Z październikowych ścieżek umysłu
( czas próby psychicznych resorów:
niby to kieliszki w nocnym klubie
tak strzelały nity w psychicznym kadłubie )
*
Genetycznie uproszczeni,
w jaźniach na krótko strzyżeni
zaprogramowane cele, prace
w oczach zanik marzeń, znaczeń
Podobni do nie wiadomo kogo
jak tramwaje - ze skłonnością by sprawdzoną dążyć drogą
Do tych z reklam podobni, a nie do tych z książek
a w laboratorium za Odrą tego tkwił zalążek.
*
Zgasła tamta pamięć, nowy zaczął film
ciało dziecka miałem, tkwiłem twardo w nim.
Zwid jeszcze wielkości, ludu, ważnych spraw
a tu smoczek, mleczko, pielucha i paw.
kosa wór zdrada i sznur
rytm trudów i roku pór
Dawnych przemów wizje, twarze i intrygi
w czarnobiałym filmie, i jak w kinie niby
..gdy samemu na dwór jeszcze nie kazano
a nade mną twarz mamy wschodziła co rano.
Gdym poznawał tu słowa, liczby, świat cały wokoło
w tamtym kinie jakby z wolna prąd gaszono.
Tłumaczyli że bajki, zwidy, sny, coś się wydaje
ni sam wszak, ni z próżności - tego nie zmyślałem.
(...)
W przedszkolu miałem kumpli, chociaż byłem dziwny
w sumie trochę pipa, lecz w słowach wyrywny.
Lubiłem książki, przyrodę i filmy
a siebie za to, że byłem inny.
Wprawiałem dorosłych w pauzy i zdumienie
jak strzał z kuszy zdaniem, jak tarcza spojrzeniem.
Dochodziłem do wniosku, widząc co koledzy robią
żem w ciele dziecka dorosłą osobą.
Długie i ciekawe moje wypowiedzi
ton pełny, spokojny, który klasa śledzi
na poziomie, na którym inni nie umieli
- wprawiały w zastanowienie nauczycieli.
Minęło to później, w wieku nastoletnim
w duchu jak koledzy gdy się stałem lekki.
Choć wokół świat nudny, monotonny, szary
w wyobraźni łopotały fantazji sztandary.
W wirach żyjąc marzeń, stworzyłem komputerowe gry.
Zainteresowało to ukryty świat, ów chciwy i zły.
Zmieszały się projekty, tajne grupy, żądze
klon za klonem leciały, trupy i pieniądze.
W jakby nieco innym -wskutek tego- ciele
pojechałem na studia; dali mi tam ziele.
Do tamtego momentu kumałem niewiele.
Wieczór, pierwszy rok, poszliśmy na Cytadelę.
Tak jak wieś śpi cicho pod gwiazdami
a rankiem, już widno, ruch okiennicami
Lub w akademcu snują się studenci...
wtem wieść: dotarł towar, już ktoś imprę kręci
Jakby w kucki siedział ktoś we ciemnej hali
nagle reflektory, miły tłum w oddali...
Tak ożywiła się moja psychika, otwarła
jakby pomoc do rozbitka na wyspie dotarła.
Na studiach nie zbrakło znajomych, nauk ni doświadczeń
to na ten czas z życia wstecz najmilej patrzę.
A ktoś inny by powiedział: siedział kujon jak pipa w pokoiku,
po latach relacjonował swych przygód bez liku.
Tułałem się potem po dzielnicach, stancjach
wieczorem zjarany, rano - elegancja.
W głowie podprogramy, pamięć wciąż motana
chciałem żyć - a oni mieć kukłę, drania.
(...)
[ostatnimi czasy:]
Jak o zgasłych śmigłach bombowiec co wybiera pole
zniżałem już lot, w dół ściągany nie znojem
dni codziennych, szarością
- lecz bo na ulicy spotykana twarz, przestawała być ciekawą wiadomością.
Jak prom co utknął - w wodach kanału
siądzie muzyka, ktoś rzygnie - na balu
w domu bez płyt - dobry adapter
tak już się kiwał i kładł mój charakter.
Tyle w życiu uczuć, twarzy, lat i zgasłych marzeń
tak ostygłą i powolną z dni już miałem fazę
z atmosferą niby w zamykanej bazie
Wnioskowałem: gaśnie film, sceny nudne, lipa
a pod stertą lat takich baśń czekała skryta.
I nie zapomnę tej przed lustrem chwili
gdy jak co dnia stanąłem - nie żebym się silił
na kogoś udanego; i patrzę - a tu dziw nie lada:
twarz jak staw z liliami, postawa jak szpada.
Jakby lat odjęło, mgłę z oczu wywiało
gdzieś dobre życzenie mnie za cel swój miało.
Osłupiały stałem, zdziwiony po latach
żywot mój wyglądał gdyż już jak fatygi strata.
*
Dam radę
jak pojebany rozkurwić paradę
sprytny latarnik zmylić całą armadę
ktoś z tłumu - podać skazańcowi szpadę
naćpana kochanka przerwać w firmie naradę
złaknion drobnych wnusio, drutem wziąć szufladę
pierdolnięta wyjść z metra, wygłosić tyradę
zmylić czujność turysty, zebra, tryknąć wtem go zadem
napadnięty kasjer chwycić broń przez ladę
kochać, śmiać się - choć ktoś syczy jadem
w noc gwiezdną i wietrzną sam rozpostrzeć żagiel
podnieść raz trzydziesty w świat swe lico blade
namierzyć w sobie jakąś, i osaczyć wadę
(to jest bardzo trudne,
dni te same, nudne
emocje się powtarzają
gdy charakter nie ulega korzystnym przemianom)
Tu kaszlnięcie, tam stęknięcie,
lecz psychiczne trwało wzdęcie
psychicznie śmigałem czasem jak w okręcie
zdarzało się być silniejszym niż zaklęcie
nie wszędzie dosięgniesz na umysłu sprzęcie
bo życie to też z magią, baśnią spięcie
choć nauczyciel w swe literki wierzy święcie
niejeden przeszedł cały rok, po jednym skręcie
w pustych talentu podrygach próżnych
chwilom i czasom mogłem zostać dłużny
na okop jednak byłem już za słaby
w bitwach hakerów też nie dałbym rady
ani w grach szpiegów: zbyt łatwo się śmieję
więc tu ugościłem was w niniejszym dziele
Widziałem ja więcej niż dawałem znaki
w sztucznym świecie uwięzione tu jesteście nieboraki
was hodują, testują, żeście ludźmi kłamią
łapią gdzieś kosmitę, w płód matki wsadzają
Największa z uwięzionych tu istot nazywa się woda
kiedyś weszła w materię, dzisiaj jest jej szkoda
bo złączone wstało, żyć jęło ..budować
Tu resztę dopiszę prozą: istota powiedziała że pierwsze żaglowce ją łaskotały, ale potem statki z napędem śrubowym sprawiły że "zaczęła boleć ją głowa" i zrobiło się gorzej szybciej, niż zdążyła zareagować, a podwodny test nuklearny spowodował że straciła przytomność. Żeby ją zostawić w spokoju, bo jej ciało i mózg to jedno. Kiedy morze ma gładką taflę w jakimś rejonie to tam się nic nie przelicza. Żeby mogła znowu zebrać myśli, żeby nie pruć jej powierzchni śrubami okrętowymi ani nie robić eksplozji podwodnych i nie gotować w kotłach. Zwłaszcza, że istoty z tego świata, te które mają w sobie wodę, też są częściowo nią. Woda to są uczucia.
nigdy się nie silić
lepiej wziąć z bezruchu spokój i nim się posilić
Często ja płaczę i często się śmieję
lubię jak jest jazda, ruch oka, coś dzieje
*
Gdzie wstecz dwa kwadranse w duchu jak na bitwie
gniew, spokój, marzenia, smutek wciąż w gonitwie
ktoś to wszystko posplątywał jakby w nas tak sprytnie
nagle jeden buch
zbudził się, jak gdyby z hibernacji wewnątrz powstał duch
to nie koniec - ani nie początek
po prostu schiza: zwykły dnia porządek
znów faza, lecą myśli jak rumaki w centrum w wielkim mieście
od wewnątrz ..gdzie pękałem, trzeszczę
gdzie trzeszczałem, po chwili już tylko się wyginam
jest zajawka, koncepcja, na to wszystko siła
*
Postuluję, ażeby szerzenie nienawiści pomiędzy narodami słowiańskimi było przestępstwem
wyciąg z mózgopsychiki, z powodu stosowania technologii w dzisiejszych czasach - może się komuś przydać:
w psychice wprowadzono zmiany, sztuczne wyżłobiny i amplifikatory. One powinny się stać twoim celem, te zmiany. -Twoich nerwów, ataków agresji, knowań po próżnicy i z braku lepszych wrogów na podorędziu; a nie ci biedni ludzie, przeciwko którym owe żłobiny zostały wymierzone, osoby z twoich godzin, dni i sytuacji, które tak wiele razy ci pomogły
..a tak wiele wybaczyły, i nigdy się nie dowiedziałeś.
Uważajmy, ażeby w społeczeństwie
głównym przeciwnikiem nie był nasz własny umysł, i jego schizy - którymi tak naprawdę mogą być głosy bytów i zdalnych operatorów, programów, hipnotycznych komend i rytmów emitowanych z wież nadawczych. Czy jesteśmy jak ręka czy jak jej rękawiczka, nie wiemy - na własne czyny, uczucia, plany ..baczmy.
*
Czy to wina sandacza że ma ostre zęby? Że on jest taki ostry, że myrsnąć przez jego paszczę nawet przez przypadek to zaraz rana, upływ krwi? Czy sandacz byłby lepszym, bardziej wartościowym członkiem społeczeństwa wszelakich istot żyjących i ruchu drobin oraz mas - gdyby jego zęby nie były takie ostre i szpiczaste, ale takie półokrągłe tarczowate ..żeby tak nie robił krzywdy wszystkim naokoło, nie był taki zabójczy, taki morderczy ?
Czy wówczas powiedzielibyśmy - na tego z półokrągłymi zębami - "Ooo, to jest porządny sandacz, fajny sąsiad, on nie jest taki zły. To jest, normalnie, miły gość" ?
A może tak powiedzieliby na takiego sandacza postującego, który nie jadłby tak żeby się najeść i być dorodnym, z pięknym ubarwieniem i błyszczącą linią boczną, okiem szklanym jak promień przez toń w śmierć - ..ale tak by nie dojadał, z zasady najadał się połowicznie, żeby zjeść tylko tyle ile musi a resztę rybek i tatałajstwa zostawić w spokoju, aby się pętało po jeziorze i dawało zjadać innym sandaczom, tym mniej wrażliwym?
Podobnie jeżeli Romek i Remik urodzą się obaj nie jako sandacze w jeziorze, ale synowie rodu Bartnickich - i Romek, podobnie jak ten sandacz z półokrągłymi zębami będzie miał domek z ogrodem, grzecznie płacił podatki Rosjanom, Niemcom, Romom czy Ukraińcom, zależy kto tam akurat by był na topie w danej dekadzie w jego wielkopolskim mikroregionie, natomiast Remigiusz niby ten sandacz który wiedzał o co w tym chodzi, jezioro zarośla rybki promień słońca uderzenie - byłby to człowiek tajemniczy, o zagadkowym spojrzeniu które doprawdy nie szuka próżnej zwady, gdyż ciężko leżą one potem na sercu ..miałby innymi słowy mafię, auta, swych ludzi i już na tym koniec, lepiej więcej nie pisać - to o którym synu powiedzieć: "To jest przytomny gość" ?
*
Tak jak Ukraińcy gardzą Polakami, którzy zdradzają swój kraj żeby służyć w ukraińskiej mafii, tak samo i Niemcy nie cenią szczególnie Ukraińców, którzy pod ich patronatem gotowi są likwidować wskazanych Słowian. Okazuje się to zwykle w epilogu.
Wspominam w związku z wizjami.
Czy kiedy jeden Słowianin poniżał drugiego, a Niemiec jadł sobie w jakimś landzie zupę i się o tym dowiedział - to raczej się z tego ucieszył, czy zasmucił ?
Pamiętajmy, że Niemcy mają między Słowianami wiele sług, którzy gotowi są delikatnie realizować ich agendę, pozując na wielkich polskich czy ukraińskich patriotów niekiedy nawet przed lustrem, w zamian za wysoki poziom życia i bezkarności.
Zaskakujące, że ja ujrzałem i zrozumiałem, jak "ukraińskie powstanie" (w rzeczywistości niemiecko-ukraińskie) prowadzi do przetrzebienia najpierw Polaków przez Ukraińców, potem Ukraińców przez Niemców - a niektórzy ogarnięci kolesie, którzy umieli ułożyć sobie życie lepiej niż ja, twierdzą że jakoś tego nie przeniknęli, co to wszystko oznacza dla ukraińskiego ludu w dłuższej perspektywie, dla tych milionów które przyjechały do Polski (po nagłym niemieckim uderzeniu osaczającym wzdłuż granic i nie tylko, które widziałem przez jeden ze -snopów przyszłości, na podobieństwo rzucanych przez stroboskopową kulę dyskotekową- obliczonym na zrobienie z Ukraińców siły roboczej i przejęcie terytorium na niemieckie osadnictwo - faza II planu, gdzie faza I to powstańcza republika zachodnioukraińska na terenach wskazanych im w Polsce przez Niemców).
Czasem o tym myślę, borykając się z codziennymi kłopotami z pamięcią i inteligencją podczas prób optymalnego rozplanowania zwykłych czynności - czemu ja na to wpadłem i doskonale to rozumiem, pomimo takich ograniczeń, a oni nie ..choć na targowisku może mieliby większy utarg ode mnie, gdyż na brak sprytu nie narzekają.
*
choć mogłem w pociągu być luzackim panem
chyba że był ścisk - wtedy chytrym chamem
(z konieczności, to przez oddychanie)
Choć mogłem osiągnąć psychicznego stan zdrowia
a postawa schludna, rozumna wymowa
iść mogły wraz ze mną, ludzi podziw wzbudzać
..to przecież nie zwykłem w ten sposób przynudzać.
Lecz gdy próbowałem życie wieść przykładne
śmiał się z niego, rżał wręcz, ktoś we mnie - gdzieś na dnie
*
Jeżeli osoba A pozostawia regulację populacji wypadkom komunikacyjnym, bakteriom, wirusom oraz innym rozmyślającym w nie naszej skali mikroorganizmom i zdarzeniom losowym powodującym wypadki, choroby, śmierć - natomiast osoba B nie pozostawia regulacji populacji przypadkom, wojnom i bakteriom, lecz bierze aktywnie udział w tym co dzieje się w owej sferze, kierując się gustem etycznym i zmysłem moralnym, a przynajmniej własnym widzimisię
- przez co "psychomoralny fason godziwości jestestwa i bycia", "poblask jakości tego co z oczu, w sercach, między ludźmi" oraz "cecha osobnicza szacunku dla cudzych nadziei i uczuć" - stają się czynnikami znaczącymi w procesach regulacji populacji
..to czyż o osobie A powiemy nadal, że postępuje etycznie? Skoro więcej etyki i moralności w tym, co zachodzi, jest dzięki osobie B ?