tam na tym przedostatnim poziomie duchowej ewolucji, w momencie jego ukończenia, każdy jako świadomość jest już tak w porządku, że tylko jeden level dzieli go od w ogóle ostatecznego zjednoczenia z gwiazdą-źródłem - właśnie etap Petale. Potem zaś, na końcu tego z kolei poziomu, nie mając już w żadnym wymiarze kosmosu niczego do roboty, ani do nauczenia się czy pojęcia w żadnej sferze, rozumiejąc już wszystko "o co biega" i jakie działania prowadzą do jakich następstw - Petale schodzą ze sceny pojedynczego istnienia, wlatując do wnętrza słońca - ale nie jakiegoś najbliższego, tylko zawsze do tego samego, centralnego słońca galaktyki, a nie chodzi tu o gwiazdę centralną w sensie topograficznym, tylko najważniejszą, gdyż pierwszą i podtrzymującą wszystko swoją energią twórczą - to w tej gwieździe znajduje się centrum Energii Kreacji, bijące od początku źródło, z którego wszystko się wzięło, przynajmniej tutaj lokalnie, świetlana siła superinteligentna i wszechpotężna, która np. Indianom znana była jako Wielki Duch, itp. wszędzie ludzie z najdalszych wieków zgadzali się co do tego, że kosmos jakby coś do nich czuje i patrzy, a w razie czego pomaga - nic dziwnego, że nawet na zagubionych wysepkach rządził ten sam "archetyp", skoro to właśnie z tą siłą i książką telefoniczną sensów jesteśmy od zawsze połączeni bardziej nierozerwalnie niż z czymkolwiek innym, a tak w ogóle to mówiąc ściślej, tak naprawdę jesteśmy właśnie cząstkami tego, chwilowo odradzającymi się jak ucięty segment dżdżownicy, ucząc się podstaw w fizycznych ciałach pierwszych leveli; to właśnie tam, do gwiezdnego żywego generatora, wspólnego korzenia wszelakiej świadomości, cały czas próbujemy dotrzeć, zwłaszcza że podobno orgazm to przy tym coś jak ziewanie z bolącymi zębami - i to właśnie tam lecą na końcu Petale, w ostatniej scenie, "HAPPY END", wlatują już jak do siebie i stapiają istnieniem z gwiazdą, odtąd po prostu promieniując w kosmos swą twórczą energią i pomysłowością, 'MISSION COMPLETE', totalne zjednoczenie świadomości z tonażem nie wiadomo ilu Petale we wszechpotężnej kreacyjnej świadomości - skończył się mega-seans osamotnienia i wyobcowania, teraz już nie jesteś oderwanym fragmentem, samotnym kawałeczkiem szukającym miłości, pokoju i przyjaźni - koniec tej całej tułaczki, nareszcie po milionach lat na powrót jesteś jednym ze wszystkim i wszystkimi, tak jak miało być zawsze, w końcu znowu wszystko gra - granica/otoczka Twojej świadomości nareszcie zanikła i już nie jesteś kimś zdanym tylko na siebie, ciągle próbującym sobie jakoś radzić, bez końca samodzielnie rozplątując własne pytania, tylko od czasu do czasu ostrożnie próbując się do kogoś zbliżyć - kończąc cykl ewolucji ducha w centralnym słońcu galaktyki, nie tylko żegnasz na zawsze pojęcie osamotnienia, ale jakby to było mało, w efekcie ustawicznej niestrudzonej pracy nad sobą, już po miliardach lat - w końcu mogło być gorzej, bo są kolejne rzędy wielkich liczb - przemieniasz się w energię nieodróżnialną od tej siły, o której każdy słyszał i największy zbir rozmyślał, niektórzy nazywają ją Bogiem i są bardzo pewni, że wszystko wiedzą, o co chodzi w tym temacie, podczas gdy inni wolą o tym za bardzo nie dyskutować i nazywają to po prostu jakąś kosmiczną siłą.

 

- wg Plejaran za każdym razem, kiedy przeżywamy jakieś doświadczenie, płynące z niego wiedza i mądrość zostają wiecznie inkrustowane w pamięci ducha, nie podlegającej uszczerbkom po żadnej z milionów/miliardów śmierci - nawet, gdyby ktoś tysiąc razy odchodził samobójczo w peruce z lasek dynamitu; każde nowe przeżycie jest więc uciułanym punktem, małym ale zaliczonym kroczkiem na drodze, o której przemierzenie właśnie chodzi w projekcie egzystencji samouczących się świadomości, uczestnictwo w którym cechują zasady o tyle fair a niezwykłe, że w zamian za pracowite nagromadzenie uczciwie zwariowanej ilości nowych doświadczeń, oraz spokojne przemyślenie tego wszystkiego szczerze i bezstronnie, nie poddając się i nie denerwując, nie tchórząc na drodze samodzielnego podejmowania decyzji i nabierania przekonań aż do chwili, kiedy wszystkie pytania są już tylko odległym złudzeniem z przeszłości, w momencie ogarnięcia kompletnej mądrości, jakkolwiek nierealnie by to dla nas na dziś dzień nie brzmiało - doznajemy zjednoczenia z wiecznością i zespolenia z pierwotną siłą stwórczą wszystkiego, powrotu na stałe do źródła światła i energii, wszystkiego co dobre i ciekawe, pozytywne lub dla urozmaicenia zeschizowane - ponieważ staliśmy się wystarczająco superinteligentni i mega-zdrowo pomysłowi, żeby być godnymi wesołego zajęcia dalszego wytwarzania wszechświata, jego przepięknych mgławic itp. - a przy tym nie leniliśmy się miliardy lat "nie wychodząc z gwiazdy", tylko dzięki wypełnieniu naszej trwającej miliardy lat indywidualnej misji, pełnej łez i śmiechu, chwil zdumienia i szczęścia, strachu czy ekstazy, samotności oraz spełniających się marzeń, głupich myśli i przebłysków wszechwiedzy, etc. stania w kolejce albo przedziwnych przygód w snach, gdzie też nieraz uczymy się czegoś o sobie - ukończywszy tę trudną i imponująco długą wędrówkę, jeszcze przysłużyliśmy się do rozwoju siły-świadomości stwórczej, do powiększenia jej wiedzy, wyobraźni uczuć i rozumienia własnego dzieła - o nasze niepowtarzalne wnioski i losy, pełne prawdziwych emocji; według Plejaran każdy człowiek rodzi się za każdym razem w chwili jakiejś niepowtarzalnej kombinacji energii kosmosu i nigdy nie jest kimś takim samym, jak ktoś inny, ani jego życie nie będzie identyczne z niczyim przedtem ani potem

- nasz wszechświat nie ma końca, granicy ani skraju, znajduje się natomiast wewnątrz większego wszechświata, wręcz ogromnego - który łącznie zawiera w sobie aż tyle wszechświatów takich, jak nasz, że chcąc napisać wyrażającą to liczbę, trzeba by postawić cyfrę jeden i po niej 49 zer; ten wielki wszechświat stworzył wszystkie, które zawiera, a Plejaranie nie wiedzą, co jest dalej, czy np. on też znajduje się w jakimś większym wszechświecie, czy jak to jest - nie byli jak dotąd w stanie poznać niczego "wyżej" i dlatego ten stwórczy wszechświat nazywają Absolutem, gdyż stanowi on granicę ich wiedzy; ów wszechświat sam sobie wymyślił/stworzył wszystkie swoje wszechświaty, włącznie z naszym, ponieważ jego myśli i pomysły są wystarczająco potężne, by się materializować i zamieniać w czasoprzestrzeń oraz jej fizyczną zawartość; tak samo kiedy powstawał nasz wszechświat, jego lokalna siła stwórcza najpierw nauczyła się stwarzać gwiazdy, gdy wpadła na taką ideę, potem miała pomysł z planetami itd. - a myśli stawały się rzeczywistością, materią, w operowaniu którą kreacyjna świadomość miliony lat nabierała wprawy i polotu; nie pojawiła się tu w roli zalążka naszego wszechświata jako energia wszechwiedząca, wręcz przeciwnie - coś bardziej jak my, zaczynając od czystej karty i pierwszych banalnych refleksji w otoczeniu samych niewiadomych

 

   Poniżej informacje już nieco nowsze, choć też nie "gorące" - w większości pochodzące z biuletynów FIGU z końca lat 90-tych, w których relacjonowane były ówczesne kontakty Billy'ego, już zdaje się głównie albo wyłącznie telepatyczne:

- ciało każdego człowieka otacza pole magnetyczne, większe lub mniejsze, mieniące się określonymi kolorami - jest to aura, która odzwierciedla stan naszego ducha i jego siłę, nasze myśli i emocje; to właśnie to pole magnetyczne współcześnie jest już w stanie uchwycić fotografia kirlianowska, nierzadko demonstrowana na różnorakich ezo-targach; jeżeli ktoś nosi w sobie negatywne uczucia, np. nienawiść, agresję czy zazdrość, widać to po kolorach aury; podobnie z pozytywnymi emocjami - gdybyśmy potrafili widzieć aurę, od razu wiedzielibyśmy, czego się po kim spodziewać

- Plejaranie bagatelizowali wiele alarmująco pesymistycznych konspiracyjnych hipotez i domysłów na nutę "pewnie najgorsza możliwość jest prawdziwa, a ci, którzy za tym stoją, są tak skończenie źli, że chyba nigdy nie mieli ukochanego psa, nie byli dziećmi roześmianymi w zabawie, ani też nigdy nikogo nie kochali i nie śmiali się, oglądając Monty Pythona" - według Plejaran tematy takie jak "chemiczne smugi", "żywność GMO", "uprowadzenia przez obcych" czy "Iluminaci" zostały rozdmuchane znacznie ponad miarę; natomiast HAARP na Alasce to zupełnie inna sprawa - to jest faktycznie najstraszliwsza broń testowana obecnie na Ziemi, poprzez transmisję fal elektromagnetycznych niskiej częstotliwości odbitych od jonosfery mogąca oddziaływać na mózgi ludzi z drugiego końca planety, np. paraliżując wszystkich członków społeczeństwa atakowanego kraju, również tych ukrytych w podziemnych bunkrach, doprowadzając ich do bezwładu albo szaleństwa; ale to nie wszystko - eksplozje kilku bomb nuklearnych to nic w porównaniu z tym, co może zrobić HAARP na bez porównania większym obszarze, i to bez użycia energii atomowej. Władze USA stają na głowie z obłudą, gdy rozwijając tę instalację, jednocześnie na forum międzynarodowym domagają się od innych krajów zaprzestania wszelkich prób z bronią jądrową - podczas gdy stworzona przez nie aparatura może spowodować totalną zagładę życia na Ziemi, gdyż do odbijania fal na wybrane tereny potrzebne jest wcześniejsze podgrzanie jonosfery, co już samo w sobie lub w połączeniu z następującym w dalszej kolejności ostrzeliwaniem wiązkami energii, może zniszczyć tę delikatną warstwę i spowodować ulotnienie się ziemskiej atmosfery - nikt nie wie do końca, jak użycie tej broni wpłynie na jonosferę, mimo to w ujęciu Plejaran "amerykańscy wojskowi tak bardzo pragną być w stanie pokonać każdego przeciwnika na planecie, że gotowi są zaryzykować zagładą całego życia na Ziemi - a zaangażowani w projekt naukowcy bagatelizują to ryzyko i udają, że go nie rozumieją; czynniki wpływające na kontynuowanie projektu to także problematyka tysięcy wojskowych etatów oraz zaangażowania  wielu prywatnych biznesów kooperujących w przedsięwzięciu"

- gdy Immanuel nauczał o prawach kreacji, wieki później przekształcono to w religię, z którą nie chciałby mieć nic wspólnego, a na znak szacunku jeszcze przekłamano jego imię, wymyślając nazwisko "Jezus Chrystus" i tak zmodyfikowaną postać umieszczając w historii kłamliwie przesączonej cierpieniem - że sam Bóg w ludzkim ciele cierpiał za nas i dlatego teraz wypada nam wszystkim pół życia cierpieć, umartwiać się i postrzegać świat oraz postępować tak, jak tłumaczą nam ludzie przedstawiający się jako prawowici strażnicy i interpretatorzy tych starożytnych nauk, które rzekomo znane są im po 2 tysiącach lat w wersji na 100% wiernie oddającej słowa nauczyciela z Galilei; podobnie rzecz miała się z naukami Mahometa, które były takie same jak Immanuela, ale też podobnie po jego śmierci zostały przekształcone, tyle że w inną stronę - np. Mahomet nigdy nie mówił, że Islam nakazuje podboje i agresywne rozprzestrzenianie tej religii; w słowach o walce chodziło mu tylko o to, że zdając sobie sprawę z zagrożenia współczesnych mu ludzi przez pozaziemskich krętaczy z grupy Befath (Plejadiańskich odszczepieńców/ buntowników/"terrorystów", bazujących pod piramidą w Gizie w latach ... p.n.e. - 1978) - Mahomet wzywał swoich braci do obrony koniecznej przed nimi, słusznej walki zgodnej z prawami kreacji; takie jest prawdziwe znaczenie słowa "Dżihad", czego nie wiedzą wyznawcy niektórych współczesnych odłamów islamu, skądinąd jako religia bogatego dziś w różnorodność odmian i wątków wzajemnego dyskursu interpretacji; niekiedy taka ideologia popycha ludzi do aktów przemocy/terroru - ale winę wg Plejaran ponoszą tu również kraje takie jak USA czy ich sojusznicy, np. Wlk. Brytania, które prowadząc rabunkową gospodarkę terytoriów państw muzułmańskich i okupując je, wzniecają w sercach prawowitych mieszkańców tych terenów poczucie słuszności walki o wyzwolenie; Wlk. Brytania została przy okazji tematu terroryzmu wymieniona jako kraj, który wymyślił własną odmianę państwowego terroru w wykonaniu służb

- wg Plejaran współcześni ludzie na Ziemi są genetycznymi spadkobiercami nie tylko rdzennych mieszkańców naszej planety, ale także oświeconych eksperymentów istot z Syriusza - zaawansowanej cywilizacji ludzkiej sprzed eonów lat, która dla uczczenia imponujących postępów własnej kultury i moralności, postanowiła niegdyś wyeliminować ze swojego społeczeństwa agresję za pomocą inżynierii genetycznej, a następnie po pewnym czasie, w związku z faktem, że kosmos dosłownie tętni życiem, reprezentującym najróżniejsze stadia ewolucji, przyszło im zauważyć spadek swojej zdolności obronnej w przypadkach ataków z zewnątrz; w tej sytuacji ulepili więc sobie prototypową rasę obrońców, obdarzając ją genotypem ustawionym właśnie pod cechę agresywności; a ów set po dziś dzień mniej lub bardziej przebija się w naszym DNA i to dlatego na Ziemi od zawsze jest tyle wojen, zła i przemocy - to nie do końca wina samych tylko naszych charakterów, ale również fizycznych ciał, przy których ktoś kiedyś majstrował, myśląc w kategoriach efektywności w warunkach działań wojennych; ponadto mieszkańcy Syriusza, sami żyjący bardzo długo, przezornie zmodyfikowali genom rasy swoich "ochroniarzy" w taki sposób, żeby jej przedstawiciele żyli dla odmiany bardzo krótko i umierali, zanim ich wiedza i mądrość mogłyby zacząć kogokolwiek niepokoić; to dlatego nie żyjemy tyle, co ludzie z innych planet, a nasi naukowcy wciąż zupełnie bezskutecznie drapią się po głowach, szukając ewolucyjnego sensu genów odpowiedzialnych za starzenie i obumieranie komórek, których jedyna rola okazała się polegać na tym, że nierzadko pokrywamy się zmarszczkami, kiedy dusze wciąż jeszcze mamy młode, a oczy starszej pani wesoło świecą, niby małej dziewczynki - bo tak naprawdę nie ma w tym nic dziwnego; ostatecznie mieszkańcy planet w systemie Syriusza postanowili zakończyć swój uduchowiony eksperyment, eksterminując jego biomasę - znaleźli się jednak wówczas inni ludzie z dawnych gwiazd, widocznie nie dorównujący im psychointelektualnie, skoro nie zgodzili się na bycie biernymi świadkami takiego obrotu spraw i na pokładach swoich pojazdów kosmicznych ewakuowali wielu naszych przodków daleko stamtąd

 

   Generalnie przypadek Billy'ego Meiera wydaje się nie do ruszenia przynajmniej na pierwszej linii autentyczności, to znaczy co do samego faktu, że ponad tamtejszymi lasami rzeczywiście niejeden raz przelatywały tajemnicze, metalicznie lśniące pojazdy dyskokształtne, a wydarzenia owe żywo interesowały amerykańskie kręgi wojskowe (według m.in. Phila Schneidera oraz Ala Bieleka) i szwajcarskie siły powietrzne - których myśliwiec pewnego razu dał się tam nawet sfotografować, jak gdyby na potrzeby promującej lotnictwo broszury pozował do zdjęcia podpisanego "Kulminacja wieczornego przelotu myśliwca - spotkanie z niezidentyfikowanym obiektem latającym". Jednak co do wiarygodności samej treści przekazu mądrości z innej historii - można pamiętać przynajmniej o fakcie, że Plejaranie sami opowiadają, jak nie tak dawno ich przodkowie popełnili na Ziemi wiele błędów i niegodziwości, a buntownicy z ich systemu jeszcze w XX wieku wabili mieszkańców naszej planety złudzeniami i zwracali przeciwko sobie, knując intrygi oraz egoistyczne plany. Na pewno Plejaranie starają się jak najlepiej, ale to samo można przecież powiedzieć o bardzo wielu osobach z najróżniejszych środowisk i opcji ideowo-filozoficznych, u których dobre intencje nie wydają się do końca przekładać na szlachetność konsekwencji czynów. Być może gwiazdozbiór informacji od Plejaran tak samo miga momentami jakiejś propagandy czy przeinaczania, z czego np. oni sami zdadzą sobie sprawę dopiero za 200 lat - a wtedy wrócą i powiedzą "Oj, sorry, właściwie to znowu nabroiliśmy..."

  [22.11.09]   Ogólnie, wbrew wielu akapitom widniejącym póki co powyżej, na lotnej premii moich dociekań, po dwóch latach przesadnie intensywnego badania tematu ufo, okazywałoby się, że to wszystko może wyglądać mniej więcej tak:

- najlepiej zawsze zważać na głos własnej intuicji i w obliczu żadnych informacji nie ściszać nigdy z przejęciem odwiecznej wewnętrznej muzyki pozytywnego sensu wszystkiego, co istnieje i przemierza czasoprzestrzeń, próbując rozwikłać jej tajemnice czy po prostu wesoło sobie oddychając zielonymi liśćmi, wyczuwającymi promienie słońca; owa cicha melodia przeczuć większego sensu, uspokajająca wszelakie smutki, jeśli tylko dobrze się w nią wsłuchać i zgrać z nią refleksjami, niezniszczalna gdzieś w głębi pewnie każdej duszy, chociaż nie zawsze się ją słyszy albo choć o niej pamięta - w świetle współcześnie ukrywanej przed masami wiedzy okazuje się być jednak prawidłowym podkładem emocjonalnym pod rzeczywistość naszego kosmosu; chociażby 118% gazet pisało, że to wszystko jest inaczej i sprytnie byłoby raczej ciągle się martwić, przejmować i obawiać, a potem i tak się umiera, znikając na zawsze. Skoro jednak według cenionych przez wojskowych informacji z innej planety tak naprawdę wszystko jednak ma sens, a każde życie jest zaminowanym szansami etapem monumentalnej drogi w gwieździstym celu - obojętnie jak nie byłoby nudne, w końcu czasami trzeba odpocząć, jak to na długim szlaku - wobec tego wszelakie wyobrażalne okropności godne horrorów przyszłości i różne inne mniej lub bardziej nieprzyjemne wydarzenia okazują się być tylko jak gdyby przyprawami niezbędnymi dla podkreślenia smaku naszej świadomości, urozmaicenia fabuły, natchnienia przygód garścią zagadek i wyzwań, żeby można je było z klasą rozwiązywać i pokonywać, jak np. robili to bohaterowie serialu "Parker Lewis", których przygody bez żadnych problemów byłyby pewnie dość monotonne i pozbawione humoru. Żyje się tyle razy, że każdemu wystarczy, ci którzy odeszli będą żyć znowu, a śmierć to tylko rozwiązanie problemu przepalania się mózgu od pomysłów błyskających nieprzerwanie przez tysiące lat, w przypadkach populacji o nieosiągalnej dla nas średniej długości życia; na samym końcu i tak czeka niezły 'happy end', tj. trwały stan psychiczny niewyobrażalny dla zakresu doznań stworków krzątających się jeszcze po powierzchniach planet - z czego wynika, że każdy stres przyczajony gdzieś po drodze ma tak naprawdę ograniczony wymiar i sens, a po eonach lat pisane jest mu w ogóle zrzucić maskę i okazać przewrotnie pozytywnym wydarzeniem, które przydało się w szybszym ukończeniu fazy wyodrębnionego istnienia / samotnego przeżywania

- uprowadzenia przez obcych mogą być w co najmniej 80%-90% przypadków oryginalnymi seansami organizowanymi przez tajne struktury wojskowe, w ramach sekretnego planu zaprezentowania ludzkości nowego wroga - obcych z kosmosu; jak zresztą po długoletnich badaniach sugerowali znani badacze tego zjawiska, tacy jak np. Bill Cooper, dr Karla Turner czy  dr Helmut Lammer; Gadoidy/Reptilianie to być może tylko wymyśleni wrogowie, a za ich obserwacje odpowiedzialne są niekiedy bioroboty stworzone w wojskowych laboratoriach, gdzie konstruktorzy japońskich sztucznych ludzi nie wiedzieliby, co jest od czego; natomiast obserwacje "zmieniania kształtów", czyli 'shape-shiftingu', byłyby zaś kto wie czy nie mylnie interpretowanymi przejawami prastarej aktywności niegłupich istot gnieżdżących się w innym wymiarze czasoprzestrzeni zakrzywianej przez naszą planetę, tzw. sferze astralnej, a raczej jej najniższej lidze; w przyszłości w ramach daleko posuniętych globalnych ćwiczeń "Inwazja" można spodziewać się nalotów rzekomo przybywających z kosmosu uzbrojonych jednostek powietrznych, w wyniku których zniszczenia dotkną wiele kilka miast, a straty w ludziach zostaną może np. przekształcone przez media w histerię kwalifikującą każdego, kto powie, że to się nie dzieje naprawdę, do otoczenia opieką; moralna ocena tej akcji, zapewne potajemnie ujawnianej na szczeblu międzynarodowym w mniejszym lub większym zakresie i być może nie bez kontrowersji czy wręcz oporów poszczególnych państw - pozostaje złożona w obliczu równie utajnionej faktyczności zagrożenia ziemskiej cywilizacji nadciągającego ze strony upadłej inteligencji z kosmosu, której jednostki bojowe mają według Plejaran prędzej czy później wziąć naszą planetę na cel, a wtedy akurat możemy już grać w profesjonalnej lidze planetarnej o zasadach "każdy się broni sam i sam załatwia swoje sprawy" (o ile już w niej nie gramy) - być może więc ten "fałszywy alarm", niby przeciwpożarowy w szkole, opracowany został w celu ominięcia problemu "jak teraz szybko i skutecznie przekonać narody wszystkich religii, że kosmici w ogóle istnieją, a mało tego, czym prędzej powinniśmy przestać strzelać do siebie nawzajem, a rozpocząć konkretne przygotowania do obrony ramię w ramię". Oczywiście istniałaby też alternatywna droga normalnego ujawnienia ukrywanych od dekad informacji na temat obcych, bez realizowania scenariusza pozorowanej inwazji - być może jednak władze po prostu nie zamierzają powiedzieć ludziom prawdy, że tak długo robiły z nich głupków i kazały się śmiać z ufo, wiedząc że to poważna sprawa - skoro wtedy masy społeczne mogłyby na dłużej przyjąć postawę nieufności wobec oficjalnych komunikatów, a np. publicyści i uczeni sfery publicznej wziąć na cel dociekań mechanizmy, które w rzekomo demokratycznym świecie pozwoliły na utrzymywanie pokoleń w stanie ogłupienia i skołowania; jeszcze inna możliwość, to że jakaś grupa pragnie wykorzystać całą tę okazję, oczywiście rozpoznając swoje intencje jako słuszne i szlachetne, w celu profilaktycznego zagarnięcia władzy za pomocą narzuconego na struktury wszystkich państw globalnego systemu obronnego, elektronicznej kontroli etc.

- eksperyment "Filadelfia" nie wiadomo, czy się wydarzył, czy nie - albo Plejaranie mówią, że nie, albo ktoś ściemnia, że oni tak powiedzieli, albo po prostu Al Bielek mówi prawdę, a jakieś grupy próbują to podważać, na rozmaite sposoby i z nieznanymi intencjami; poza tym w dzisiejszych czasach, nawet kiedy strzelasz się albo konwersujesz z kosmitą - i tak do końca nigdy nie wiesz i ciężko poznać, czy to nie był czasem kosmita-zabawka; a kto wie, czy jeszcze nie było tam gdzieś ukrytej kamery; a jeżeli służąc w wojsku słuchasz na odprawie o zielonych stworach, oglądając ich rysunki albo zdjęcia - też do końca nie możesz mieć pewności, czy to już jest naprawdę, czy to wszystko jeszcze ostatnia megarealna symulacja, którą ci potem wytłumaczą.

 

 

 

powrót na stronę główną