dalsze rozważania kwestii Istnienia -
 to w końcu jest za friko, czy nie,
i opanuj się Maras: w Disneylandzie nie jesteś..?
Witam wszystkich, którzy chcą się trochę zdołować - ale zaś nie przysyłajcie mi listów za tydzień, jeśli ta psychiczna katastrofa tankowca przeobrazi się w skałę nieskończonego paliwa, z którego będziecie czerpać i chodzić jak młody reaktorek.

 Powróćmy do kwestii piekła, gdyż to czołowy temat mych rozmyślań odkąd zczaiłem, że coś takiego jednak może istnieć, i są na to przesłanki, tak jak na podziemne bazy oraz drony niewidzialne dla kamer cyfrowych.

  Jak to może być, że Bóg jest dobry - a miliony ludzi trafiają do piekła. Otóż pytanie tak zadane jest niepełne, gdyż Bóg to to samo, co Istnienie - nasz wszechświat nie jest poza Bogiem, jest w jego wnętrzu - jest Nim, my jesteśmy nim, i cała otaczająca nas materia.

 Istnienie.. istnienie - to by nie kręciło się, gdyby jakiś pijaczek czy inny narkoman mogli sobie spłaszczać i okrawać jaźń, być coraz mniej przytomnymi - i tak co dnia, co dnia ..czerpać z kolektywnej świadomości, być wysychającą studnią jej podziemnych połączonych wód, brać więcej niż dawać. Doświadczyłem tego, więc mówię wam jak jest - świadomość takiego człowieka okrawa się, poczucie gdzie się jest i kim się jest - topi niby świeczka w piekarniku, na końcu jaźń składa się już tylko z dwóch molekuł - pierwsza ci przypomni jak się nazywasz, druga wie tylko że jesteś - czyli wiesz, że jesteś - i nic więcej. A taką piękną świadomość miałeś, otrzymałeś, gdy się urodziłeś .. Pełną, doniosłą, w ogromnej rozpiętości skrzydeł wyobraźni .. -To nie było twoje, ty tego nie wypracowałeś - ktoś to opracował, przygotował dla ciebie ..i wydzielił Cząstkę siebie, żebyś mógł zaistnieć.
 Nie można być pijaczkiem, który teraz wyjdzie z restauracji bez płacenia. Przejście przez drzwi nie rozwiązuje sprawy, za drzwiami też jest świat - o wiele ogromniejszy. Nie można być gościem restauracji, który obrażał innych klientów Wieczności, kradł i rozrzucał im jedzenie, zatruwał ..

  Za to musi być cena, los jak pionka na planszy - planszy, której my nawet nie widzimy, i pewnie nigdy nie zobaczymy (zbyt wiele w niej wymiarów). Na razie jesteśmy właściwie przestrzenią pomiędzy podstawką pionka, a planszą - nawet nie jesteśmy pionkiem, nie wiemy tego, nie widzimy ..póki tu w tym ciele. A Tam - tylko będziemy już znać swą naturę wiecznego pionka, przypomnimy to sobie w jednej chwili, bo wiedzielim to już przed narodzinami - ale planszy nadal nie będziemy widzieć, Inne Oczy patrzą i pilnują zasad, Są Zasadami.

  To że widzisz wokół świat, on istnieje, możesz oddychać, kwiaty pachną, deszcz pada ..gdzieś poeta coś tworzy, słychać muzykę - ręce, nogi ..to wszystko są dary, chłopie. Nie pier..., że sam to wymyśliłeś w brzuchu mamy, i wszystko wykombinowałeś.

  Za to można zapłacić na dwa sposoby - mądrą, odpowiedzialną egzystencją wieczną.. Albo - jak ktoś se zrył czachę, lub jak w drewnie wyrzeźbił w sobie złe, nieprzyjemne innym nawyki - to on zapłaci w równie ekstremalny sposób, ale inny. Coś innego spowoduje, że ten zrytas ..jeszcze dostarczy wyładowań, choć tych "normalnych", "dobrych" ..już by nie mógł.

  Tak jakoś to rozumiem, czuję że jeszcze nie do końca, ale w razie czego będę dopisywał tu dalsze stopnie wykminienia, i rozjaśnienia. Niby, obserwuję to przez lunetę.
  Być może człowiek, wyposażony we wolną wolę - z natury rzeczy, w stanie pierwotnym, jest jakby w połowie drogi między Bogiem, a tym co nie jest istnieniem - złem, ciemnością, brakiem, niewiedzą. I teraz w którą stronę to pójdzie.. jak na planszy do gry w grę typu "Chińczyk", tylko że tam są dwie drogi - którymi mogą podążyć piony. Plansza się kończy tym drogom po przeciwnych stronach ..ale to tylko plansza się skończyła, a gdzieś musi dalej to biec - w nieskończoność.

 Przekazując wolną wolę kropelkom siebie, Istnienie dopuściło możliwość ich rebelii.

Coś wiara czuję że tu pomyliłem, powyżej kilka kwestii.. -jakoś niedokładnie, czy nie właściwie to objąłem umysłem i wymodelowałem we wyrazie, niby garncarz co z tej gliny formuje. Ale większą część, ze 3/4 zawartych powyżej rozważań - uważam za wiarygodne, i trzymam ten właśnie asortyment na półkach w mózgu.
  Mądrości ludowe, które wypisałbym na murku na przystanku PKS, ale nie dowieźli lasera:

 * Diabeł używa kobiety, aby zgubić mężczyzn.   We innym wymiarze fazy barwy, można to rozpatrywać jako modyfikujący kobietę organizm astralny przypominający ośmiornicę oplatającą głowę i tułów - przestawia on w głowie pewne żetony sumienia, powodując ..że potem, na końcu - wielu facetów za rozbijanie drzwi w bibliotekach nie załapie się na Odjazd Światła.

  Wiem że laski są ciepłe, bo też czasem czuję to co królik w marcu, wieczorem przy księżycu z wyostrzonymi zmysłami. Ale tam gdzie ścieżka jest wąska, jeden krok może wystarczyć by z niej spaść - nie silę się na patos, po prostu tak może być, z tego co obiło mi się o uszy.
 Marian schowaj dżiny, inna próba wykminy:

Radyjka mają częstotliwość, nie? -różne stacje radiowe.

 Tak samo ludzie, tu na Ziemi w częstotliwości 70-74 Mhz jest każdy Fredek, a po śmierci powiedzmy, może to być tylko 6461,2 Mhz - no nie ma rady, taka jest częstotliwość po śmierci - nieśmiertelnej duszy, wiecznej iskry - fotonu.. elektronu, neutrina - czegoś co biegnie bez końca, przez wieczną teraźniejszość. A są tylko dwa, okazuje - odczucia takie, które gwarantują ten beat: rozkosz zamieszkania w Niebiosach, czy bycie odrzuconym - na pastwie mieszkańców slumsów, płonąc we wiecznym ogniu - wtedy też czujesz, że żyjesz ..choć woląc się nigdy nie urodzić; czy kto ma zryty dekiel, czy poprawny - tak samo boli go, gdy się smaży, więc tu każdy grzesznik może wyładować tyle samo energii krzyku. Każdy musi zapłacić, za to że istnieje wiecznie - a jak kto nie umie zapłacić z portfela psychy dobrą stroną monety, to zapłaci złą - i finał, jeden był sąd bo dla każdego ni ma - żeby się ciągle Rzeczywistość wracała i go rozpatrywała, wiele razy, czy się poprawił - na to ni ma energii, niestety Franek - tak dobrze to nie jest. To dlatego ludzie po śmierci trafiają do Nieba albo do piekła, jak i powiadali przodkowie.

                           Dwa rodzaje Schizy, w zależności od tego czy ma kto czysty i kryształowy łeb, charakter i/lub życiorys. Teraz Marian możesz iść po te fajki, bo już ci żem powiedział - co żem tu nawyrozmyślował, zamiast oglądać dziś Teleexpress. Ale jest 17.11, i chętnie sobie bym włączył - wszako patrząc bacząc, bym w ogniu wiecznym nie skończył.
 To nie jest tak, że co dnia 50% szansy jest na bycie złym, a 50 na podążenie dobrą drogą. Nie, tak łatwo nie jest:97 ponad procent idzie, ciągnie cię w kierunku złego - a tylko rzadko i wysiłkiem woli, zmienisz się na lepsze a nie na gorsze, od dziecka - jak to się ciągnie, i każdy jakoś zmienił się na gorsze, niż kiedy był dzieckiem kura.

  Taki jest nasz ten świat, media, mędrce, szkoła, spojrzenia ludzi na ulicach - i etyka biznesu, czyli co robić żeby piąć się po szczeblach zawodowej kariery. Przyszłość to takie zawody, jak samodzielny artysta - tam nie trzeba udawać lepszej kury, niż się jest.

 Ale o czym innym ci chciałem Marian tera opowiedzieć, więc zostaw tę walizkę atomową, weź tę herbatę do stolika i słuchaj: wiesz czego się żałuje przez całą wieczność? Tego że tyle się dostało tych szans, w setkach i tysiącach dni - co prawda codziennie tylko 0,7% szansy stania się kimś dobrym, podążenia ścieżką szlachetnego wyrzeczenia - ale razy ilość dni, to jednak była szansa, i nigdy się jej nie raczyło wykorzystać, jak ostatni frajer - nigdy nie przeistoczył się w Winnetou, choć były dni-okazje ..czy kto jest milionerem, księdzem, specem od samochodów czy inną gwiazdą sportu - tak samo jego twarz zdradza trudne wybory moralne, i wciąż nieugaszone wątpliwości ..więc życie każdego jest tak naprawdę takie same, balansowaniem w głębi oczu na linie moralności. Christiano Ronaldo i górnik spod Pleszewa, śmierdzący od fajek i wracający po robocie - tak samo idą we innym wymiarze, przeskakując płotki wyzwań sumienia.

 Całą wieczność potem się żałuje, że nie wykorzystało się tej szansy, którą miało się każdego dnia - nikłą, co prawda ..ale każdego dnia, tyle razy - stało się pod tymi trudnymi schodami, i nigdy człek się nie pofatygował wgramolić moralnie na wyższe piętro - aż przyszła śmierć i powrót jaźni w wymiar wieczności, gdzie teraz można se żałować do końca połykającego własny ogon węża czasu, który nie ma końca.


Mieszkaniec Tel-Avivu płacze jak dzidzia, wspominając jak było mu wstyd w Niebie za całe "rozrzucone nasienie", które w innym świecie ożyło i robiło mu wyrzuty:


 Czarnoskóry Mesiah nie umiał pływać i po wypadku w basenie z dziećmi zobaczył szatana siedzącego na stosie złota i precjozjów:

Boss mafii z Hongkongu opływał w luksusy, dopóki czcił różnych bożków - ale cierpiał na bezsenność. Po przyjęciu do serca Jezusa w ciągu roku zbankrutował, lecz wysypia się wspaniale i nawrócił innych mafiosów:


Ciekawostki:



 - Gdybym rządził jakąś planetą, powiedzmy z mandatu sił pokojowo-roponośnych ONZ, powiedzmy Planetą Krasnali z gwiazdozbioru Butli - to dla spokoju i rozsądku, no i żeby ułatwić sobie pracę - oczywiście wolałbym, żeby oni nawet nie wiedzieli, że ja nimi rządzę - że poruszam kukiełkami z najwyższych sfer tej planety. Tak by się to zorganizowało, przy użyciu wszelkiej dostępnej mi technologii holograficznej i elektro-radio-mózgowej, że oni nawet nie wiedzieliby, że Ziemianie istnieją - i przebywają wśród nich niewidzialni. Nawet najmądrzejsi z nich, profesorowie i teatrzykowi eskperci - w snach najwyżej by kontestowali taką rzeczywistość, bo coś by im tam może prześwitywało jakoś w jaźń innym lufcikiem.
  A teraz wróćmy na Ziemię: słyszy się niekiedy, tu i ówdzie - że Szatan jest jej panem, władcą naszego wymiaru. Ale ktoś, jakiś mądry, może pomyśleć i powiedzieć: "No nie, to przecież ja bym o tym wiedział.. A jeśli nie ja, to ktoś inny, na pewno - byłoby o tym słychać, i w ogóle wiadomo, że diabeł na pewno istnieje." - Przypomnijmy sobie jednak, jak byłoby na Planecie Krasnali, gdybym to ja tam "stabilizował sytuację".

- wiele osób może powiedzieć: "Te, ziomuś - ale przecież Pan Bóg kocha stworzenie, i by nie wrzucał nas specjalnie do piekła, gdzie się cierpi". Otóż jest w tym rozumowaniu pewne wątpliwe założenie, co pojąłem przerabiając ten ciekawy materiał. Pomyślmy o skorpionie spod kamienia, z piasków planety Liza - ilu rzeczy on nie ma. Nie ma butów, nie ma domu, nie ma ubrania ..nie ma żartów, nie ma kto by go przytulił - może nawet wody też nie ma, i cienia. My mamy te wszystkie rzeczy, światło i temperaturę odpowiednią do istnienia, wilgotność powietrza i tak dalej, tlen i wiaterek. Odruchowo przyjmujemy to za normalną sytuację, która nam się należy.

  Tymczasem wcale może tak nie jest, być może nie mamy podstawy - żeby tak przyjmować. Być może tak naprawdę jesteśmy w sytuacji skorpiona, i tyle mamy sami z siebie, co potrafimy wygenerować - nic prawie, niewiele. Przyroda, powietrze, światło, woda, ciepło etc. - to są dary, dary od Boga, którymi jesteśmy tak długo otoczeni - że przestaliśmy je zauważać, zaczęliśmy traktować jako coś normalnego, już nie doceniamy tego.
 Dopiero gdy po śmierci Bóg stwierdza, że jesteśmy niewdzięcznikami i "nie powołuje nas do kadry" - nagle czujemy straszliwe osamotnienie, przerażenie i brak wszystkiego, co mieliśmy. A to jest powrót do sytuacji samotnego istnienia, gdzieś w kosmosie małego skorpionika - Pan Bóg po prostu zabrał swoje dary, i zostaliśmy z tym co mieliśmy sami z siebie - prawie z niczym. Nagle robi się ciemno (przecież my nie świecimy), samotnie jak w głuszy kosmosu - ...i w ogóle nieprzyjemnie, pod wieloma względami. Pozbawieni po prostu wtedy jesteśmy tego, co było darami dla nas - które mylnie nauczono nas rozpatrywać jako coś normalnego, oczywistego, co się nam należy niby nie wiadomo za co. To była "promocja", z której jak ofermy nie umieliśmy skorzystać. Można ocknąć się w sytuacji kropelki, która oddzieliła się od oceanu - i teraz to dopiero jest przerypane, gdzieś na pustyni.. Z dala od Boga, "poza Bogiem". Tylko tu, na tym świecie - tego nie doświadczysz, jak to może być; gdyż tu cały czas jesteśmy "w strefie", co prawda w slumsach - ale jednak na przedmieściach Królestwa...

- demony nie potrafią wymówić słów: "Jezus Chrystus jest panem". Następnym więc razem, kiedy ukaże ci się zmarła babcia albo przyjazny, uszaty kosmita - poproś ich o ten mały dowód, że nie są przybywającym z otchłani negatywnej wieczności potworkiem znającym tajniki materii do stopnia umożliwiającego przybieranie dowolnych kształtów. Patrz też: wywiad z demonem.
Ciekawy link także tu.

- Byłoby fajnie, i bylibyśmy bezpieczni - z Panem Bogiem - gdyby nie grzech. Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, i wszystko byłoby w porząsiu - gdyby nie jedna sprawa. Grzechy.

  Grzechy są to akcje, które odróżniają nas od Boga - Istnienie nigdy by czegoś takiego nie zrobiło, tak samo jak drzewo nie piłuje własnej gałęzi, a liście nie duszą się nawzajem. Istnienie nie mogłoby grać na nie-istnienie. Dlatego grzech odgradza nas od Boga, separuje od animowanego Niebieskiego Królestwa. Prosta sprawa - co ci jeszcze wytłumaczyć, Marian, bo to chyba nie bardziej skomplikowane, niż jak wykombinować wora w wieżowcu z blokowiska?

  - Na tym filmie powyżej "Czarnoskóry Mesiah..." gość mówi o tym, jak gdy duchem odpłynął z ciała po niefortunnym skoku do basenu - zobaczył szatana, siedzącego na stosie precjozjów, złota i monet, itp. Tak w sumie mnie to nie zadziwiło, bo wiadomo jak jest - i na jakim świecie żyjemy.

  Ale powiem wam, że nie mam skuterka ani willi nad jeziorem - i dlatego zawsze, kiedy w tv czasem pokazywali te maszyny do liczenia banknotów, jak liczą grube pliki eurasów itp. - albo inne nasze stuzłotówki, w grubych plikach - górkach, z skarbca NBP - to zawsze się tak człowiek rozmarzył, żeby mieć chociaż trochę tego.. Przecież by się należało - a oni mają tyle.. A człowiek by chciał chociaż jednego takiego banknocika - no 4 to już byłby wypas.

 I teraz, pierwszy raz - przed chwilą (31.08.2013 16:40) pokazywali znów taką maszynę liczącą banknoty 50 eurowe, było ich tam chyba ze sto ..szybko przeleciały. I pierwszy raz nic do nich nie czułem, nie zapragnąłem mieć ani jednego z tych banknotów - odkąd dowiedziałem się, kto je wszystkie posiada (..co jakoś zawsze tam człowiek niby-gdzieś przeczuwał nieświadomością, bo się nie chciało w to wierzyć, wolało rozpatrywać inaczej ..tę dziwną kwestie, że marni duchem mają - a porządni, nie.) Tak na mnie wpłynęło to jakieś religijne nawrócenie, którego doświadczam ..i już od kilku tygodni oglądam nagrania relacji różnych osób, które doświadczyły stanu śmierci i były w krainach wiecznych ..a potem się zdarzyło, że wróciły żeby o tym opowiedzieć. I niestety, wszyscy generalnie mówią to samo - istnieją nie tylko Bóg i Niebo, i różne światy astralne - ...ale też piekło i wieczna ciemność, gdzie drogą codziennych nieświadomych grzechów, zmierza większość współczesnych ludzi o nijakich twarzach, jakby z taniego wosku.








powrót na stronę główną